Rozdział 8

16.3K 619 171
                                    

Obudziłam się dopiero, kiedy usłyszałam, jak jakiś przedmiot ląduje na ziemi. Wstałam z łóżka, patrząc przymrużonymi oczami na Emmę.

- Co robisz o tej godzinie?

- Idę pobiegać, idziesz ze mną? - spytała, związując włosy w niechlujny kucyk.

Westchnęłam.

Sięgnęłam po telefon, a na wyświetlaczu pojawiła się godzina 7.00. Ona powariowała? Kto normalny wstaje o tej porze? W sumie to ja i tak już nie zasnę, bo jest za jasno na dworze.

- Daj mi chwilę, tylko się ubiorę - mruknęłam, zabierając czyste ubrania i kierując się do łazienki.

Ubrałam zwykły szary T-shirt i krótkie, luźne spodenki. Włosy związałam tak samo jak ona, tyle że moje były o wiele krótsze i nie wyglądały już tak dobrze. Na nogi wsunęłam adidasy i poszłyśmy biegać.

Ostatni raz biegałam chyba rok temu. Wtedy terapeutka poradziła mi, żebym spróbowała rzucić aktywność fizyczną. I w ten sposób, moja kondycja znacznie się pogorszyła. Już po pięciu minutach złapałam zadyszkę, ale biegłam dalej. Za to Emma sprawiała wrażenie, jakby bieganie wcale jej nie męczyło. Jakby było najbardziej naturalną rzeczą na świecie.

- Czemu wstałaś tak wcześnie? - spytałam, poprawiając włosy, które opadły mi na czoło.

- Nie mogłam spać przez ten wczorajszy film - zaśmiała się jakby trochę nerwowo. - Poza tym i tak dawno już nie biegałam.

- Aha.

Biegłyśmy, dopóki naszym oczom nie ukazały się dwa ogromne boiska, bieżnia je otaczająca, mała siłownia na powietrzu i kilka leżaków.

To wyglądało jak... no... niesamowicie. Jeszcze chyba nigdy nie widziałam tylu rzeczy do ćwiczeń w tak dobrym stanie. Wszystko było czyste i całe, co dziwne, bo przecież przyjeżdżają tu całe kolonie.

- Wow - powiedziałyśmy w tej samej chwili, po czym wybuchłyśmy śmiechem.

- Ooo - ssłyszałyśmy za naszymi plecami. - Dobrze widzę?

To był Max.

- Śpiące królewny wstały o tej porze?

Za nim przybiegli Lio i Noah, obrzucając nas zdziwionymi spojrzeniami.

Na dosłownie sekundę, spotkałam się wzrokiem z Noahem. Gdybym go nie znała, pomyślałabym, że w jego oczach kryje się coś na kształt troski? Niee, niemożliwe.

- Co tu robicie? - spytała Emma, zanim ja zdążyłam się otrząsnąć.

- To samo co wy - odparł któryś.

Noah cały czas na mnie patrzył, a to wprawiało mnie w ogromne zakłopotanie. Jestem prawie w stu procentach pewna, że moje policzki są całe czerwone. Muszę wyglądać jak burak. I to spocony burak.

- Chyba nie jesteśmy pierwsi - usłyszałam zza moich pleców.

Czemu ludzie zawsze mówią coś, stojąc za mną. Czy nikt nie wie, że to potrafi być ciupkę wkurzające? Znów się odwróciłam.

Tych chłopaków nie znałam. Było ich czterech. Wszyscy blondyni.

- Jeżeli przyszliście pograć w kosza to przykro mi, ale my zaklepujemy boisko - odparł ten stojący najbliżej mnie.

- Nie ma szans. Byliśmy pierwsi. - Max przyjął obronną pozycję, zakładając ręce na piersi.

Dopiero teraz zauważyłam, że Lio trzymał piłkę do koszykówki. Tak samo, jak jeden z nieznanych mi chłopaków.

I w ten sposób zaczęła się krótka kłótnia, którą postanowili rozstrzygnąć na boisku. Ja z Emmą siedziałyśmy na prowizorycznych trybunach, to znaczy na jednej z trzech ławek i obserwowałyśmy rozgrywkę.

Mimo że tamtych było czterech, a naszych tylko trzech, to i tak nasi prowadzili dwoma punktami. Grali piętnaście minut, tak jak wcześniej ustalili, a po tym czasie usiedli zdyszani koło nas. Skończyło się na remisie, z postanowieniem odpuszczenia dogrywki.

- Jesteście dobrzy - mruknął jeden z tamtych blondynów.

- Jestem Nate. - Wyciągnął rękę w moją stronę, jakby czytał mi w myślach i wiedział, że chciałabym poznać ich imiona. - To jest Shawn, Earl i Brandon.

- Cass - przedstawiłam się i zaczęłam wskazywać wszystkich po kolei. - Emma, Wyatt, Lio i Noah

Nie mogłam oderwać oczu od Nate'a. Trzeba przyznać, że jest cholernie przystojny. Ma widocznie zarysowane mięśnie ramion i szczęki. Intrygujące zielone oczy i roztrzepane w różne strony, blond włosy.

I w tym momencie poczułam na sobie wzrok Noaha. Nienawidzę, kiedy ktoś się mi przygląda, zwłaszcza gdy tą osobą jest on. Doświadczyłam przez niego tyle cierpienia, że nawet jego spojrzenie mnie boli. A może to coś nie tak ze mną?

- Bardzo mi miło. - Chłopak zrobił śmieszny gest, jakby dygając przede mną.

Zaśmiałam się i odwdzięczyłam identycznym skinieniem.

***
- Co lubisz robić?

- Yyy - zawahałam się. - Dużo rzeczy.

Przez chwilę żadne z nas się nie odezwało.

- Szkoda, że mieszkamy tak daleko od siebie. - Podrapał się po karku, a potem przeczesał włosy ręką.

Zauważyłam, że niebo się już ściemniło. Niesamowite. Rozmawiam z nim praktycznie od bladego świtu i wcale mi się nudzi. Nawet nie odczułam potrzeby wrócenia do domku i zaszycia się tam z laptopem pod ręką.

Pomyśleć, że został już tylko tydzień. W sumie teraz zrobiło mi się smutno, że tylko tyle. Nie mogłam go poznać wcześniej?

- Może chciałabyś jutro też się gdzieś przejść? - Spytał z lekką, acz słodką niepewnością.

- Jasne - uśmiechnęłam się.

Wow. Niewiarygodne.

Looking for LoveUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum