18. Tysiąc razy

1.4K 54 12
                                    

Gdy tylko dotarłam do domu, postanowiłam od razu zadzwonić do Ashtona. Ciotka miała wrócić ze zmiany dopiero za kilka godzin, więc miałam jeszcze chwilę prywatności i intymności dla siebie. Usiadłam przy biurku i nie pisząc nawet do szatyna, czy może rozmawiać, kliknęłam w ikonkę video rozmowy. Spojrzałam na spoczywającą na stosie podręczników kopertę. Czekając na zatwierdzenie rozmowy, wzięłam ją do ręki i delikatnie uchyliłam, zaglądając do środka. Bilet nadal znajdował się na swoim miejscu.

- Podoba się prezent?

Podskoczyłam lekko na dźwięk jego głosu. Szybko zamknęłam kopertę z powrotem, odrzucając ją na biurko. Szatyn siedział tym razem w nieznanym mi miejscu. Za jego plecami znajdowały się duże, przestronne okna oraz jasne światło padające z sufitowych lamp.

Ciężko było odczytać emocje na twarzy Irwina. Kącik jego ust lekko drgnął, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy, jednak wydawał mi się być... smutny? Przygnębiony? Lekko zagubiony?

- T-tak - odparłam jąkliwie, gdy zdałam sobie sprawę, że przez chwilę milczałam, wpatrując się w niego jak w obrazek - Ale nie mogę z niego skorzystać. Sam dobrze wiesz... przerabialiśmy ten temat tysiąc razy, Ashton

- Wiem, ale może kiedyś zmienisz zdanie - uśmiechnął się słabo, uciekając wzrokiem - Chciałem dać ci coś, co przypominałoby ci o mnie - próbował brzmieć wesoło, jednak coś nie pozwoliło mu uaktywnić starego, zabawnego Ashtona. Coś wyraźnie nie dawało mu spokoju.

I nagle zdębiałam, ponieważ zaczęłam przypominać sobie wydarzenia poprzedniego wieczora. Obraz był niezbyt kompletny, jednak pamiętałam pojedyncze rzeczy. Calum i ja siedzieliśmy w restauracji. Zjedliśmy już kolację, opróżniliśmy pierwszą butelkę wina. Żartowaliśmy, wygłupialiśmy się jak starzy znajomi, którzy spotkali się po latach. W pewnej chwili odezwał się telefon Hooda. Dzwonił kilka razy, jednak brunet nie zamierzał go odbierać. W końcu jednak dał się namówić, aby zobaczyć, kto jest aż tak nachalny. To był Ashton. Siedziałam obok Caluma, więc słyszałam dobrze głos Irwina dobiegający z urządzenia. Był zdenerwowany, przejęty. Mówił szybko, a jego barwa głosu pociemniała. Hood rozłączył się, gdy szatyn był w trakcie wypowiadania zdania. Na pewno nieźle się wkurwił.

A co jeśli basista po przejściu przez bramki zadzwonił do niego? Powiedział mu, co między nami się wydarzyło? Oczywiście, do niczego nie doszło, jednak sam fakt, że spaliśmy w jednym łóżku nie znając się nawet doby, był nieco szokujący. Nie podejrzewałabym o to Hooda, jednak wyraz twarzy Ashtona nie dawał mi spokoju.

- W-wszystko w porządku? - spytałam nieśmiało, przerywając panującą między nami ciszę. Na dźwięk mojego głosu Ashton zmrużył oczy, zapatrując się w punkt ponad ekranem jego smartfona.

- Tak

- Widzę, że coś się dzieje - nie dawałam za wygraną. Jeśli telefon Hooda był prawdą, chciałabym, żeby Ashton powiedział cokolwiek. Wyzwał mnie od szmat, zdzir, zdrajczyń... ale nie mogłam znieść milczenia i tego smutku w jego oczach.

- Cholera - syknął, odchylając głowę do tyłu - Po prostu martwię się o ciebie! Myślałem, że gdy przylecisz do LA wszystko się zmieni. Będę miał cię przy sobie i będę mógł cię chronić fizycznie, a nie jedynie przez ekran zasranego komputera i słownych groźbach skierowanych do ludzi, którzy cię krzywdzą

- Ash...

