• fourteen

3K 173 13
                                    

Grace zrzuciła gruz z kanapy na najwyższym piętrze w Stark Tower, które było najbardziej zdewastowanym miejscem w wieży. W środku, bo nie chciała zastanawiać się nad tym, jak budynek wyglądał na zewnątrz. Wystarczyło tyle, że samo Stark Tower stało się „A Tower", co dosyć mocno ją zdenerwowało. W końcu wieża od kilku ostatnich miesięcy była jej domem, który teraz był zdewastowany. Doszła, jednak do wniosku, że budynek i tak był w o wiele lepszym stanie niż większość wieżowców, która znajdywała się na Manhattanie.

Po zatrzymaniu Loki'ego - Thor związał go łańcuchami i postarał się o to, by ten w żaden sposób im już nie uciekł - zabezpieczyli berło i sześcian, a potem udali się na wcześniej wspomnianą szoarmę. Dziewczyna ledwo stała na nogach (tak jak cała reszta), ale zachowywała się jak prawdziwa pani domu, bo po jedzeniu Starkowie zaprosili całą grupę do wieży, przydzielając im niezniszczone pokoje. W ten sposób przynajmniej w najmniejszym stopniu każdy mógł odpocząć po wyczerpującej bitwie. Grace była zmęczona, poraniona i obolała, ale adrenalina, która buzowała w jej żyłach, sprawiała, że to wszystko jeszcze do niej nie docierało.

- Czeka was dużo sprzątania - usłyszała głos Rogersa, a kiedy na niego spojrzała, posłała w jego stronę delikatny uśmiech i zaprosiła do siebie obok na kanapę.

- Wiem - westchnęła błogo, zakładając ręce na klatce piersiowej. Nadal znajdywała się w swoim kombinezonie, jednak nie miała siły się przebierać. Poza tym tak było jej wygodnie. - To tylko kolejne tysiące wydane na remont. Jestem pewna, że władze miasta zaraz poproszą nas o dofinansowanie odbudowy Manhattanu. Zawsze, tak się dzieje, gdy dochodzi do jakichś zniszczeń w Ameryce. Czasami posiadanie tyle pieniędzy to najgorsze, co może cię spotkać, a czasami jest to naprawdę zbawienne. Na przykład wtedy, gdy masz zbyt wielkiego fioła na punkcie, co ładne. I tak uważam, że to Tony...

- Przepraszam - powiedział, przerywając jej w połowie zdania. Grace spojrzała na niego w głębokim szoku, zdając sobie sprawę, że może za dużo zaczęła gadać, jednak zaraz dotarł do niej właściwy sens słów Rogersa. - Gdyby, jednak mu się nie udało...

- Rozumiem - tym razem to ona mu przerwała, chcąc zakończyć ten temat jak najszybciej. Nadal miała za złe Tony'emu to, że chciał praktycznie popełnić samobójstwo w zamian za ratowanie świata, ale podświadomie rozumiała jego zachowanie. Wiedziała, że nie mógł postąpić inaczej. - Nie musisz mnie za to przepraszać. Przyzwyczaiłam się do tego, że Tony praktycznie zawsze postępuje nierozważnie, a ty tylko robiłeś swoje.

- Mimo wszystko... - zaczął ponownie, jednak zamilkł szybko, kiedy Grace posłała mu smutne spojrzenie. Stark nie chciała o tym rozmawiać, bo mimo wszystkiego nadal cierpiała z ewentualnej utraty Tony'ego. - Wtedy w trakcie bitwy, powiedziałaś coś, co mnie teraz zastanawia...

- Tak?

- Co to są sterydy? - Zapytał całkiem poważnie, a Grace zaczęła się śmiać, tak głośno, jak jeszcze nigdy wcześniej. Dziewczyna złapała się za brzuch, czując każdy dokuczający jej mięsień, a potem oparła głowę o ramię blondyna, próbując się uspokoić, jednak to nie było takie proste.

- Przepraszam cię - powiedziała rozbawiona po krótkiej chwili. - To jest... Ze wszystkiego, co wydarzyło się w trakcie tej walki, co jest niepojęte dla zwykłego człowieka, ty pytasz o sterydy?

Rogers skinął głową, wprowadzając brunetkę w jeszcze większe rozbawienie, jednak nie zdążył jej odpowiedzieć. Do pomieszczenia zleciała się cała reszta grupy, sprowadzona głośnym śmiechem Stark.

- Z czego się śmiejecie? - Zapytał Barton, opierając się o zniszczoną ścianę przed nimi. - Też chcemy się pośmiać.

- Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, co się wydarzyło - odpowiedziała szybko, puszczając oko do Rogersa. - Armia kosmitów atakująca naszą planetę, Stark Tower zmieniło się na „A Tower" i nordycki bóg, który zniszczył moją podłogę...

GRACE STARK: ADVISER [1], iron manWhere stories live. Discover now