XII

1.9K 114 6
                                    

Mój ojciec był tutaj w Hogwarcie. Zamyślona nawet nie zauważyłam, gdy wraz z resztą uczniów znaleźliśmy się w Wielkiej Sali. Każdy dostał śpiwór. 

- Myślicie, że Black wciąż jest w zamku? - spytała Miona szeptem, wyrywając mnie z letargu.

- Dumbledore jest najwidoczniej przekonany, że tak - odpowiedział Ron

- Mamy szczęście, że wślizgnął się akurat dziś wieczorem. To jedyny wieczór, w którym nie było nas w wieży...

- Pewnie w trakcie ucieczki stracił poczucie czasu. Nie wiedział, że dziś jest Noc Duchów. Bo inaczej od razu wparowałby tutaj - stwierdził rudowłosy.

- Jesteś tego pewny? - spytałam cicho.

Cała trójka spojrzała na mnie.

- Dziwne, że akurat TEJ nocy, gdy wszyscy byli w jednym miejscu ten pojawił się w Hogwarcie - zauważyłam.

- W takim razie kogo szukał? - spytała Miona.

- Nie nas - spojrzałam na Harry'ego - Może szukał czegoś?

- Zaraz zgaśnie światło! - krzyknął Percy - Wszyscy mają być w śpiworach. I koniec rozmów!

Tak jak powiedział światła zgasły. Przemieniłam się w kota, aby lepiej widzieć w ciemności, po czym niepewnie podeszłam do śpiwora Miony. Niewiele myśląc wślizgnęłam się do niego i położyłam na klatce piersiowej. Spojrzałam w jej oczy. Uśmiechnęła się delikatnie i pogłaskała mnie. Co godzinę do Wielkiej Sali zaglądał jakiś nauczyciel. O trzeciej większość sali już spała. Ja jednak nie mogłam. Wiedziałam, że Harry, Miona i Ron również nie śpią. W pewnym momencie do sali wszedł dyrektor. Już po chwili Percy podszedł do niego.

- Nie ma po nim śladu? - spytał szeptem.

- Nie. Tu wszystko pod kontrolą?

- Tak wszystko jest w porządku.

- Dobrze. Nie ma sensu teraz ich budzić. Znalazłem tymczasowego strażnika wieży Gryffindoru. Jutro będziesz mógł zaprowadzić ich tam z powrotem.

- A Gruba Dama, profesorze?

- Schowała się w mapie Argyllshire na drugim piętrze. Wszystko wskazuje na to, że nie chciała wpuścić Blacka, bo nie znał hasła, więc ją zaatakował. Wciąż jest roztrzęsiona, ale jak już się uspokoi poproszę Filcha, żeby ją odnowił.

Nagle drzwi ponownie zaskrzypiały.

- To pan, dyrektorze? - spytał Snape - Przeszukaliśmy całe trzecie piętro. Tam go nie ma. A Filch obszedł podziemie, tam też go nie znalazł.

- A wieża astronomiczna? Pokój profesor Trelawney? Sowiarnia?

- Byliśmy wszędzie...

- Znakomicie Severusie. Prawdę mówiąc, nie spodziewałem się, aby Black gdzieś się ukrył.

- Ma pan jakąś hipotezę na temat sposobu, w jaki udało mu się wślizgnąć do zamku, dyrektorze?

- Wiele, Severusie, a każda równie nieprawdopodobna.

- Pamięta pan dyrektorze, naszą rozmowę tuż przed... ee... początkiem semestru?

- Pamiętam, Severusie.

- To się wydaje... prawie niemożliwe... żeby Black dostał się do środka bez niczyjej pomocy. Wyraziłem wątpliwości, gdy pan mianował...

- Nie wierzę, by ktokolwiek z zamku pomógł Blackowi dostać się do środka. Muszę się porozumieć z dementorami. Przyrzekłem, że ich powiadomię, kiedy zakończymy przeszukiwanie zamku.

- Nie chcieli nam pomóc? - spytał Percy.

- O, tak, chcieli - powiedział niesamowicie chłodno Dumbledore - Ale póki ja tu jestem dyrektorem, żaden dementor nie przekroczy progu tego zamku.

W końcu dyrektor i profesor Snape wyszli.

- Co tu jest grane? - spytał jedynie szeptem Ron.

Na następny dzień dowiedzieliśmy się, że zamiast Grubej Damy wejścia strzeże Sir Cadogan. Był o tyle denerwujący, że co chwila zmieniał hasła, albo wyzywał ludzi na pojedynki. Jednak był to najmniejszy problem. Przynajmniej mój i Harry'ego. Nauczyciele często wynajdowali preteksty, aby chodzić z nami po korytarzach, a Percy (zapewne na polecenie swojej matki) chodził za nami jak wyjątkowo napuszony pies obronny. Wszyscy mieli ułatwione zadanie, gdyż na co dzień z Harrym nie rozstawaliśmy się prawie wcale. A przez nich nie mogliśmy nawet normalnie porozmawiać. 

 Pewnego dnia idąc z Harrym natknęliśmy się na McGonagall.

- Melody, Harry. Dobrze, że was widzę. Musimy porozmawiać - oznajmiła.

Przytaknęłam i spojrzałam na chłopaka pytająco. Ten jedynie wzruszył ramionami. W ciszy dotarliśmy, aż do gabinetu opiekunki Gryfonów.

- Nie ma sensu ukrywać tego dłużej przed wami - oświadczyła bardzo poważnym tonem - Wiem, że będzie to dla was wstrząs, szczególnie dla ciebie Melody, ale Syriusz Black...

- To mój ojciec - stwierdziłam

- I, że pragnie mnie dopaść - dodał Harry - Wiemy o tym od dawna.

- Podsłuchaliśmy, jak ojciec Rona mówi o tym jego mamie. Pan Weasley pracuje w Ministerstwie Magii - dokończyłam.

Profesor McGonagall wyglądała na bardzo zaskoczoną. Popatrzyła na nas przez chwilę w ciszy, po czym odezwała się.

- Ach, tak... No cóż w takim razie, rozumiecie dlaczego nie uważam za dobry pomysł, abyście trenowali quidditcha wieczorami. Na boisku, są tylko członkowie waszej drużyny, jesteście znakomitym celem ataku...

- W sobotę mamy pierwszy mecz! - zauważyłam.

- Musimy trenować, pani profesor! - dodał Harry.

- Wraz z dziewczynami nie będziemy w stanie się wystarczająco dobrze zgrać bez ćwiczeń!

- Cóż... dobrze wiecie, jak bardzo bym chciała, żebyście zdobyli puchar... ale jednak... byłabym spokojniejsza, gdyby jakiś nauczyciel wam towarzyszył. Poproszę panią Hooch, żeby nadzorowała wasze treningi - postanowiła.

Melody i Więzień AzkabanuHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin