22. His name was Minwoo. And he's dead

2.5K 249 144
                                    

— Jung Hoseok, wysoki sądzie — szepnął, po czym odchrząknął i powtórzył się nieco głośniej. — Nazywam się Jung Hoseok.

Już samo wejście na salę sądową było dla Hoseoka nie lada wyzwaniem. Stare, wytarte panele pachnącego płynem do podłóg korytarza zdawały się przyciągać do siebie podeszwy jego butów niczym mocny klej.

Zresztą, od przebudzenia dosyć wcześnie nad ranem trzęsły mu się dłonie — nie był nawet w stanie wypić kawy, którą sobie zaparzył, więc po prostu siedział przy stole niezręcznie czekając, aż kłęby pary będą unosić się nad kubkiem coraz ciężej i ciężej, a napar w końcu wystygnie, kompletnie nietknięty.

— Jest pan spokrewniony lub spowinowacony z oskarżonym? — sędzia w czarnej todze zapytał go, a on pokręcił głową, czując, jak pot skraplał mu się na skroniach.

— Nie, wysoki sądzie. Jestem strażakiem z drużyny pierwszej, jednostki z Gunsan. Pomagaliśmy przy gaszeniu pożaru wraz z kapitanem Min Yoongim, a później dokonaliśmy oględzin miejsca zdarzenia — wyjaśnił drżącym głosem, a sędzia odruchowo zerknął na Yoongiego, który siedział na drewnianej ławce, próbując wygodnie się na niej umościć po własnym przesłuchaniu.

— Czy jest pan świadomy, że za składanie fałszywych zeznań grozi panu odpowiedzialność karna?

— Tak, wysoki sądzie.

— W takim razie co pan wie w tej sprawie?

Zeznania pamiętał jak przez mgłę. Yoongi zapewniał go, że ten brzmiał naprawdę merytorycznie, pomimo kilku zająknięć, ale Hoseok jakoś nie chciał mu wierzyć. Jedynym, co wyraźnie wyryło mu się w pamięci, była twarz siedemnastolatka, który, oskarżony o podpalenie własnego domu, siedział na ławie oskarżonych ze spuszczoną głową, finalnie, pod koniec procesu, przyznając się do winy.

— Nie rozumiem tego — Hoseok mruknął, trzymając w dłoniach kubek z herbatą, którą Yoongi kupił mu w niewielkiej kawiarni na rogu ulicy w centrum miasta, niedaleko budynku sądu. — Jak można zrobić coś... takiego?

— Cóż, chłopak zdecydowanie nie jest zrównoważony psychicznie. Zresztą, byłeś na miejscu i wszystko widziałeś.

— Po prostu nie pojmuję, jak można chcieć zabić własnych rodziców. Moi... Sam wiesz. Nie mieści mi się to w głowie — głośno westchnął, po czym upił łyk herbaty.

Yoongi pochylił się odruchowo w jego kierunku, przypominając sobie mimo woli ten dzień, gdy Hoseok, siedząc roztrzęsiony na podłodze w remizie, powiedział mu, że sam zabił własnych rodziców. Znając jednak jego historię miał cichą nadzieję, że już tak nie myślał. Wiedział, że rozprawa sądowa musiała być dla niego traumatyczna, ale liczył, że jedynym dobrem z tej całej sytuacji będzie nowa perspektywa, którą uda się mu przyjąć.

— Nie mówię, że ten chłopak jest zły — zaczął, a Hoseok przekrzywił głowę, patrząc mu w oczy. — Chciałbym tylko, żebyś spojrzał na siebie przez jego pryzmat.

— Co masz na myśli?

— Dobrze wiesz, co — odparł i, chociaż świadom, że zabrzmiał niezbyt delikatnie, nie dał tego po sobie poznać.

Hoseok zamilkł na chwilę, po czym uderzył kilkukrotnie opuszkami palców w blat stolika, zamyślony. Jego oczy wędrowały po sali kawiarni, póki ponownie nie zawiesił wzroku na Yoongim, który bacznie go obserwował.

— Zadzwonili do mnie ze szpitala — mruknął. — Chcą, żebym pojechał do Busan za tydzień.

Można było pomyśleć, że naumyślnie zmieniał temat, ale wcale tak nie było. Hyunki był powiem częścią tego, co miał na myśli Yoongi.

THE FIREFIGHTER [yoonseok]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz