VII- Zostawcie mnie!

1.3K 60 0
                                    

Wstałam o 07:40 i szybko się ubrałam. Poszłam na śniadanie, gdzie usiadłam jak najdalej od huncwotów. Po posiłku poszłam na błonia, pod moją ulubioną wierzę. Siedziałam i myślałam nad tym, jak przeżyć ten dzień, bez blizn. Mimo, że jest już koniec grudnia i 10:02, na błoniach jest duża ilość uczniów. Nie jest jakoś bardzo zimno, więc cieszę się, że mam dresy i bluzę. Usłyszałam kroki. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam huncwotów idących w moją stronę. Chciałam stamtąd jak najszybciej uciec, ale oni byli już obok mnie.
- Hej, łamago.
- Czego ode mnie chcecie? Nic wam nie zrobiłam.
- Już mówiliśmy, nudzi nam się. James, wiesz, co robić.
- Aaaa! Zostawcie mnie!- krzyczałam kiedy Potter trzymał moje ręce z tyłu.
- Łapo.
- Oczywiście. Levicorpus! - krzyknął Black, a ja poczułam jak wiszę do góry nogami i mam odkryty brzuch i nogi. Wspominałam, że większość mojego ciała jest w bliznach?
- Odstawcie ją!- krzyknęła Alice, która szła przed Lilly.
- Liberacorpus!
- Ty...
- Nie kończ. Lilly, zabij mnie, ja nie chcę żeby oni się nade mną znęcali.
- Chodź, pójdziemy na herbatę do Hagrida.
- Mhm.- gdy odeszłyśmy od zszokowanych huncwotów, po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Płacz ile wlezie, Tenia. Skrzywdzili cię.
- Nie chcę iść na lekcje. Oni widzieli blizny. Widać, że one nie są od podrapania.- to ostatnie dodałam szeptem.
- Już, spokojnie.- Lilly i Alice zapukały do Hagrida. Gajowy po chwili otworzył drzwi chatki.
- Cholibka, co wy tu robita?
- Przyszłyśmy się napić herbatki i wyżalić.
- Właźta. Co jest?
- Hu-huncwoci.
- Co ci znowu zrobili?
- Powiesili mnie do góry nogami. Ja im nic nie zrobiłam.
- Nie wiem, co z nimi, to fajne chłopaki.
- Oni się nade mną znęcają.
- Amortencja, przecież wiem, że nikogo byś nie skrzywdziła.
- To czemu, oni mi to robią?
-  Nie wiem. Może James myśli, że nakręcasz Lilly, przeciwko niemu, a reszta to jego przyjaciele, będą stali za nim murem.
- Ja? Ja, do niczego nie namawiam Lilki.
- Potwierdzam. Nie lubię ich za ich zachowanie wobec Teni.
- Oni nawet się do nas dosiadają i jej ciśną.
- Cholibka, chyba muszę z nimi pogadać.
- Nie musisz, Hagridzie. Dziękuję, za herbatę, muszę iść się przygotować na poniedziałek i jutro.
- Ach, no tak, jutro wyjście do wioski. Do zobaczenia, Amortencjo.
- My też idziemy i dziękujemy, Hagridzie.
- Dobrze, to pa.
- Pa.
- Lepiej?
- Tak, chyba musiałam się wygadać.
- Widzisz, rozmowa zawsze pomaga.
- Może.
- Wiecie, że już 13:20?
- Co? No, nieźle, chodźmy od razu na Wielką Salę.
- Dogonię was. Idę porozmawiać z huncwotami.
- Dobrze, tylko szybko wracaj.
- Oki.- ruszyłam w kierunku Pokoju Wspólngo, gdzie zazwyczaj siedzieli huncwoci. W połowie drogi usłyszałam ich śmiechy. Przełamałam się i poszłam w ich stronę. - Umm. Hej? Możemy pogadać? - spytałam, bojąc się, co mogą wymyślić.
-Tak. Czy ty się, no wiesz?
- To nie istotne. Może wkrótce się dowiecie. Mam sprawę do Jamesa.
- Jaką? - spytał okularnik.
