Król

128 7 1
                                    

Po Hogsmeade spacerowałam samotnie. Można było powiedzieć, że obraziłam się na Ronnie i Lily, które -jakby nie patrzeć- poszły razem z McKinnon i Meadows. Zrobiło mi się przykro gdy do głowy wpadła mi jedna okrutna myśl. A co jeśli wszyscy się ode mnie odwracają ponieważ mam coś wspólnego z Doileyem?!

Podczas powrotu do Hogwartu nie mogłam nie zauważyć tych spojrzeń i szeptów. Mogłam odetchnąć ze spokojem gdy w końcu dotarłam do pokoju. Ponownie przeczytałam list Doileya do mnie i miałam pewność. W Hogwarcie kwitnie zabójcza gra. Doiley był graczem. Nie zrobił zadania i musiał zginąć. 

A teraz to ja muszę dołączyć do gry. Zrobię wszystko żeby się w niej znaleźć.

Następnego dnia szłam szkolnym korytarzem i oglądałam swoje książki. Powtarzałam historię i szukałam jakiejkolwiek wzmianki o grze. W tym zamyśleniu wpadłam na kogoś. Jak łatwo można się domyślić- tą osobą był Syriusz.

-Dzień dobry skarbie-puścił mi oko. On jedyny w tej szkole nie patrzył na mnie jak... jak inni. Czyli jak na osobę, która miała coś wspólnego z Dorianem. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna ale nigdy nie powiedziałabym tego na głos. Uśmiechnęłam się.

-Dzień dobry. Zawsze stoisz w przejściu?

-Spokojnie. Wpadają na mnie tylko ładne dziewczyny.

 Ponownie się uśmiechnęłam 

-No to w takim razie nikt na Ciebie zazwyczaj nie wpada

-Ty jesteś wyjątkiem-chłopak otoczył mnie ramieniem a ja nic nie zrobiłam. Nic a nic! Kiedyś za takie coś dostałby ode mnie a teraz? To było dziwne. Coś się zmieniło i to na dobre. A ja nie miałam nic przeciwko. Nie wiem czy to dobrze czy źle

-Ziemia do Edy. Jaką mamy teraz lekcje?

-Dwie godziny eliksirów. Ze ślizgonami.-odpowiedziałam i razem z Blackiem ruszyliśmy w stronę klasy. Zdziwione spojrzenia posłały nam moje ex-przyjaciółki i reszta Huncwotów. Olałam ich. Nie są moimi przyjaciółmi. Nikt się nie dowie. A król Gryfów* sam mnie znajdzie. Na pewno.

Na eliksirach Syriusz usiadł obok mnie. Razem zrobiliśmy eliksir słodkiego snu i zgarnęliśmy punkty dla domu Lwa. To była całkiem dobra lekcja. Podczas przerwy pomiędzy lekcjami Syriusz zrezygnował z siedzenia z Huncwotami i usiadł ze mną. To było naprawdę miłe. Oparłam głowę o ramię chłopaka a on otoczył mnie ramieniem. Potrzebowałam tego. Ciepła drugiej osoby. Czy to znaczy, że kochałam Syriusza? Tak. Zakochałam się w Syriuszu Idiocie Cassanowie przystojniaku nr.1 Blacku. To niedobrze, prawda? 

Wieczorem postanowiłam posiedzieć jeszcze w pokoju wspólnym. O tej porze nie było tam prawie nikogo.

Ale Syriusz był.

Prawie od razu do mnie podszedł

-Jak się panienka czuje, madame?

-Jak pana widzę, to od razu humor mi się poprawia sir-odpowiedziałam ze śmiechem. Szarooki delikatnie pocałował mnie w czoło i położył się na kanapie tak, że głowię miał na moich kolanach. Przybrałam karcącą minę

-Nie za wygodnie sir?

Chłopak uśmiechnął się promiennie 

-Jakbyś mnie jeszcze pogłaskała to..-nie pozwoliłam mu dokończyć zdanie. Pochyliłam się i pocałowałam go delikatnie w usta. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.

-Jakże panienka dobrze całuje, madame

Zaczęłam się śmiać. To był czysty, perlisty śmiech radości. Kochałam tego chłopaka, który śmiał się leżąc mi na kolanach. Ale miałam misję do robienia. Musiałam dołączyć do gry. Ale to nie był czas na myślenie o tym. Nie teraz.

Syriusz zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak, bo podniósł się z moich kolan i zaczął mi się bacznie przyglądać

-Co jest, słońce?

-Nic, gwiazdko- uśmiechnęłam się. Nie uwierzył

-Możesz mi powiedzieć. Jestem beznadziejnym słuchaczem ale robię wyjątki-mrugnął do mnie.

-Jestem po prostu zmęczona...-znowu go pocałowałam i wstałam kierując się do sypialni.


-----------

*wszystko zostanie wyjaśnione w późniejszych częściach 


You broke my heart, SiriusTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang