EPILOG(cz. 1)

1.4K 58 3
                                    

Lilly...
Obudziło mnie pukanie w drzwi, zresztą nie tylko mnie. Wstałam, zerknęłam na zegarek. 07:02, kto o tej porze? Otworzyłam drzwi, a chwilę później sprzed nich odleciał Freddie. Zobaczyłam list na drzwiach. Wzięłam czarną kopertę i rozpoznałam pismo Amortencji. Coś jest nie tak.
- Od kogo to?
- Od Teni.
- Przeczytaj, na głos.
- OK. - zaczęłam czytać cały list...

" Najdroższe Lilly, Alice, Marlene i Dorcas!
Chcę żebyście wiedziały, że byłyście dla mnie jak rodzina. Kochałam was jak siostry, których nigdy nie miałam. Teraz, muszę wam coś wyznać. Coś, o czym wie tylko Lilly. Mianowicie chorowałam na depresję, mianowicie na depresję zaawansowaną. Samookaleczałam się i stosowałam autoagresję, stąd moje blizny. Nie chciałam wam tego mówić, bo bałam się, że zostaniecie ze mną tylko z litości, której nie chciałam. Teraz mam sprawę do każdej z osobna. Dorcas, wiedz, że tylko ty mogłaś zabierać mój czekolaowy szampon. Chcę żebyś zabrała wszystkie te szampony i albo je wykorzystała, albo wyrzuciła. Skrytka jest pod materacem. Lilly, zabierz wszystkie moje książki, zakładki i kubki. Alice, zawsze kibicowałam tobie i Frankowi. Zabierz wszystkie moje cukrowe pióra i czekoladowe żaby. Zabierz wszystkie moje skórzane rzeczy i przedmioty powiązane z muzyką. Marlene, powinnam powiedzieć to już jakiś czas temu, ale zanim to... Zabierz wszystkie moje pozostałe słodycze i bluzy. Skoro i tak już nie możesz się na mnie obrazić, czy nie mogę cię zranić, powiem ci to bardzo wyraźnie. PODOBAŁ MI SIĘ REMUS.
Pewnie myślicie czemu piszę w czasie przeszłym. Zapewne w tym momencie lecę z Wieży Astronomicznej lub jestem już pod nią. Pochowajcie mnie w mojej ramonesce i glanach, że sztyletem leżącym obok. Nie płaczcie po mnie. Przyjdźcie na pogrzeb ze swoimi rodzicami. Możecie wziąć ze sobą Franka, bo nigdy mi nie dokuczał.
Jeszcze raz... Kocham was i będę nad wami czuwała.
                             Wasza, Tenia. "

Gdy czytałam list, moje łzy skapywały z twarzy na sweter. Alice załamała się, podobnie jak Marlene i Dorcas.
- Dlaczego ona myślała, że będziemy z nią z litości?
- Dlaczego myślała, że mnie zrani mówiąc, że on jej się podoba.
- Dlaczego tylko ty, Lilly, o tym wiedziałaś?
- Nie umiem odpowiedzieć na dwa pierwsze pytania, ale na ostatnie, już tak.
- Więc?
- Znamy się z Tenią odkąd miałyśmy po sześć lat, więc ja mówiłam jej o wszystkim i ona mnie. Kazała mi o niczym wam nie mówić. Moja, siostra. Siostra, która mnie nie wyzywała.
- Musimy to zgłosić Dropsowi.
- Najpierw pójdziemy po sztylet. Rzekomo ma leżeć obok niej. - szepnęłam i ruszyłyśmy na dwór, gdzie leżało zakrwawione i zapewne połamane ciało Teni. Obok był srebrny sztylet z czarną rączką. Wzięłam go i zawinęłam jej szalikiem Gryffindoru. Dziewczyny poszły powiedzieć o wszystkim Dumbledore'owi, a ja zostałam, chwilę później niedaleko stanęli huncwoci i najpewniej czekali aż odejdę. Poczułam jakby ktoś mnie przytulił. Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Wiedziałam, że Tenia naprawdę nade mną czuwa.
- Za kilkanaście lat się spotkamy. Do zobaczenia, Tenia. - powiedziałam i odeszłam od jej zimnego ciała, którego twarz była uśmiechnięta. Odeszła. Szczęśliwa.

Hogwart, huncwoci i Shadow. Where stories live. Discover now