- Zaczęłam się domyślać, czemu wy mnie nękacie.
- Czekamy na teorie.
- James, czujesz we mnie zagrożenie i wroga, bo myślisz, że nakręcam Lilly przeciw tobie. A tak naprawdę, nie bierzesz pod uwagę tego, że ona może cię nie lubić przez to, że się nade mną znecasz. Natomiast reszta jest twoimi przyjaciółmi, więc będzie cię popierać. Mam rację?
- Ile nad tym myślałaś?
- Dwie godziny. Analizowałam wszystko i stało się jasne. Przepraszam, za zabranie wam czasu. Narka. - powiedziałam i poszłam na Wielką Salę, do dziewczyn.
- I co?
- Powiedziałam wszystko, co powiedział Hagrid, tylko, że go nie wkopałam.
- Mówili coś?
- Nie, odeszłam.
- I dobrze. Jak coś jeszcze ci zrobią, to ich zabiję.
- Lilly, to nie ma sensu, bo naprawdę to wygląda jakbym namawiała cię przeciwko im.
- Ale, Tenia...
- Nie. Muszę dać radę sama. Hej, dziewczyny.
- Tenia, nie miałaś racji, Syriusz mnie nie zostawił.
- Dobrze, że mamy jeszcze tydzień wolnego.
- Co? Myślałam, że już w poniedziałek idziemy na lekcje.
- Tenia, ja rozumiem, że ty lubisz Eliksiry, Runy i Zaklęcia, ale daj odpocząć.
- Milcz. Co robimy po obiedzie?
- Ja, idę z Syriuszem na spacer.
- Ja, nie robię nic.
- Ja, się szykuję na jutro.
- A, ja zamierzam czytać.
- Czyli walkman pójdzie w ruch.
- No jasne.
- Idziemy na kolację?
- Ja raczej nie, ale nie wiem.
- Tak.
- Ja, nic w siebie nie wcisnę.
- Nie chcę mi się.
- Idę z Marlene.
- Spoczko, Lills.
- O, nie. Huncwoci tu idą. Schowajcie mnie.
- Czego?
- Ja, przyszedłem po Dorcas. Widzimy się później w pokoju.
- A, wy?
- Do pewnej osoby. Shadow, widać cię.
- Czego ode mnie chcecie?
- Lunio?
- Amortencjo, chodzi o to, że James nie chce przyznać ci racji, więc posługuje się w tym celu mną.
- Zrozumiałam. Możecie już sobie iść?
- No, nie wiem. Może zostaniemy.
- Dziewczyny, idę jeszcze do Skrzydła Szpitalnego.
- Po co?- spytała Lilly.
- Mam się tam spotkać z profesorem Slughornem.
- Dobrze, ale wracaj od razu do dormitorium.
- Dobrze, MAMO. - powiedziałam i poszłam do Skrzydła Szpitalnego, gdzie czekała na mnie pani Pomfrey i profesor Slughorn.
- Dzień dobry, panno Shadow.
- Dzień dobry. Wzywał mnie pan.
- Jak zapewne wiesz, za trzy tygodnie pełnia...
- Przepraszam, że przerywam. Rozumiem, że mam zrobić Wywar Tojadowy.
- Dokładnie.
- No dobrze, jeśli tylko będę miała dostęp do składników i sali, to bardzo chętnie. Zresztą za każdym razem robię Wywar Tojadowy.
- Bardzo się cieszę z panny decyzji. Może już panna iść. Proszę przyjść w poniedziałek na 17:00.
- Dobrze. - wyszłam z skrzydła, a przed nim zobaczyła, znowu, podsłuchujących huncwotów.- Ekhem. Czegoś szukacie?
- Aaaa!
- Znowu was przyłapałam.
- Serio, za każdym razem, kiedy Luniak dostawał eliksir, to ty go robiłaś?!
- Tak, moja ciocia mnie tego nauczyła. Już kilka lat robię tak silne eliksir. A teraz przepraszam, spieszę się.- rzelłam i poszłam do dormitorium. W pokoju powiedziałam o wszystkim dziewczynom i o 23:00 poszłyśmy spać.

Hogwart, huncwoci i Shadow. Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin