VIII- Muszę to zrobić. Tak będzie lepiej.

1.4K 61 8
                                    

Nowy Rok minął normalnie. Dorcas w dalszym ciągu umawia się z Syriuszem, z czego jestem zaskoczona. Lilly stara się nie pluć jadem na huncwotów, oczywiście jeśli nic mi nie robią. Ogólnie trochę mniej mi dopiekają odkąd zobaczyli blizny, teraz raczej dążą do odkrycia skąd one pochodzą. Wywar Tojadowy zrobiłam w poniedziałek. Alice i Frank chodzą ze sobą od soboty. Dziś jest już piątek wieczór, więc siedzę z dziewczynami w dormitorium i czekamy na Dorkę, bo dziewczyny chcą zrobić babski wieczór. Po około piętnastu minutach do pokoju wpadła płacząca Meadows.
- Co się stało? - spytała Marlene.
- Tenia, miałaś rację. On, mi dzisiaj powiedział, że już mu się znudziłam i, że to koniec!
- Dorka, już, spokojnie. Nie warto płakać przez takiego dupka. Pokaż mu jaką dziewczynę stracił.
- Jesteś najlepsza.
- Czas na plotki. Zacznijmy od wyzywania Blacka.- stwierdziła Lilly, na co się zgodziłam. Gadałyśmy gdzieś do 01:40 i padłyśmy. Jutro muszę wstać przed nimi i zostawić wszystkim listy. Do rodziców już wysłałam, czekają w skrzynce, za to do huncwotów i dziewczyn, poczekam do jutra...
Wstałam o 06:30 i od razu założyłam czarne rurki, czarną koszulkę, czarną bluzę z kapturem i (czarne) glany. Schowałam za (czarny ) pasek, sztylet. Zostawiłam jedną kopertę w dormitorium, na drzwiach, od środka, pożegnałam się z Mercurym i wyszłam. Ruszyłam do pokoju huncwotów i wsunęłam drugą kopertę pod ich drzwi. Ruszyłam na Wieżę Astronomiczną. Stałam tam i podziwiałam widoki. Myślałam, czy to co robię jest słuszne. Czy chcę to zrobić. Muszę to zrobić. Tak będzie lepiej. Dla wszystkich. Nikogo już nie zawiodę. Nikogo nie skrzywdzę. Nikogo nie zdenerwuję. Pozbędę się problemu. Zrobię to, teraz. Przeszłam przez barierkę oddzielającą mnie od krawędzi.
- Freddie, obudź huncwotów, a potem dziewczyny. Kocham cię, mały. - powiedziałam, a puchacz potarł swoją głową o moje czoło i odleciał. Odczekałam, aż. Freddie wróci. Wrócił, kazałam mu odlecieć do sowiarni. Teraz to zrobię. Koniec z marzeniami o byciu magomedykiem. Koniec z nauką. Koniec z huncwotami. Koniec z cierpieniem. Wyjęłam sztylet i przycisnęłam go do lewj strony szyji, po czym szybkim ruchem przeciągnęłam nim. Przytrzymałam ranę na chwilę, by schować sztylet za pasek. Stanęłam na samej krawędzi Wieży Astronomicznej. Traciłam siły. Czułam jak ulatuje ze mnie życie...
- Idę, babciu. - szepnęłam i przechyliłam się na tyle, by spaść. Leciałam, widziałam jak sztylet leci obok mnie. Poczułam mocne uderzenie i rozchodzące ciepło. Odeszłam. Nareszcie.

Hogwart, huncwoci i Shadow. Onde histórias criam vida. Descubra agora