10. He couldn't explain why he got so concerned

2.9K 314 166
                                    

— Nie — Hyunki nawet się nie zająknął, a Hoseok poczuł, jak cały świat wali mu się na głowę.

Miał na sobie czarną koszulę i nieco za luźne spodnie, ciasno spięte znoszonym już paskiem. Dobrze pamiętał, że poprawiał akurat krawat przy koszuli, gdy wszystko legło w gruzach.

Od wypadku minęło równo sześćdziesiąt dni. Od pogrzebu — pięćdziesiąt dwa. Hoseok liczył każdy z nich, przez cały ten czas ani razu nie widząc się ze swoim starszym bratem. Po wyjściu ze szpitala, gdzie musiał odleżeć swoje połamane żebra, spędził tydzień w ośrodku opiekuńczym, po czym zaopiekowała się nim samotna ciotka, siostra jego mamy, mieszkająca w okolicach Gunsan. Zabrała go do siebie, a on nawet nie dostał słowa wyjaśnienia.

Policja przesłuchiwała go kilkukrotnie, miał też parę spotkań z psychologiem i terapeutą, szczególnie po pogrzebie. On jednak nie czuł, żeby cokolwiek płynęło lub posuwało się do przodu — czas jakby się dla niego zatrzymał, a może nawet ugrzązł w gęstym błocie, i choćby nawet chciał, to nie mógł ponownie nabrać tempa. Hoseok nie wiedział, czemu nikt nie chciał zabrać go do brata, który z przebitym płucem i uszkodzeniami rdzenia walczył o życie w specjalistycznym szpitalu w Seulu. Nie miał też pojęcia dlaczego jego brat, nawet wtedy, gdy już odzyskał przytomność, nie chciał się z nim zobaczyć, czy chociaż porozmawiać.

Hoseok potrzebował wsparcia, a ciotka, którą ledwo znał starała się jak mogła, ale nie umiała mu go zapewnić tak, jak wymagała tego sytuacja. Innej rodziny jednak nie miał — wszyscy jego dziadkowie zmarli, a ciotka była jedną siostrą jego matki, w dodatku po pięćdziesiątce i bez dzieci. Ojciec był jedynakiem.

Dlatego też tamtego dnia, na sali sądowej, Hoseok miał naprawdę wielkie nadzieje — nadzieje a wyrwanie się z miejsca, w którym nie był nawet w stanie w pełni przeżyć swojej żałoby. Bądź co bądź, był przecież tylko dzieckiem. Z tyłu głowy ciągle miał nadzieję na to, że jego rodzice pojawią się w progu i zabiorą go do domu. Potrzebował pomocy Hyunkiego by pogodzić się z faktem, że tak się nie stanie. Kto rozumiałby go lepiej niż własny brat? Przecież płynęli na tej samej łodzi, prawda?

Jednak w momencie, w którym usłyszał słowo "nie" padające z ust jego jedynego, domniemanego sojusznika w cierpieniu z tak niesamowitą pewnością siebie, uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, gdy po raz pierwszy od wypadku go zobaczył, kompletnie zblednął i przestał istnieć.

Poczuł, że ciotka chwyta go mocno za dłoń, ale on szybko ją zabrał czując, jak cały drży.

— Mam rozumieć, że nie chce pan przejąć opieki prawnej nad swoim nieletnim bratem? — Sędzia, sam z lekka zbity z tropu, pochylił się w przód i wlepił wzrok w Hyunkiego, który energicznie pokiwał głową tak, jakby chciał ten cały proceder mieć jak najszybciej za sobą. — Dobrze pan się nad tym zastanowił? Rząd pomógł by panu finansowo, zapewnił mieszkanie.

— Jestem w stu procentach pewny, wysoki sądzie.

Hoseok siedział z tyłu sali zszokowany, nie wiedząc czemu jego własny brat właśnie oficjalnie się go wyrzekł. Chciał płakać, ale nie mógł z siebie wycisnąć ani jednej łzy. Wszystkie wypłakał przez ostatnie tygodnie. Teraz liczył tylko na zjazd z górki — wszystko jednak zapowiadało się kompletnie inaczej, a on był na to wcale ale to wcale nieprzygotowany.

Hyunki nawet na niego nie spojrzał.

— Hoseok, skarbie, tak mi przykro. — Jego ciotka ponownie chwyciła go za rękę, lecz tym razem jej nie zabrał.

Chciał zatrzymać cały ten cyrk, który rozgrywał się na jego oczach lub uszczypnąć się w ramię, by wyrwać się z tego okropnego, nie kończącego się koszmaru. Dopiero wtedy, stopniowo i boleśnie, zaczęło do niego docierać, że jego życie już dawno poszło w niepamięć — że teraz będzie egzystował w ciemnej próżni, bez szans na nowy start. Że już zawsze będzie samotny, skoro nawet jego własny brat postanowił go zostawić.

THE FIREFIGHTER [yoonseok]Where stories live. Discover now