Rozdział I

3.3K 168 13
                                    

  -DRRRRRRRRRRRYN!

Cholerny budzik. Już się przygotowywałem do przekręcenia na drugi bok, gdy przypomniałem sobie że to już dziś. Zrezygnowany otworzyłem oczy, poleżałem jeszcze pięć minut i w końcu wygramoliłem się z łóżka. Jak zwykle rano, najpierw prysznic, a potem śniadanie. Jednak dziś gdy w końcu się rozbudziłem za bardzo się stresowałem, żeby cokolwiek zjeść. Ubrałem się w strój galowy i za poleceniem mojego smartfona poszedłem na pociąg żeby dotrzeć do mojej nowej szkoły. Idę teraz do liceum - wcześniej podstawówka i gimnazjum były w tym samym miejscu z tymi samymi ludźmi. Cieszę się, że zmieniam otoczenie,  ale ze względu na to, że jestem kiepski w szybkim nawiązywaniu znajomości, troszkę się stresuje. Zresztą nie za bardzo mnie obchodzą inni ludzie. Po gimnazjum kontakt mi pozostał jedynie z moimi dwoma najlepszymi kumplami i  tyle mi wystarczy. Jedyne czego chcę to zerwanie z nudą i monotonią z jaką do tej pory żyłem.

            Zabrzęczał mi telefon, oznajmiając że jestem u celu. Okej, to bardzo dziwne, ponieważ wg. mojego telefonu najwyraźniej "celem" była uliczka prowadząca do lasu a nie przystanek pociągu. Super, z tak świetnie zapowiadającym się dniem zacząłem krążyć po okolicy szukając peronu. Miałem 3 min do przyjazdu kolejki i gdy już straciłem wiarę w to, że znajdę cokolwiek  usłyszałem dźwięk maszyny. Szkoda tylko że on akurat odjeżdżał, a nie przyjeżdżał. Pogratulowałem sobie w myślach tego, że zaufałem  temu przeklętemu urządzeniu. Trudno, wyszedłem na główną drogę i poszedłem w stronę centrum miasta gdzie znajdowało się liceum. W najlepszym wypadku będę tam za godzinę. Nie ma to jak spóźnić się na rozpoczęcie roku. Przeklinając w głowie telefony, siebie i pociągi szedłem jak najszybciej mogłem. Kątem oka zauważyłem jak śmignęło piękne granatowe (prawie  czarne), matowe BMW, jakiś nowszy model . Zjechało na pobocze tuż przede mnie. Dziwne. Gdy szedłem, chciałem przejść zwyczajnie obok, ale zatrzymał mnie głos.

    -Wyglądasz trochę nie na miejscu w tym stroju, na głównej drodze. Czyżbyś zmierzał do szkoły?

Odwróciłem się i zobaczyłem w samochodzie z otwartym oknem chłopaka, który wyglądał na starszego ode mnie. Pewnie gdyby  zobaczyła go jakaś dziewczyna zaraz by miała problem z oddychaniem. Miał czarne włosy lekko zmierzwione, opadające na czoło.  Mocno zarysowaną szczękę, lekki zarost jakby nie zdążył się rano ogolić. Wyraziste i mocne oczy w kolorze brązowym, prawie czarnym.  Prosty klasyczny nos i pełne usta koloru malinowego (ktoś mógłby powiedzieć, że to szminka, ale gdy się przyjrzeć nie ma było takiej możliwości). Jeszcze oparł swój łokieć o okno samochodu i zauważyłem wyraźnie zarysowane mięśnie spod białego t-shirtu. Wyraz twarzy miał przyjazny, zachęcający i lekko się uśmiechał.

    -Tak dokładnie. Dzięki mojemu kochanemu telefonowi nie zdążyłam na pociąg. - powiedziałem z gorzką nutą w głosie.

    -A co ma do tego telefon? - zdziwił się chłopak - Wskakuj, opowiesz mi po drodze, a ja podwiozę Cię do szkoły.

Nie mogłem uwierzyć, głupi jednak ma szczęście.

-Genialnie, świetnie, dziękuję Ci bardzo! - powiedziałem z szerokim uśmiechem na ustach i od razu poczułem ulgę. Zająłem miejsce obok niego. Może to nie będzie w cale beznadziejny dzień.

    -Więc, czemu winny jest twój sprzęt? - zapytał.

    -W sumie to moja głupota. Zaufałem, że dobrze mnie zaprowadzi na przystanek. Wyprowadził mnie w sumie niedaleko niego, ale w jakąś ślepą uliczkę gdzie zaczynał się las.

    -To dlatego, że to w sumie jest zadupie, telefony wariują. Cud w ogóle, że poprowadzili tutaj linię pociągu.

    -Mieszkasz tu? - zapytałem.

Black&WhiteWhere stories live. Discover now