• seven

4K 190 50
                                    

Grudzień 2011, Manhattan, Nowy Jork

— Ręce wyżej, inaczej wszyscy będą w stanie bić cię na prawo i lewo — powiedziała, Natasha, kiedy razem z młodą Stark znajdywały się w sali treningowej. Grace dotrzymała swojego słowa i od pół roku brała lekcje od Romanoff i Coulsona z walki wręcz. Lubiła treningi z Happym, ale dwójka agentów była o wiele bardziej doświadczona i, mimo, że była tylko konsultantem S.H.I.E.L.D, wolała być przygotowana na każdą możliwość. Zwłaszcza że bycie Starkiem równało się z ciągłym byciem na celowniku przez wszystkich, którzy nienawidzili ich rodziny.

— Jak ty? — Zironizowała brunetka, ale zaraz tego pożałowała, kiedy nie zdążyła zrobić uniku i została zaatakowana przez rudowłosą. Stark padła na materace z bolącym bokiem i całą resztą ciała, która została już nieźle poobijana przez ostatnią godzinę treningu. — Dlatego wolę trenować z Philem. Przynajmniej on stosuje się do jakichkolwiek zasad uczciwości.

— Och, przepraszam, że próbuję cię wyszkolić — rudowłosa wywróciła oczami, ale ostatecznie podała rękę swojej towarzyszce. Grace przyjęła jej pomoc i przez krótką chwilę zaczęła się zastanawiać, co je łączyło. Dziewczyna nie mogła powiedzieć, że agentka była jej przyjaciółką, bo to zbyt duże niedopowiedzenie, jednak w jakiś, dziwny pokręcony sposób ufała jej. Nie tak jak Joy, Tony'emu, czy Pepper, ale zawsze. — Phil jest dla ciebie zbyt delikatny, bo nie ma zamiaru cię skrzywdzić. Ciągle ma jakąś dziwną obsesję na twoim punkcie.

— Po prostu ma nadzieję, że nigdy nie będę musiała korzystać z tych umiejętności, skoro mam swoje moce — odpowiedziała Grace, ocierając spocone czoło. Z Coulsonem była zupełnie inna sytuacja. Phila znała nieco dłużej niż Natashę i od momentu, kiedy zaczęła trenować z tą dwójką, tak mężczyzna stał się dla niej przyjacielem. Często traktowała go jak starszego brata. — Ja obstawiam opcję, że nigdy nie będę musiała używać ani tego, ani tego, ale będąc siostrą Tony'ego, nie jest to takie łatwe. Och i pół świata uważa, że jak nastanie jakiś kryzys, to będziemy pierwsi, by zareagować. Jeszcze ten głupi pseudonim... Serio, Reign? Nie mogli wymyślić nic lepszego?

— Strasznie narzekasz, Grace — zauważyła rozbawiona Romanoff. Agentka sięgnęła po butelkę wody i rzuciła ją w stronę Stark. — Masz, napij się na uspokojenie.

— Myślisz, że woda pomoże mi na wszystkie siniaki, obicia, otarcia i naciągnięte ścięgna? — Brunetka uniosła jedną brew do góry, ale ostatecznie odkręciła butelkę i wzięła kilka, dużych łyków.

— Nie, ale użalanie się nad sobą również — Stark wywróciła oczami, odkładając butelkę. — Już? Koniec? Gotowa na kolejną rundę?

— Co? Jaką kolejną rundę? Myślałam, że to już ... 

 Nie zdążyła dokończyć swojego zdania, kiedy Romanoff ją zaatakowała, a Grace w ostatniej chwili odparła jej atak, starając się nie myśleć o bolących mięśniach i kościach. Poszła za wcześniejszą radą agentki – uniosła ręce nieco wyżej niż do tej pory, a potem sama posłała jej prawy sierpowy, który tylko o kilka centymetrów minął twarz Natashy.

— Dobrze, Stark! — Zawołała agentka, odpierając atak brunetki i posyłając kolejne uderzenie w jej stronę. Grace złapała ją za rękę, zrobiła szybki obrót i przerzuciła rudowłosą na ziemię, tak, że ta wylądowała plecami na materacach. Przez krótką chwilę nie wiedziała, co się stało, a potem upadła zmęczona na matę, obok swojej towarzyszki. — Robisz postępy. Możesz się cieszyć.

GRACE STARK: ADVISER [1], iron manTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang