Rozdział 13

15.2K 539 32
                                    

Zsunęłam kawałek opaskę z oczu, na tyle, że widziałam jego błyszczące tęczówki. Przez chwilę miałam wrażenie, że mienią się kilkoma kolorami naraz, ale to pewnie niemożliwe, więc załóżmy, że są tylko koloru ciemnej czekolady. Ciemnej z orzechami. Mojej ulubionej, najsłodszej na świecie. Jego oczy były najsłodsze na świecie.

Stop. Opanuj się kobieto.

Jego ręka cały czas spoczywała na mojej talii, a noga skutecznie blokowała stopy, żeby mi się nie rozjechały. Zresztą nie zrobiłyby tego, bo staliśmy w głębokim piachu, za jakąś szopą. A za ścianą tej szopy, reszta grupy. A tuż za nogami Noaha znajdował się spad do jeziora, więc jeżeli odsunie się choćby na krok, oboje runiemy do wody.

On jednak stał w bezruchu i tylko się mi przypatrywał. Grupa przeciwników minęła nas, więc moglibyśmy spokojnie wyjść z kryjówki, a jednak żadne z nas się nie ruszyło. Może żadne z nas nie chciało? Chłopak jednak powoli odszedł i podał mi rękę, kiedy był w bezpiecznej odległości od spadu do wody. Jakoś wykaraskałam się z ziemi, ale w jednej sekundzie straciłam równowagę i zaczęłam lecieć do tyłu. Pociągnęłam za sobą Noaha.

Woda nie była głęboka, sięgała tylko trochę powyżej mojej głowy. Wynurzyłam się, a chwilę potem Noah zrobił to samo. O dziwo była ciepła.

- No tak. - Przetarł twarz, aby woda nie dostała się mu do oczu. - To się nie mogło dobrze skończyć.

- Co masz na myśli. Moją jazdę na wrotkach z zasłoniętymi oczami czy... czy to, co się stało przed chwilą? - spytałam poirytowana.

Przez chwilę byłam pewna, że powie o pocałunku. Że to była pomyłka i nigdy nie powinna się wydarzyć. Ale on tylko zaczął się śmiać.

- Miałem na myśli twoją jazdę na wrotkach - powiedział z nieziemskim uśmiechem.

Moment. Wcale nie powiedziałam, że jego uśmiech jest nieziemski. I wcale tak nie pomyślałam. Nie miałam prawa tak pomyśleć.

- Dobra wychodzimy, bo reszta będzie nas szukać - powiedział i zaczął zmierzać w stronę spadu.

Nie miałam bladego pojęcia, jak on miał zamiar na to wejść, ale jakimś cudem mu się to udało. Potem jakimś cudem pomógł mi się wczołgać na ziemię i utrzymać równowagę.

Woda się z nas lała, a przemoczone włosy przyklejały mi się do twarzy. Za to jego loczki niemal całkowicie się rozprostowały. Wyglądał... stop. Skupiłam się na patrzeniu na te cholerne wrotki, które są winne temu całemu zamieszaniu.

- Co wam się stało? - wrzasnęła Alice, na co wszyscy zaczęli ją uciszać.

- Krótka kąpiel - odpowiedział Noah z przebiegłym uśmieszkiem, po czym puścił mi oczko.

Zaśmiałam się cicho, za co zostałam obdarzona podejrzliwym spojrzeniem przyjaciółki.

Druga grupa ciągle kręciła się dookoła miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Zajęło im dobre piętnaście minut, zanim nas znaleźli. Ale mimo to i tak wygraliśmy, bo nie potrafili rozwiązać dwóch zadań.

- Teraz już chyba mogę zdjąć to szataństwo - warknęłam i usiadłam na trawie.

Reszta osób koniecznie chciała odpocząć, więc nie spieszyłam się z rozwiązywaniem sznurówek. Max, który niósł moje tenisówki, rzucił mi je z odległości kilku metrów. Jakbym ja próbowała rzucić na taką odległość, to najprawdopodobniej wylądowałyby one kilka centymetrów dalej.

W końcu chwilę później mogłam zamienić te badziewia na kółkach, na moje ukochane wygodne buty. Położyłam się na plecach, na trawie. Już i tak byłam mokra i brudna, więc poleżenie kilka minut na ziemi nic nie pogorszy.

- Nie jest Ci zimno? - Usłyszałam głos Noaha.

- Nie - odpowiedziałam i nie wiem, dlaczego na moją twarz wpłynął uśmiech. Tak mimowolnie.

- Co się tak szczerzysz? - spytała Emma, kiedy już wracałyśmy do obozu.

- Nie szczerzę - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że cały czas się uśmiecham. - Po prostu mam dobry humor.

- Hmm - mruknęła. - Ciekawe dlaczego. - Zaczęła kiczowato poruszać brwiami.

- Wybij to sobie z głowy. Do niczego między nami nie doszło. - Domyśliłam się, że chodzi jej o sprawę z Noah.

- Właśnie sama potwierdziłaś moje przypuszczenia. - Zaczęła się śmiać i pobiegła przodem.

Po dłuższej chwili dorównałam kroku reszcie, jednak chwilę mi to zajęło, bo od długiej jazdy na wrotkach, czułam już zakwasy w nogach.

Szłam i patrzyłam na całą naszą grupę. W ciągu tych dwóch tygodni zyskałam tyle przyjaciół. Bardzo mnie to cieszy. Chociaż przed wyjazdem powinnam jeszcze chyba porozmawiać z Natem. Z nim też się... zżyłam? To dobre określenie chyba. A przynajmniej do niego też coś poczułam. Czymkolwiek to "coś" jest.

- Będę za wami tęsknić - jęknęła Emma, a po chwili rozkleiła się na dobre.

Zaczęła płakać i histeryzować, podczas kiedy Lio gładził ją po plecach i obiecywał, że będą utrzymywać kontakt.

Najsmutniejsze jest tylko to, że oni wszyscy oprócz mnie i Alice mieszkają stosunkowo godzinę drogi od siebie, a może i mniej. A nas dzieli od nich koło trzech godzin. Takie samo rozważanie miała Alice już w domku.

- A może złożymy papiery do szkoły w ich mieście i zamieszkamy w internacie? - zapytała, a ja wybuchłam śmiechem.

- Zwariowałaś?

- Cas, ja się zakochałam - wyznała.

Mogła się na to zdobyć, bo ani Emmy, ani Leyli nie było w pokoju. Jedna od pół godziny siedziała w łazience, a druga chyba na dworze.

- W Maxie? - spytałam ze zdziwioną miną, chociaż już od dawna wiedziałam, że tak to się skończy.

- Tak - przytaknęła. - Ale ty chyba też coś do kogoś poczułaś. - Uniosła brwi, czekając na odpowiedź, której się nie doczekała.

Poczułam, jak się rumienię. Przejrzała mnie.

- Dobranoc - powiedziałam i położyłam się pod kołdrę.

- Ustawiłaś budzik? - spytała jeszcze, na co przytaknęłam, a po chwili obie położyłyśmy się spać.

Kiedy zamykałam oczy, w myślach pokazywały mi się sceny z dzisiejszego dnia. