Rozdział 23

13.1K 442 116
                                    

Obudziłam się dość późno, bo zegarek przy kanapie, na której spałam, pokazywał godzinę dziewiątą trzydzieści. Poszłam do łazienki znajdującej się obok pokoju. Szybko się ogarnęłam i przebrałam, po czym zeszłam na dół, skąd dobiegał głos Noah'a.

Wczoraj nie poznałam pozostałej części jego rodziny, bo jego tata akurat pojechał w jakąś krótką delegację, a siostra była na piżama party u koleżanki. Może to i lepiej. Może jego rodzina okazałaby się jeszcze wspanialsza i żal by mi było jeszcze bardziej wyjeżdżać.

Zeszłam i przywitałam się z na wpół gołym chłopakiem i jego mamą, która akurat coś pichciła. Oboje uśmiechnęli się na mój widok. Zrobiło mi się jakoś tak ciepło na sercu. W moim domu, kiedy się witasz, zostajesz olany, albo odprawiony do wykonania jakiegoś obowiązku. To miłe na słowa "dzień dobry" usłyszeć odpowiedź w postaci "czekaliśmy, aż wstaniesz", zamiast "Znowu dostałaś niższą ocenę niż córka sąsiadów, przynosisz nam wstyd".

Mama Noah'a zrobiła nam na śniadanie naleśniki, a sama pożegnała się i pojechała załatwiać jakieś sprawy na mieście. Podziękowałam za nocleg i śniadanie, a odpowiedzi otrzymałam długiego przytulasa.

- Możesz do nas wpadać, kiedy tylko będziesz chciała - powiedziała kobieta na odchodne.

Zostałam z Noah'em sam na sam. Nie mogłam się skupić na jedzeniu, kiedy siedział przede mną bez koszulki, z porannym nieładem na głowie. Wyglądał jak model z okładki jakiegoś magazynu dla nastolatek.

Zjedliśmy i poszliśmy do jego samochodu. Ogromnego czarnego suv'a. Byłam pod wrażeniem, że potrafi zapanować nad taką maszyną. Ja zdawałam test na prawo jazdy i nie zdałam nawet teoretycznego, więc o praktycznym nie było mowy. Pozostało mi przemieszczanie się na nogach.

- Masz wspaniałą mamę - powiedziałam chwilę po wyjechaniu z garażu.

- W końcu mam to po niej w genach. - Zaśmiał się.

- Tylko że ona wyglądała na osobę skromną, a ty się dużo przechwalasz - wypomniałam mu, na co zmarszczył nos.

- Ja się wcale nie przechwalam - powiedział jak wkurzone dziecko.

Wybuchłam śmiechem.

Tym razem nie musiałam nawigować, ponieważ Noah zdążył naładować telefon. I całe szczęście, bo z moimi umiejętnościami orientacyjnymi, znowu jechalibyśmy godzinę dłużej niż to przewidziane.

Dużo rozmawialiśmy. Najpierw on opowiadał mi o swojej szkole, a potem ja mu o mojej. Tak naprawdę nie miałam dużo do powiedzenia, bo w mojej szkole nie było żadnych imprez, ani niczego takiego. Waga była przykładana tylko do ocen i zachowania. Samopoczucie uczniów się nie liczyło. Tak czy siak, opowiedziałam mu o koncercie 5sos, na którym byłam dwa miesiące temu. Ta historia była ciekawsza według chłopaka, bo zawierała fragment z wymykaniem się z domu przez okno - tak, rodzice nie pozwolili mi iść. - i z zaśnięciem na lekcji u najsurowszej matematyczki, następnego dnia w szkole.

On powiedział mi o jego ostatnim meczu w szkole. Połowy słów nie zrozumiałam, bo były one typowo sportowe, ale potrafiłam wywnioskować, że wygrali za jego zasługą, z czego był bardzo dumny.

- I ty się podobno nie przechwalasz - prychnęłam, na co zaczął się śmiać.

***

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, było tak jak przed moim wyjazdem. Pusto i czysto. Wysiadłam z samochodu razem z chłopakiem. Obszedł pojazd i przytulił mnie. Przytuliłam go równie mocno. Nie chciałam, żeby wyjeżdżał, ale moi rodzice i tak nie pozwoliliby mu zostać.

I w tym momencie, nie mam pojęcia skąd, pojawił się Rihan. Rzucił się na nas, rozdzielając nas od siebie. Następnie zaczął się szamotać z Noah'em, który miał dużą przewagę, chociażby dlatego, że Rihan był totalnie pijany.

- Rihan! - krzyknęłam i oboje przerwali szamotaninę, patrząc na mnie. - O co Ci chodzi?

- Żaden palant nie będzie się obściskiwał z moją dziewczyną! - wrzasnął wściekły.

Wyglądał, jakby miał chęć mordu w oczach. Szczękę miał mocno zaciśniętą, a brwi ściągnięte.

- Z dziewczyną? - Noah spojrzał na mnie, unosząc brwi.

Chciałam się wytłumaczyć. Chciałam mu powiedzieć, że to nie prawda. Chciałam zrobić cokolwiek, ale wtedy Rihan przywarł do mnie swoimi ustami, równocześnie popychając na ścianę domu. Odpychałam go, ale nadaremno. Alkohol, zamiast pozbawić go sił, dał mu ich jeszcze więcej.

Usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi samochodu i uruchamianie silnika. Noah odjechał. Dopiero w tym momencie Rihan dał mi od siebie odejść. Nie zdążyłam dojść nawet do bramy, kiedy czarny Suv zniknął mi z pola widzenia.

Co jeszcze gorsze. Drzwi domu uchyliły się, a w nich zobaczyłam twarz wściekłej matki. Już wiedziałam, co się święci. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, zaczęłam biec w stronę drogi, a potem jak najszybciej wbiegłam do pierwszej lepszej galerii, wpraszając się w tłum pędzących ludzi.

Nie wrócę teraz do domu. Rodzice na pewno zrobiliby mi kilkugodzinny wykład, a później zaczęliby się drzeć. Ale co jeszcze gorsze, nie mam zamiaru oglądać teraz Rihana. On wszystko zniszczył. A Noah pewnie już mnie znienawidził.

Jak widać, pech się mnie uczepił i nie chce puścić. Ile ja bym dała, żeby mieć teraz telefon i móc zadzwonić do Noah, albo do Alice. Albo do kogokolwiek. Dać znać, że żyję. Ile bym dała, żeby teraz on był przy mnie. Dałabym wszystko. Problem w tym, że teraz nie mam niczego.

Looking for LoveWhere stories live. Discover now