• fifteen

3.1K 161 11
                                    

Czerwiec 2012, Nowy Jork

Wasi rodzicie, byliby z was dumni.

Słowa ciotki Peggy obijały się w głowie Grace od kilku dobrych tygodni. Wizytę w Waszyngtonie wspominała bardzo dobrze, bo Peggy była osobą, która wspierała ich po śmierci rodziców, a potem robiła wszystko, co w jej mocy, by odnaleźć Grace, kiedy ta została porwana. Kiedy była młodsza i nie chorowała na Alzheimera była ich aniołem stróżem. Nadal tak było, ale trudno było z nią rozmawiać, kiedy zapominała o tym, jak się nazywają, a co dopiero, kim byli. Stark cieszyła się, że tamtego dnia trafili na dobry dzień, gdy Peggy mniej więcej wiedziała, co się wokół niej działo. Może też właśnie z tego powodu słowa starszej kobiety nie opuszczały Stark, nawet kilka tygodni później. Brunetka naprawdę chciała wierzyć, że Peggy miała rację, zwłaszcza że to ona najlepiej znała Howarda Starka, czego często jej zazdrościła. Grace nigdy nie przestanie żałować tego, że spędziła tak mało czasu z rodzicami.

Stark wygładziła swoją ołówkową spódnicę, a potem weszła do gabinetu doktora Harrisona, dyrektora jednego ze szpitali w Nowym Jorku, którego znała od dobrych kilku lat. Mężczyzna był doświadczony w swoim fachu i liczyła na to, że zaangażuje się w jej pomysł, który wpadł jej do głowy zaraz po wizycie w Waszyngtonie. Trudno, było jej patrzeć na zniszczony Manhattan, a tym bardziej przepełnione szpitale z powodu rannych, którzy trafili tam zaraz po ataku Chitauri.

— Panno Stark — przywitał się mężczyzna, ujmując jej delikatną dłoń i składając na niej krótki pocałunek. — Miło panią widzieć. Co panią do mnie sprowadza? Mam nadzieję, że ze zdrowiem wszystko u pani w porządku?

— Tak, dziękuję, wszystko w jak najlepszym porządku — powiedziała, uśmiechając się przyjaźnie. Usiadła na krześle po drugiej stronie biurka, a potem wyjrzała krótko przez okno, spoglądając na remontowane budynki Manhattanu. Jeszcze długo czasu zajmie, zanim ludzie zapomną o tym, co wydarzały się w mieście zaledwie miesiąc temu. — Przyszłam do pana w nieco innej sprawie, dyrektorze. Jednak, czy najpierw mogłabym dostać szklankę wody? Strasznie dzisiaj gorąco...

— Oczywiście — mężczyzna skinął głową, a potem podszedł do małego stoliczka, który stał w rogu pomieszczenia. Nalał wodę do jednej z czystych szklanek, a potem podał ją brunetce. Grace z nieopisaną ulgą przyjęła napój, obserwując uważnie mężczyznę, kiedy ten zajmował swoje miejsce. Stark musiała stwierdzić, że od ostatniego razu, kiedy go widziała – miało to miejsce jakoś w tamtym roku na którymś z dobroczynnych bali – praktycznie nic się nie zmienił. Nadal był tak samo niski, siwiejący, jednocześnie energiczny i wiecznie uśmiechnięty. Może, dlatego był pierwszą osobą, o której pomyślała. Drugą była Joyce, ale ta natychmiast odmówiła, mówiąc, że ma zbyt małe doświadczenie jako lekarz i zaangażuje się w projekt, ale nie, jako dyrektor placówki szpitalnej. — W jaki sposób mogę pani pomóc, panno Stark?

— Jak wyglądała sytuacja szpitala w trakcie ataku sprzed miesiąca? — Zapytała na wstępnie, popijając zimną wodę. Spojrzała na mężczyznę oczekująco, bo mimo wywiadu środowiskowego, który wcześniej zrobiła, zdawała sobie sprawę, że mogła coś pominąć. — Manhattan był pod ostrzałem, a niewinni ludzie byli narażeni na niebezpieczeństwo. Wiem, że szpitale były przepełnione od rannych jeszcze długo po odparciu ataku...

— Panno Stark, nie ukrywam, że w tamtym czasie brakowało nam rąk do pracy — zaczął mówić mężczyzna, jednak Grace nie usłyszała nic nowego. — Niektórzy naprawdę odnieśli dosyć poważne obrażenia, ale dzięki Bogu udało nam się ustabilizować sytuację. Jednak był to gorący okres, to trzeba przyznać.

— A co jeśli powiem, że znalazłam na to rozwiązanie? — Dyrektor spojrzał na nią z zaciekawieniem, a Grace uśmiechnęła się nieznacznie, wiedząc, że jej pomysł z założeniem kliniki Starków był jednym z lepszych, na jaki kiedykolwiek wpadła. — Panie doktorze, wie pan, ile Ameryka zawdzięcza Starkom, a raczej naszym pieniądzom... Zdaje pan sobie również sprawę z tego, że razem z moim bratem brałam udział w tej bitwie.

GRACE STARK: ADVISER [1], iron manWhere stories live. Discover now