Rozdział 30

12.7K 418 31
                                    

- Odłóż to - poprosiłam powoli, drżącym głosem.

Był pijany albo naćpany. Tak czy siak, nie wiedział, co robi. A mogło się to źle skończyć dla nas obojga. Moją prośbę puścił mimo uszu, ale zaczął tracić równowagę.

Nie wiele myśląc, odepchnęłam go od siebie, a chłopak upadł i z impetem uderzył głową o podłogę. Sekundę później na białych kafelkach pojawiła się ogromna plama krwi, która z każdą chwilą się powiększała. Moja panika narosła, a ręce zaczęły się trząść jeszcze bardziej. Teraz już nie potrafiłam trzeźwo myśleć. Nie miałam pojęcia co robić. Dźwięk upadającego scyzoryka raz po raz rozlegał mi się w głowie.

Na szczęście kilka sekund później usłyszałam syreny radiowozów, a funkcjonariusz policji, od razu po wejściu, wyprowadził mnie z domu.

Obraz przed oczami zaczął mi się rozmazywać. Poczułam ucisk w skroniach, a później moje kończyny zrobiły się jakby cięższe i sztywne. Chwilę później widziałam już tylko ciemność.

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą masę jakichś rurek, zwisających na różne strony. Pamiętałam dobrze, co się stało. Ale to nie mógł być szpital. Było tu duszno i ciemno.

- Jak się czujesz? - spytał jakiś mężczyzna, nachylając się nade mną.

Był ubrany w pomarańczowy kombinezon z wyszytym napisem "ratownik medyczny".

- Już dobrze - mruknęłam, podnosząc się do siadu.

- Mogłaś zemdleć, bo zaszkodziły Ci opary z tamtego domu, albo to po prostu przez szok. - Powiedział, odpinając mi kroplówkę. - Powinno już być lepiej. W razie czego zgłoś się do szpitala na badania.

Nerwowo spoglądał przez drzwi karetki. Odebrałam to jako zaproszenie do wyjścia, więc powoli wstałam. Nogi miałam jak z waty, ale powinni się teraz zajmować tymi, którzy naprawdę tego potrzebują. Wysiadłam i momentalnie wilgotne powietrze wlało mi się do płuc.

Wszędzie stały karetki i samochody policyjne. Ludzie krzątali się po całej ulicy, ogrodzie i domu Rihana. Raz po raz przejeżdżał ktoś z noszami i łóżkami, wjeżdżając do karetek. Przy płocie leżał czarny worek z... Po raz kolejny tego wieczoru zaczęłam płakać. To nie możliwe, że ktoś umarł. O ile więcej leżałoby tu zwłok, gdybym nie przyszła w odpowiednim momencie?

- Cassie! - usłyszałam znajomy głos.

To Alice. Praktycznie na mnie wpadła, przytulając się. Ona też płakała i cała drżała.

- Co tu robisz? - spytałam, wycierając oczy rękawem kurtki.

- Widziałam w telewizji - wskazała głową na posturnego mężczyznę z ogromną kamerą i stojącą przed nią szczupłą blondyneczkę. - Leci na żywo. Wiedziałam, że tu będziesz.

Chciałam znowu ją przytulić. Brakowało mi już sił, ale wtedy zobaczyłam jego. Dwóch ratowników niosło go na noszach do najbliższej karetki. Byłam na niego wściekła, ale nie chciałam, żeby umarł. A teraz gdy widzę go bezwładnie leżącego w ubraniach przesiąkniętych krwią, czuje się winna. Może gdybym z nim nie zerwała, nie zrobiłby tej imprezy. Albo może przynajmniej bym na niej była i mogła wcześniej zareagować. Może nie wydarzyłaby się taka tragedia.

- Jak na razie nie żyje jedna osoba, jednak w budynku pozostaje jeszcze wiele nieprzytomnych osób. Do końca nie wiadomo do czego tutaj doszło. Będziemy mogli państwa lepiej poinformować za kilka godzin, kiedy świadkowie zostaną przesłuchani, a teren zbadany - nadawała bez przerwy dziennikarka, robiąc wymuszoną współczującą minę do kamery. Zamilkła, gdy mnie zobaczyła. Zrobiła gest ręką do kamerzysty i oboje szybkim krokiem do mnie podeszli. - To ty zadzwoniłaś na policję, prawda?

Przytaknęłam.

- Czy wiesz, co się tutaj wydarzyło? Byłaś w środku, kiedy doszło do tragedii?

Zaprzeczyłam.

Nie chciałam z nią rozmawiać. Nie chciałam rozmawiać z nikim. Potrzebowałam spokoju. Chciałam to wszystko przemyśleć.

Odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej odeszłam, a razem ze mną Alice. Ruszyłam w stronę mojego domu. Zatrzymał nas jakiś policjant i zapisał moje dane, po czym kazał zgłosić się jutro na przesłuchanie.

Kiedy już weszłyśmy do domu, rzuciłam się na kanapę i wtuliłam twarz w poduszkę. Ciągle płakałam. Alice wiedziała, że nie chcę teraz rozmawiać. Usiadła na fotelu obok i włączyła wiadomości. Na ekranie pojawiła się ta sama blondynka. To na prawdę się dzieje.

Wykończona wydarzeniami minionego dnia, zasnęłam.

Looking for LoveKde žijí příběhy. Začni objevovat