— Wpadnij kiedyś do Stark Tower — Grace oderwała swój wzrok od odczytów na komputerze i spojrzała na rozmawiającą dwójkę. — Dziesięć pięter samych laboratoriów. Na pewno ci się spodoba.
— Tony ma racje — wtrąciła się szybko, posyłając ciepły i przyjazny uśmiech w stronę Bannera. — Wieża to miejsce dla geniuszy i zapaleńców, czyli idealne miejsce dla ciebie.
— Dziękuję, ale nie — Bruce odmówił, kręcąc głową. — Gdy ostatnio byłem w Nowym Jorku, zepsułem Harlem.
— Spokojnie, zapewnimy ci bezstresowe warunki — próbował go przekonywać Tony, a po chwili w laboratorium rozległ się krótki jęk bólu.
— Tony! — Zawołała ostrzegawczo brunetka, spoglądając na swojego brata. W tym samym momencie do pomieszczenia wszedł Rogers. Grace nie musiała być geniuszem, by wiedzieć, że mężczyzna był zirytowany zachowaniem Tony'ego.
— Zwariowałeś? — Zapytał Rogers, podchodząc bliżej biurka, za którym stał Stark i Banner. Grace wzięła szybki oddech, zdając sobie sprawę, że jakakolwiek rozmowa, która miała zaraz nastąpić, nie mogła się dobrze skończyć. Wstała ze swojego aktualnego miejsca i ruszyła w stronę trójki mężczyzn.
— Nie badali — odpowiedział Tony, nie zwracając większej uwagi na swoją siostrę oraz przybycie Kapitana Rogersa i ponownie zwrócił się do Bannera. — Jak nad sobą panujesz? Jazz? Bongosy? Trawa?
— Wszystko cię śmieszy? — Dziewczyna wiedziała, że Rogers i jej brat nie staną się najbliższymi przyjaciółmi. Zbyt bardzo się od siebie różnili.
— Śmieszne rzeczy — powiedział zarozumiale Stark, celując w blondyna tym samym urządzeniem, którym chwilę wcześniej dźgnął Bruce'a.
— Tony to nie było rozsądne — Grace wtrąciła się do rozmowy, spoglądając na swojego brata. — Wiesz o tym. Zapomniałeś, że jesteśmy kilkanaście metrów nad ziemią? Nie wszyscy mają zbroję, dzięki której potrafią latać.
— Mów, tak dalej, sis, a pomyślę, że straciłaś poczucie humoru — Tony zrobił udawaną, smutną minę, a Grace westchnęła bezgłośnie.
— Nie powinniśmy się narażać na zbędne niebezpieczeństwo — odezwał się ponownie Rogers. Postawienie jego i Tony'ego w jednym pomieszczeniu nie było zbyt rozsądnym wyborem, ale na takie myślenie było już za późno. — Bez urazy, doktorze.
— Wszystko w porządku — uspokoił go Banner. — Nie byłoby mnie tu, gdybym nie potrafił nad sobą panować.
— Gdyby nie praca S.H.I.E.L.D nad Tesseractem to żadne z nas nie musiałoby się tutaj znajdować — powiedziała gorzko Grace, zakładając ręce na klatce piersiowej. Rozumiała, że agencja szukała nowego źródła do wykorzystania w budowie nowych broni, ale w takim wypadku, dlaczego to ich nie poproszono o pomoc? W końcu Fury sam zrobił z nich konsultantów, prawda?
— Dlaczego Fury nie wezwał nas wcześniej? — Zapytał Tony, wyprzedzając swoją siostrę. — O czym nam nie mówi? Nie rozwiążę równania, nie znając zmiennych.
— Myślisz, że Fury coś ukrywa? — Dopytywał się Rogers. Tony sięgnął po opakowanie z suszonymi jagodami, otworzył je, a następnie wpakował sobie kilka do ust.
— To szpieg — zwrócił uwagę Tony. — Nawet w jego tajemnicach, tkwią tajemnice, zgadza się sis?
— Wiesz dobrze, że myślę tak samo — odpowiedziała, przenosząc swój wzrok z Tony'ego, na Rogersa, a potem Bannera, a potem z powrotem na swojego brata. — Coś tutaj nie gra. Bruce jestem pewna, że ciebie też to niepokoi...
YOU ARE READING
GRACE STARK: ADVISER [1], iron man
FanfictionBycie siostrą Tony'ego Starka ma swoje plusy i minusy. W sumie większość to plusy. Chyba, że ktoś próbuje cię zabić. | Pierwsza część serii Grace Stark.