- Tak, wiem! - podniósł głos, jednak opanował się w sekundzie, widząc drżenie moich rąk - Wiem, że to niemożliwe

- J-ja... ja wiem, że nigdy cię o to nie prosiłam, ale... przyleć do mnie. Do Glasgow. Chociażby na weekend

- Nie mogę, Cath - pokręcił głową - Jestem osobą publiczną i każdy mój najmniejszy ruch jest kontrolowany przez media, przez fanów... Gdybym wyleciał nagle do Glasgow, wszyscy zadawaliby pytania... dlaczego, po co? Ludzie zaczęliby węszyć i nie mielibyśmy nawet chwili dla siebie. Wiem, że brzmię teraz jak nie ja. Uwielbiam fanów i każde spotkanie z nimi, czy rozmowa daje mi dużo radości, ale czasami niektórzy nie potrafią uszanować czyjejś prywatności i wejdą ci nawet do łóżka, gdy nadarzy się taka okazja - wytłumaczył, a ja tylko milczałam, co jakiś czas przytakując głową na jego słowa - Jedyne czego chcę, to twojego bezpieczeństwa i tego, żeby nikt nigdy nie wpieprzył ci się butami w życie. To wbrew pozorom nie jest takie fajne, gdy nie możesz nawet spokojnie wyjść po bułki do sklepu

- Rozumiem, Ash - przerwałam mu w końcu - Rozumiem...

- Zasługujesz na jak najlepsze życie, Cath, a ja, chociażbym bardzo chciał, nie mogę ci go zapewnić. Staram się, jednak nie tak, jakbym tego chciał - zaśmiał się cicho - Uwierz mi, że gdybym tylko mógł, siedziałbym w Glasgow już od kilku tygodni, a ty miałabyś mnie dość

- Nie mów tak - powiedziałam cicho, mocno przygryzając dolną wargę.

- Ale taka jest prawda. Chciałbym choć na jeden dzień zamienić się w zwykłego, nierozpoznawalnego człowieka. Już nawet nie pamiętam, jak to jest żyć bez paparazzi i dziennikarzy na każdym kroku - chłopak na ekranie urwał swoje przemyślenia, spoglądając na znajdującą się przed nim rzecz lub osobę - Przepraszam, Cath, ale muszę kończyć. Odezwę się jutro po twoich egzaminach

- Dzień dobry panie Irwin! Czy mógłby pan odpowiedzieć na parę pytań? - usłyszałam, zanim połączenie zostało zakończone. Zamknęłam klapę laptopa i podparłam brodę na dłoni. Westchnęłam przeciągle, a mój wzrok ponownie spoczął na leżącej na biurku kopercie.

Gwałtownie się wyprostowałam i chwyciłam prostokątny papier. Podniosłam się z fotela i po drodze do drzwi, wyrzuciłam kopertę z biletem do kosza na śmieci.
 

***
 

Calum przebudził się, gdy poczuł na swoim barku delikatny, kobiecy dotyk.

- Wylądowaliśmy proszę pana - usłyszał z ust niskiej, szczupłej blondynki ubranej w granatowo-czerwony strój stewardessy, gdy ściągnął z uszu swoje słuchawki.

- Tak, tak. Dziękuję - rzucił szybko, poprawiając spoczywające na jego nosie okulary przeciwsłoneczne oraz czapkę, której daszek nachodził mu na oczy. Szybko podniósł się ze swojego fotela ulokowanego przy oknie po prawej stronie samolotu i odebrał od kobiety swoją walizkę, z którą czekała na niego przy wyjściu z samolotu. Skinął głową, posyłając jej delikatny uśmiech i wyszedł na zewnątrz.

Od razu uderzyło go ciepłe, kalifornijskie powietrze. Nie przygotował się na aż tak dużą zmianę temperatury. Ściągnął z siebie skórzaną kurtkę i przewiesił ją przez ramię. Chwycił rączkę swojej granatowej walizki i ciągnąc ją za sobą, podążył w stronę stojącego w oddali mężczyzny. Ubrany był w czarne, smukłe jeansy i czerwoną koszulę w czarne grochy. Niespokojne rozglądał się po lotnisku, wyglądając osoby, na której odbiorze jej zależało. Co chwila poprawiał schodzącą mu na oczy grzywkę, jednocześnie spoglądając na znajdujący się na jego nadgarstku zegarek. Gdy spostrzegł zmierzającego w jego stronę Caluma, przestał wykonywać niespokojne ruchy. Skrzyżował ręce na piersi i czekał, aż brunet do niego dołączy.

- Siema - przywitał się, gdy basista zatrzymał się obok niego. Poczekał, aż stabilnie postawi swoją walizkę i rozłożył ramiona, witając się z przyjacielem mocnym uściskiem - Jak lot?

- Bezproblemowy - odparł zgodnie z prawdą, odsuwając się od mężczyzny i ponownie chwytając za walizkę - Mam ci sporo do opowiedzenia. Glasgow jest naprawdę cudowne, a ta twoja panna... anioł nie dziewczyna

- Zamieniam się w słuch - Ashton uśmiechnął się szeroko i razem z Hoodem ruszyli w stronę parkingu, gdzie stał samochód szatyna.






x x x x

Twitter:
#AloneTogetherFF

Alone Together // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz