• eleven

3.7K 177 15
                                    

Grace podparła się na swoich łokciach, a potem odrzuciła na bok krzesło, które ją przygniotło do ziemi. Zakaszlała krótko, próbując wstać z podłogi i ocenić szkody, które wyrządziła eksplozja. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje i dopiero po chwili zrozumiała, że musiała wylecieć z laboratorium na jeden z korytarzy.

— Grace? GRACE! — Usłyszała zniecierpliwiony głos Tony'ego w swojej słuchawce. Zakaszlała jeszcze raz, a potem przycisnęła komunikator do ucha, by lepiej zrozumieć sens słów.

— Nic mi nie jest — odpowiedziała, krztusząc się dymem. — Gdzie jesteś?

— W drodze do silnika — powiedział szybko. — A ty?

— Nie jestem pewna — rozejrzała się dookoła, podnosząc się z małym trudem na nogi. — Musiałam wypaść z laboratorium. Postaram się dotrzeć na mostek. Tam się spotkamy?

— Uważaj na siebie, sis — poprosił, a Grace skinęła głową, tak jakby rozmawiała z nim twarzą w twarz. — Nie wtrącaj się w nic, jeżeli to niekonieczne, rozumiesz?

— Tak, chyba tak — wzięła głęboki oddech, a potem połączenie zostało zerwane. Stark odrzuciła czarne włosy do tyłu, a potem przystawiła rękę do krwawiącego czoła i syknęła cicho pod wpływem niespodziewanego bólu. Spojrzała na swoją dłoń, na której widniało kilka smug krwi, a potem wytarła ją o swoją koszulę. Obeszła stertę gruzu, który wokół niej leżał i po krótkiej chwili udało jej się całkowicie wydostać. Szybko rozpoznała korytarz, w którym znajdywało się laboratorium, a przynajmniej to, co teraz z niego zostało.

To uderzyło w nią niespodziewanie.

Wiedziała, że wszyscy zajmą się powstrzymaniem ataku na helicarrier i podejrzewała, że nikomu nie przyjdzie do głowy, by zabezpieczyć berło, które powodowało tyle szkód. Nie chciała się w nic mieszać, zresztą sam Tony ją o to prosił i tym razem naprawdę miała zamiar go posłuchać. Przynajmniej powinna, bo jej obawa i nastawienie do całej tej sytuacji zdecydowanie przegrywała z próbą ratowania sytuacji i – co było dla niej strasznie ironiczne – świata.

— Tony mnie za to zabije — mruknęła do samej siebie, obracając się napięcie i ruszając w stronę, gdzie znajdywało się laboratorium. Nie czuła się wyjątkowo dobrze, ale najwidoczniej adrenalina działała w jej żyłach o wiele bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Westchnęła bezgłośnie, a potem przeszła przez zniszczone wejście do jeszcze bardziej poturbowanego pomieszczenia. W samym środku widniała dziura, przez którą wyleciała, Natasha, co była w stanie zaobserwować, zanim sama wypadła na korytarz i uderzyła głową o ścianę.

Grace rozglądnęła się po zdewastowanym pomieszczeniu, jednak nie sądziła, że berło ciągle tutaj było. Była prawie przekonana, że poleciało gdzieś, tak samo, jak każda z przebywających wtedy osób w pomieszczeniu. Jakie było jej zdziwienie, kiedy zauważyła berło na drugim końcu pomieszczenia, leżące na ziemi w najdalszym rogu. Stark przeszła dzielącą ją odległość i odsunęła kilka skrzynek, które zagradzały jej dostęp do berła. Kucnęła na podłodze, a kiedy z szybko bijącym sercem i podekscytowaniem wyciągnęła dłoń, by sięgnąć po laskę, usłyszała zimny, mrożący krew w żyłach głos. To było zbyt łatwe od samego początku.

— Nie radzę — brunetka niemal zastygła w bezruchu, zdając sobie zbyt dobrze sprawę z tego, kto za nią stał. Wyklinała siebie i swoją głupotę za to, że myślała, że uda jej się pomóc, nie narażając samą siebie na żadne niebezpieczeństwo, a wszystko i tak skończyło się fiaskiem. Idiotka.

— Nie powinieneś przypadkiem rozkoszować się przebywaniem w celi, którą wybudowano specjalnie dla Hulka? — Zapytała ironicznie, siląc się na spokojny ton. Powoli wstała i odwróciła się w stronę Loki'ego, stojąc z nim twarzą w twarz po raz pierwszy. Starała się pamiętać, by trzymać i jego i samą siebie jak najdalej od berła. Wiedziała, co potrafiło zdziałać samo w sobie, a w rękach bogach... Wolała nie przekonywać się o tym na własnej skórze. — Jak udało ci się uciec?

GRACE STARK: ADVISER [1], iron manWhere stories live. Discover now