26. You know what's the date today, right?

2.1K 229 102
                                    

Był na zwolnieniu lekarskim od ponad tygodnia. Podobno miał ostre zatrucie pokarmowe i był bardzo osłabiony. Kaszlnął nawet kilka razy do słuchawki, co mało wiązało się z owymi przypadłościami, więc Kang nie do końca dowierzał, ale nie mógł zrobić nic tak długo, jak miał od niego świstek podpisany przez lekarza.

Z Yoongim czy bez Yoongiego, remiza musiała żyć własnym życiem.

Hoseok jednak, pomimo tego, że wyraźnie słyszał ten znajomy stukot metalowych schodów pod swoimi ciężkimi, służbowymi butami, to i tak nie potrafił pozbyć się uczucia, że coś zmieniło się tam już na zawsze.

— Shark! Myśleliśmy, że już do nas nie wrócisz! — Znajomi z remizy witali go wesoło z piętra, gdy wspinał się na górę z ciężką torbą przewieszoną przez ramię, a on uśmiechał się dosyć niezręcznie, nie słysząc przecież tego głosu, na którym najbardziej mu zależało, a na usłyszenie którego podświadomie liczył.

Wiedział jednak, że sam był sobie winien. Przez ponad pięć tygodni swojej rekonwalescencji całkiem skutecznie udawał przed samym sobą, że wcale nie chciał go słyszeć. Można by to chyba podpiąć pod swego rodzaju manifestację. Hoseok miał przeczucie, że cały wszechświat tak to odebrał i finalnie spełnił jego życzenie.

Powstrzymywał się bowiem również z wielkim trudem od telefonowania do Yoongiego i pisania do niego esemesów, chociaż jednocześnie nie mógł zaakceptować faktu, że ten też nie podejmował próby nawiązania rozmowy. Niczym rozwydrzony nastolatek, który nie wie czego chce, Hoseok czekał na byle jaką wiadomość, kompletnie kontrastując z sobą samym, który jeszcze chwilę po operacji przeklinał natarczywość Yoongiego.

W tamtym momencie jednak, zdesperowany i cholernie samotny, dałby się pokroić za jego zmartwiony telefon o drugiej nad ranem, nawet jeśli wybudziłby go z najprzyjemniejszego snu. Chciał łudzić się, że Yoongiemu jeszcze chociaż trochę na nim zależy. Nawet, jeżeli się wyprowadził i nic nie wskazywało na to, że miał zamiar wrócić. Nawet, jeśli nic nie wskazywało na to, że chociaż ich przyjaźń miała przetrwać. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że go okłamał i, przez nieszczęśliwy splot wypadków, dał mu dosyć twardy powód do chęci ucięcia znajomości.

A ja nigdy nie będę w stanie cię pokochać.

Hoseok potrząsnął głową i szybko ściągnął koszulkę przez głowę. Spojrzał w dół na bliznę po operacji i przejechał po jej zgrubieniu palcami powoli, zastanawiając się nad czymś chwilę. Jego usta, ściągnięte w cienką linię, miały wiele do powiedzenia. Jednakże nie było sensu w deklamacjach wypowiadanych w próżnię, więc ostatnimi czasy był bardzo cicho.

— Gotowy? — Brian zapytał go wchodząc chwilę po nim do szatni, gdy ten strzepywał służbową koszulkę, która z lekka pomięła się w torbie.

— Chyba nie mam innego wyjścia, skoro już tu jestem.

— Trochę więcej entuzjazmu — mruknął, chociaż sam nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. — Od rana jesteś jakiś smętny.

— Dziwisz— Zresztą, nie ważne — westchnął, po czym szybko ubrał się w służbowy uniform, dłońmi wygładzając ostatnie zagięcia na materiale koszulki.

Brian obserwował go bacznie, samemu ubierając się dosyć powoli. Milczeli, póki nie dołączył do nich Namjoon i, o dziwo, jak nigdy wcześniej, sam zaczął coś im opowiadać. Oboje mruczeli coś co jakiś czas, by dać mu znać, że słuchają, chociaż sami nie wnosili zbyt wiele do dyskusji.

Żadne z nich nie było w nastroju na pogawędki. Brian czuł się źle z tym, co stało się tydzień wcześniej między nim i Yoongim. Bardzo chciał opowiedzieć o tym Hoseokowi, by chociaż trochę ulżyć swojemu poczuciu winy, ale razem z Namjoonem ustalili, że lepiej będzie zachować to w sekrecie. Nie chcieli przyprawiać przyjacielowi kolejnych zmartwień i powodów to zawodu, w szczególności biorąc pod uwagę fakt, że Brian za żadne skarby nie chciał być jednym z tych powodów. A wiedział, że to co zrobił było conajmniej karygodne. Całkiem głupie, a już na pewno szczeniackie.

THE FIREFIGHTER [yoonseok]Where stories live. Discover now