2. Life

6.9K 347 234
                                    


— Cholera, następny... — westchnąłem, kiedy zauważyłem na ekranie laptopa kolejną wiadomość. — Mam już dość tych bachorów, które wysyłają mi ciągle te swoje super książki.

— Spokojnie, zrób sobie przerwę — powiedział mój przyjaciel, Namjoon, podstawiając mi pod rękę kubek z kawą.

Razem z Taehyungiem, moim drugim przyjacielem, postanowiliśmy wyjść coś zjeść i i takim sposobem znaleźliśmy się w restauracji Namjoona. Oczywiście musiałem pracować, więc jak zawsze zabrałem ze sobą mojego laptopa. Tae miał mi to za złe, jednak nie miałem wyjścia.

— Stary, zostaw ten komputer już.

— Czekaj, przynajmniej przeczytam. — Włączyłem wiadomość i zaśmiałem się. — Jak mam sprawdzić coś kogoś, kto używa słowa "korciło" w drugim zdaniu?

— Sam na początku nie byłeś lepszy — zaśmiał się szef kuchni, klepiąc mnie po plecach.

— Daj spokój.

Zdjąłem okulary z nosa i wyciągnąłem ręce za głowę rozciągając się. Wiedziałem, że nie wypadało, jednak to było silniejsze ode mnie. Restauracja należała do jednej z najlepszych w kraju, goście ubrani elegancko: mężczyźni w garniturach, a kobiety w sukienkach, których na co dzień żadna by nie założyła. Jedynie ja i Taehyung się wyróżnialiśmy. Jako, że nasz przyjaciel był szefem kuchni oraz właścicielem tego miejsca, to nie za bardzo przestrzegaliśmy zasad panujących tam. Namjoon załatwił nam miejsce, w którym nikt nam nie przeszkadzał, a my widzieliśmy wszystkich.

— A ty Tae, jak tam twoja kariera wokalna? — Zmieniłem temat.

— Bardzo dobrze, niektórzy nie rozumieją mojego talentu i tego, że śpiewam tylko czyjeś piosenki.

— A co innego miałbyś śpiewać? — zaśmiałem się.

— Może mógłbyś...

— Nie, nie ma mowy. Rozmawialiśmy o tym!

— Ale ja cię tak bardzo proszę. Zrób to dla mnie. — Chłopak spojrzał na mnie zbitym wzrokiem. Wiedział jaka będzie moja odpowiedź.

— Nie napiszę ci piosenki, a tym bardziej... — Nagle przerwał mi okropny huk. Zaskoczeni spojrzeliśmy w stronę źródła dźwięku. Namjoon zdenerwowany wstał i ruszył w tamtym kierunku.

— Co ty do jasnej cholery robisz?! — krzyknął na jakiegoś mężczyznę, który stał przestraszony z pokaleczonymi rękami.

— Ja... Ja nie chciałem.

— Nie chciałeś?! Nie chciałeś?! Przez ciebie moja restauracja tylko traci! Jesteś bezwartościowy i tylko wszystko psujesz!

— Przepraszam. — Ciemnowłosy zaczął pociągać nosem. Bał się mojego przyjaciela, co było widoczne na pierwszy rzut oka.

— Mam gdzieś twoje przeprosiny! Jeszcze jedna taka akcja i wylatujesz. Zrozumiałeś? — Złapał go za białą koszulę. Ten tylko pokiwał głową i odszedł, gdy tylko Nam go puścił.

— Stary, on miał pokaleczone ręce. Nie bądź takim skurwielem — powiedziałem wstając i ruszyłem w strone, w którą udał się kelner.

— Zasłużył sobie!

Pokręciłem głową. Racja, byłem bardzo wredną osobą, jednak mój przyjaciel potrafił być diabłem wcielonym.

Znalazłem go siedzącego w szatni. Usiłował zatamować krwawienie, jednak na marne. Widziałem, jak się poddaje i siada na ławce chowając twarz w dłoniach. Płakał? Niby nie powinno mnie to obchodzić, jednak zrobiło mi się go żal.

— Hej, wszystko w porządku? — powiedziałem kucając. Chłopak przestraszył się.

— Tak, tak wszystko w porządku.

— Chodź, trzeba to przemyć. — Złapałem za jego przedramię i pociągnąłem w stronę toalety. Po drodze Namjoon oczywiście musiał się wtrącić informując swojego pracownika, żeby tego dnia już poszedł do domu. Mogłem się domyślić, że nazajutrz nie będzie za ciekawie.

— Mam przerąbane — westchnął, kiedy ja bawiłem się w pielęgniarkę.

— Przepraszam cię za mojego przyjaciela. Namjoon to idiota.

— Nie, to moja wina. Jestem niezdarny, byle jaki i do niczego się nie nadaję.

Chłopak opuścił wzrok na swoje buty. Był nieśmiały i zamknięty w sobie. Sprawiał wrażenie osoby, która się już poddała.

— Nie jesteś byle jaki, nikt nie jest byle jaki, każdy jest jakiś.

— Seokjin, jestem Kim Seokjin.

— Miło cię poznać. Przyzwyczaisz się do Namjoona kiedyś. On tak na prawdę taki nie jest.

— Czy ty... Ty jesteś tym pisarzem, Min Yoongi, prawda? — Jego prawa brew powędrowała do góry.

— Tak, to ja.

— Mój przyjaciel mi nie uwierz. Powaga, on cię uwielbia.

— Miło mi. — Zaśmiałem się. Schlebiało mi to. Wiedziałem, że dużo ludzi uważa mnie za kogoś wielkiego, ale nie zwracałem na to uwagi, ponieważ nie miałem z nimi styczności. — Skończone, a teraz wracaj do domu i odpocznij. Coś czuję, że jutro nie będziesz miał lekko.

— Dziękuję za wszystko.

Wyszliśmy z toalety, chłopak ruszył do szatni po swoje rzeczy, a ja wróciłem do stolika, przy którym nadal siedział Taehyung razem z Namjoonem. Ten drugi widocznie zły spojrzał na mnie spod byka.

— Nie rozumem po co mu pomagałeś, on jest takim nieudacznikiem...

— A ty jesteś niezłym skurwysynem, traktując tak swojego pracownika. Nawet ja bym tak nie mógł.

— A to dziwne — zaśmiał się Tae, wkładając kawałek mięsa do buzi. Był on typem osoby beztroskiej. Jemu nigdy nic nie przeszkadzało, zawsze był uśmiechnięty, czym denerwował mnie najbardziej. Zawsze wszystkich zastanawiało to, dlaczego on przyjaźni się z nami. Taehyung był naszym przeciwieństwem, w każdym znaczeniu tego słowa.

— Jak im popuszczę, to nie będą się mnie słuchać.

— Ale to nie znaczy, że muszą się ciebie bać. — Pokręciłem głową i ponownie otworzyłem swojego laptopa. Wpisałem hasło i zalogowałem się na Twittera. Byłem zmęczony i chciałem napisać krótką informację do moich obserwatorów. Jedyne, czego pragnąłem w tamtym momencie, to był sen. Niestety, miałem jeszcze wiele do zrobienia.

.......

W sumie to też jest taki trochę wstęp.

Bad Artist | Yoonmin | Namjin | TaekookWhere stories live. Discover now