EPILOG(cz. 2)

1.4K 58 8
                                    

Remus...
Coś puka w okno. Co jest? Jest sobota, 06:57. Otwieram okno i do okoju wlatuje sowa Amoryencji. Zaczęła dziobać w drzwi, czym hałasowała. Jakby chciała wszystkich obudzić. Otworzyłem drzwi, ale sowa poleciała do Jamesa i Syriusza, po czym dziobnęła ich.
- Aua! Głupie ptaszysko! - krzyknął Rogacz, po czym sowa wyleciała przez otwarte drzwi. Lecąc podrzuciła czarną kopertę. Co ona tu robi?
- Luniek, co trzymasz?
- List.
- Od kogo?
- Nie wiem.
- Czytaj, na głos i tak już nie śpimy.
- Dobrze... - zacząłecz czytać treść listu bez nadawcy.

"(Nie)drodzy huncwoci!
Chcę wam coś powiedzieć. Chodzi o to, że mam zamiar wyjaśnić skąd moje blizny. Chodzi o to, że przez was na pierwszym roku zachorowałam na depresję. Moje blizny wzięły się z samookaleczania i autoagresji, które mi pomagały. Chciałam się ukarać za to, że coś wam zrobiłam. Że przeze mnie, jesteście źli. Ale kiedy zrozumiałam, że to nie moja wina, że tacy jesteście, było już za późno. Uzależniłam się od tego, sprawiało mi to ulgę po ciężkim dniu. Do teraz wiedziała o tym tylko Lilly. Skoro już wiecie skąd miałam blizny, mam do was sprawy. Syriuszu, doskonale wiedziałam co działo się u ciebie w domu. To przez to, że moja ciocia zabierała mnie ze sobą do waszego domu jak miała jakieś eliksiry. Wiedziałam o tobie naprawdę dużo. Jamesie, mam dla ciebie radę. Nie krzycz za Lilly "Umówisz się ze mną, Evans? " podejdź do niej i spokojnie ją zapytaj. Po imieniu. Myślałam, że powiem ci to osobiście, ale nie udało się. Na koniec ty, Remusie, nawet w normalnych okolicznościach nie dałabym rady ci o tym powiedzieć. Chodzi o to, że... PODOBAŁEŚ MI SIĘ. Nie umiała bym tego powiedzieć. Pewnie zastanawiacie się, czemu ta wariatka pisze w czasie przeszłym. Mianowicie, pewnie gdy to czytacie, ja leżę już połamana i martwa pod Wieżą Astronomiczną lub z niej lecę. Mimo wszystkich krzywd, które mi wyrządziliście, chcę żebyście byli na moim pogrzebie. Nie powiem wam, że to nie wasza wina, bo to przez was zachorowałam. Jednak mimo to, zawsze możecie spojrzeć na nocne niebo i wyżalić się. Wysłucham was. Żegnajcie, huncwoci.
Do widzenia, Amortencja Shadow. "

Przeczytałem list. Przyznam się bez bicia, że cała nasza trójka płakała. Przez nas zabiła się dziewczyna, która mogła zostań bardzo dobrym magomedykiem.
- Luniek, co my zrobiliśmy?
- Ona się zabiła, przez nas.
- Nie wiem. Ale wypadałoby iść na pogrzeb.
- Ale zobacz, dopiekałeś jej z nami, a i tak się jej podobałeś.
- Nie wiem jak. Ona wiedziała o nas, generalnie wszystko.
- Musimy iść na dwór i zobaczyć, chociaż jej ciało.
- Masz rację, James. - poszliśmy w stronę błoni, pod wieżą. Była tam Lilly. Sama. Kleczała nad nią. W pewnym momencie obejrzała się za siebie i wstała. Poszła do zamku, za to my podeszliśmy do, zimnego już, ciała dziewczyny. Zobaczyłem jej podciętą szyję. Pokazałem to chłopakom, na co każdy z nas wstał. Poszliśmy spowrotem. Sprawiliśmy, że ktoś się zabił, przez nas. Nic już nie będzie takie samo.

Hogwart, huncwoci i Shadow. Where stories live. Discover now