Tej nocy nie mogłam spać. Wyjęłam więc mapę bliźniaków i zaczęłam ją przeglądać. Bliźniacy postanowili mi ją oddać na stałe. W nagrodę za wieczną pomoc. Nie przyglądałam się specjalnie niczemu, aż nie dostrzegłam nazwiska, którego nie powinno tam być.
- Peter Pettigrew - szepnęłam.
Był to czarodziej, którego zabił mój ojciec. A raczej za którego zabójstwo siedzi w Azkabanie. A raczej powinien siedzieć. Ubrałam więc kapcie i narzuciłam szlafrok, po czym ruszyłam to sprawdzić. Szłam korytarzem po cichu. Dzięki mapie mogłam minąć bez przeszkód nauczycieli. W końcu stanęłam w miejscu, gdzie powinien być czarodziej, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Rozejrzałam się i nagle zobaczyłam przebiegającego szczura.
- Parszywek? - spytałam zaskoczona, ale w następnej chwili zobaczyłam zbliżającego się Snape'a - Koniec Psot. Nox - szepnęłam.
Jednak za późno. Już po chwili usłyszałam zachrypły głos profesora.
- Meadowes - usłyszałam.
Natychmiast odwróciłam się w stronę zapalonej różdżki, która rozświetlała pomieszczenie. Spojrzałam na profesora pewnie.
- Dlaczego włóczysz się po korytarzach w nocy? - spytał.
- Nie wiem. Nagle obudziłam się na korytarzu. Musiałam lunatykować, albo ktoś wykręcił mi niezły numer - wzruszyłam ramionami.
- Arogancka i dumna jak zwykle - prychnął.
- Mógłby pan opuścić nieco różdżkę? Świeci mi pan prosto w oczy, profesorze - stwierdziłam ignorując wtrącenie.
Mężczyzna spełnił moją prośbę, a jego wzrok spoczął na kieszeni mojego szlafroka.
- Co masz w kieszeni? - spytał, a ja przeklęłam w myślach samą siebie.
Mogłam ją wsadzić pod bluzkę. Wtedy przynajmniej miałabym wymówkę w postaci molestowania seksualnego. Wyjęłam zawiniątko.
- Kawałek pergaminu - wzruszyłam ramionami.
- Doprawdy? Otwórz - rozkazał.
Spełniłam jego prośbę, a ten przyłożył do niego różdżkę.
- Zdradź swój sekret - odparł.
Nagle na pergaminie zaczęły pojawiać się imiona twórców i po chwili kilka napisów.
- Czytaj - zażądał.
Gdy tylko zobaczyłam napisy musiałam powstrzymać się od śmiechu.
- Pan Lunatyk przesyła wyrazy szacunku profesorowi Snape'owi i uprasza go, by zechciał nie wtykać swojego długiego nochala w sprawy innych ludzi. Pan Rogacz zgadza się z panem Lunatykiem i pragnie dodać, że profesor Snape jest wrednym głupolem. Pan Łapa pragnie wyrazić swoje zdziwienie, jak taki kretyn mógł zostać profesorem. Pan Glizdogon życzy profesorowi Snape'owi miłego dnia i radzi mu umyć włosy bo kleją się od łoju - dokończyłam starając się za wszelką cenę nie wybuchnąć śmiechem.
- Ty zuchwała, mała... - zaczął, ale nagle pojawił się milszy mi profesor.
- Profesorze - przerwał Snape'owi, a ja miałam ochotę skakać z radości widząc Lupina.
- No, no Lupin. Spacerek w świetle księżyca? - spytał.
- Melody, wszystko w porządku? - zwrócił się do mnie ignorując czarnowłosego.
- To się jeszcze zobaczy - stwierdził Snape, po czym wyrwał mi pergamin z rąk - Skonfiskowałem bardzo ciekawy artefakt. Przyjrzyj się Lupin. To ponoć twoja działka. Wyraźnie przepełnia go czarna magia.
Lupin spojrzał na niego i wyrazy na nim. Jego wyraz twarzy był zastanawiający. Zerknął na mnie na chwilę. Zdawał się nad czymś gorączkowo myśleć.
- Szczerze w to wątpię, Severusie - odezwał się w końcu - Wygląda na pergamin, który obraża każdego, kto go próbuje rozczytać. Prawdopodobnie pochodzi ze sklepu Zonka - spojrzał na mnie rozbawiony, a ja przytaknęłam.
Kurcze to rzeczywiście mógłby być genialny wynalazek. Będę musiała pogadać o tym z bliźniakami. Snape już miał zabrać pergamin, ale Lupin mu nie pozwolił.
- Jednak zbadam czy nie ma żadnych ukrytych właściwości. Bo jak sam mówisz to moja działka - zauważył - Mel, pójdziesz ze mną, proszę? - zwrócił się do mnie, a ja jedynie ponownie przytaknęłam.
Profesor właśnie ratował mnie przed Snapem. Nie miałam zamiaru się sprzeciwiać.
- Profesorze, dobranoc - zwrócił się jeszcze do nauczyciela eliksirów.
- Dobranoc - dodałam jeszcze od siebie i czmychnęłam za Lupinem.
Przeszliśmy całą drogę do jego gabinetu w ciszy. Gdy w końcu weszliśmy do środka odezwałam się.
- Panie profesorze ja... - zaczęłam, ale ten natychmiast mi przerwał.
- Nie wiem jak ta mapa dostała się w twoje ręce Melody, ale szczerze mówiąc jestem zdumiony, że jej nam nie oddałaś. Nie przyszło ci do głowy, że w rękach Syriusza Blacka doprowadzi ona prosto do Harry'ego?
- Nie - przyznałam spuszczając głowę.
- Nie wierzę, że możesz być aż tak nie ostrożna. Tym bardziej po akcji z hasłami! Następnym razem nie zamierzam cię kryć - stwierdził - Zrozumiałaś?
- Tak. Profesorze... - zaczęłam zerkając na niego - Życzę miłej nocy - pożegnałam się i wyszłam.
YOU ARE READING
Melody i Więzień Azkabanu
FanfictionOpowiadanie na podstawie trzeciej części serii książek "Harry Potter". Opowiadanie jest pisane z perspektywy dodanej przeze mnie postaci.