• thirteen

3K 169 27
                                    

Sytuacja pogarszała się z minuty na minutę.

Po chwilowym zwycięstwie, kiedy udało się załatwić ogromną bestię, przez portal wypełzły kolejne, a Grace miała wrażenie, że ta walka będzie trwać i trwać, dopóki wszyscy nie padną ze zmęczenia. Jedyną opcją było zamknięcie portalu, ale nawet ona i Tony, nie byli w stanie powiedzieć jak tego dokonać. Każdy dostał swoje zadanie, a dziewczyna starała się wypełniać go w całości. Thor próbował zatrzymać większość Chitauri, którzy jeszcze nie zdołali wydostać się przez wyłam. Stał na szczycie Chrysler Building i kierował pioruny w stronę armii, paląc ich w kilka sekund. Tony powstrzymywał wszystkich z powietrza, Barton walczył i obserwował całą sytuację z góry na dachu jednego z budynków, a Hulk niszczył wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Grace wraz z Natashą i Steve'em walczyła na ziemi.

Walka nie była równa, bo pomimo swoich nadprzyrodzonych mocy, Stark nie potrafiła skupić się na każdym atakującym ją wrogu. Kilka razy upadła, jeszcze więcej odrzuciło ją na bok pod wpływem wybuchu aut. Czuła ból w każdym możliwym mięśniu na ciele, nawet w takich miejscach, które nigdy nie podejrzewałaby, że mogą boleć. Starała się walczyć z taką samą zaciętością jak wcześniej, jednak przez zmęczenie i ból miała nieco opóźniony czas reakcji. Halo, przecież była tylko człowiekiem! Nie miała nadludzkiej siły, a tym bardziej nigdy nie była wielką fanką żadnego wysiłku sportowego za wyjątkiem tych treningów z Nat lub Philem.

Dochodziła do wniosku, że udział w tej wojnie to był najgorszy pomysł, na jaki kiedykolwiek mogła wpaść w całym swoim życiu. Jednak nawet pomimo tego, zdawała sobie sprawę, że gdyby miała wybierać jeszcze raz, to nie zmieniłaby swojego zdania. Była głupią idiotką, tak wiedziała o tym, ale ostatecznie nie mogła siedzieć i patrzeć, kiedy reszta walczyłaby w Nowym Jorku i próbowała ocalić ludzkość. Od tej chwili należała do Avengersów, a to do czegoś zobowiązywało.

Grace szybko skoczyła za przewrócone auto, uciekając przed kolejnym atakiem. Złapała kilka nierównych oddechów, a kiedy wychyliła się do tyłu, by ocenić sytuację, wiedziała, że ma przesrane. Na ulicy znajdywała się tylko Stark – nigdzie nie było Hulka, Natashy, czy chociażby Rogersa. Nawet w górze nie widziała nikogo, a liczyła na to, że uda jej się dostrzec gdzieś Tony'ego. Była sama, a dodatkowo otaczała ją wataha krwiożerczych, chcących ją zabić Chitauri. Spojrzała na swoje ręce, które zaczęły niespodziewanie drgać. Czuła dziwną energię, która buzowała w jej żyłach i zdała sobie sprawę z tego, że po raz pierwszy używała swoich mocy w tak dużej ilości. Bała się tego, co może z tego wyniknąć, zwłaszcza że z każdym kolejnym atakiem, coraz mocniej odczuwała pulsowanie w swoich żyłach. Nie był to ból, tylko coś w rodzaju tego nieprzyjemnego uczucia, tak jakby coś ją swędziało. Chociaż, już sama nie wiedziała do końca, czy to naprawdę odczuwała, czy tylko jej się to wydawało.

Westchnęła bezgłośnie, złączając swoje dłonie razem i starając się uspokoić. Czuła, że nie wyjdzie z tego żywo i taka myśl spowodowała, że skuliła się jeszcze bardziej. Nie chciała umrzeć, wiedziała, że miała jeszcze zbyt wiele rzeczy do osiągnięcia. Poza tym chciała założyć rodzinę, taką prawdziwą, której ona nigdy tak naprawdę nie miała. Pragnęła się w końcu zakochać do utraty tchu i nie wyobrażać sobie życia bez tej drugiej osoby, tak jak Tony nie wyobrażał sobie swojego funkcjonowania bez Pepper. Nie mogła teraz, tak po prostu zginąć.

Podskoczyła przestraszona, kiedy usłyszała wystrzał broni, wyrzucając sobie, że po raz kolejny strach bierze nad nią kontrolę. Samochodem zatrząsnęło, a okropne odgłosy zbliżających się Chitauri były, coraz bliżej. Grace wiedziała, że jej aktualna kryjówka była najgorszą, jaką mogła wybrać, ale było już za późno na takie wnioski, zwłaszcza że była otoczona i nie miała żadnej szansy na ucieczkę.

GRACE STARK: ADVISER [1], iron manWhere stories live. Discover now