VI- Nie dam rady.

1.3K 50 0
                                    

Czas w towarzystwie mojej cioci i Freddie'ego minął bardzo szybko. Jeśli chodzi o prezenty, to od Lilly dostałam "Burzę", Williama Shakespeare'a. Od Dorcas dostałam nowego walkmana. A, od Marlene dostałam słuchawki. Jeśli chodzi o Alice, to otrzymałam bluzę z napisem na plecach "I'm chocoholic, baby". Wracając do teraźniejszości. Jest już 08:40, a o 10:00 odjazd, więc jadę razem z ciocią na King' s Cross. Wysiadłam z samochodu i zabrałam wszystkie bagaże. Pożegnałam się z ciocią, po czym wbiegłam w barierkę między peronem dziewiątym, a dziesiątym. Weszłam do pociągu i szukałam dziewczyn. W końcu je znalazłam. Siedziały, o zgrozo, z huncwotami. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do przedziału witając się z dziewczynami.
- A, my, to co?
- Wami się nie interesuję.
- Jak tam święta, Tenia?
- W porządku. Ciocia kazała mi i Freddie'emu zrobić pierniczki. Skończyło się na tym, że zostaliśmy wygnani z kuchni, bo byliśmy cali w mące i czekoladzie, nie mówiąc już o kuchni.
- Dlaczego, jak coś odwalasz, to zawsze w kuchni?
- Nie wiem, Dorka.- zaśmiałam się sztucznie, ale nikt chyba tego nie zauważył.- A, jak wam minęły święta, dziewczyny?
- Petunia...
- Znowu ci dopiekała, przez to, że jesteś czarownicą?
- Tak. Co ja jej zrobiłam?
- Ona jest zazdrosna.
- O co?
- Po pierwsze, jesteś od niej dużo ładniejsza. Po drugie, jesteś zdolniejsza. Po trzecie, ją pominięto, a to ty jesteś wyjątkowa.
- Zostań moją siostrą.
- Chętnie.
- U mnie nudy, oprócz bycia bezpłatną służącą.
- Współczuję. A, u was. Dor, Marlene?
- Totalne nudy. Nawet zaczęłam czytać podręcznik od eliksirów.
- Ja wyjechałam do Irlandii z mamą. A, ty śpiewałaś coś?
- Wygłupiałam się z Freddiem do Kind of Magic.
- Serio?
- Tak, moja ciocia była załamana.
- Podobały się prezenty?
- Jasne, nie widzisz bluzy, Alice?
- Merlinie, ta bluza jest idealna, szczególnie dla ciebie.
- Mam przy sobie nowy sprzęt i słuchawki, no i oczywiście "Burzę".
- Jesteś niemożliwa.
- Wiem, Dorka.
- Za godzinę będziemy na miejscu.
- Tak jest, pani prefekt.
- Tak w ogóle, to ciesz się, że nie mam serca dawać ci szlabanów.
- Też cię lubię, Lills.
- Tenia, co mam zrobić?
- O co chodzi?
- F powiedział, że jak będziemy w wiosce, to musi powiedzieć mi coś ważnego.
- Nie martw się. To nic złego. Wiem, co chce co powiedzieć, ale nie zdradzę tego.
- Jak to jest, że każdy może powiedzieć Ci tajemnicę, a ty jej nie wyglądasz?- spytał Potter.
- Jestem osobą, która nie chce nikogo zawieść.
- Ilu osób znasz tajemnice?- tym razem, pytanie zadał Lupin.
- Chwila... Chyba ośmiu, ale może być ich więcej.
- Wow. Tak się da?
- Najwidoczniej. Marlene, wiesz, że jutro w obieg wchodzi "Księżycowa seria"?
- Już jutro?! No nie!
- Przecież zamawiałaś przedpremierowo.
- Tak, ale ma przyjść dopiero po jutrze.
- Jeszcze dużo się dowiesz o istotach nadludzkich.
- No, tak, mam ciebie. Osobę, która wie chyba wszystko na temat istot. A, wiesz, że w mojej kochanej serii będzie książka o wilkołakach?
- Co?! Daj mi!
- Zamówiłam dwie, wiedziałam, że będziesz chciała tą o wilczkach.
- Wiesz, że uwielbiam ten temat, zaraz po Shakespeare'rze.
- Wiem, dlatego masz Wybitny z OPCM.
- No, nie moja wina, że jestem tolerancyjna.
- Ty chciałaś zabić jednego chłopaka, o trzy lata starszego, na pierwszym roku, bo powiedział przy tobie, że wilkołaki to potwory.
- Nie moja wina. Nie lubię nietolerancyjnych ludzi.
- Halo, moje wy pasjonatki wilkołaków, wysiadamy.
- Już idziemy, Lilly.
- Ale, ten sierpowy z podskoku był ciekawy.
- Ona złamała kolesiowi nos.
- Dobrze wiecie, że moja ciocia jest chora na likantropię, więc nie pozwolę na obrażanie moich bliskich.
- Grzeczna zabójczyni. Chcesz zabić Pottera?
- Dajesz 1000 galeonów i załatwię to tak, żeby wyglądał na wypadek.
- Zapłacę ci potrójnie, tylko go wykończ.
- My tu jesteśmy.
- Fajnie. Lilly, schyl się. - powiedziałam i gdy Lilly się schyliła, nad naszymi głowami przeleciała wielka belka drzewa.
- Co to było?
- Pułapka na was. Mam ich jeszcze kilka.- weszłam z Lilly do zamku i na Wielką Salę. Zajęłam miejsce między Marlene, a Alice. Zjadłam kolację i poszłam do dormitorium, gdzie wykąpałam się, przebrałam w piżamę i rozpakowałam. Kiedy ścieliłam łóżko, do pokoju weszły dziewczyny.
- Co cię gryzie, Tenia?- spytała Marlene.
- Nic.
- Widzimy, o co chodzi?- tym razem spytała Alice.
- Naprawdę, nic specjalnego. Jestem zmęczona.
- Tak, a ja jestem święta. O co chodzi? - zapytała Dorcas.
- OK, ja...ja...ja... Nie dam rady.- powiedziałam, usiadłam na łóżku i zasnęłam kotary. - Dobranoc.
- Nawzajem. - zamknęłam oczy i odpłynęłam.

Hogwart, huncwoci i Shadow. Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang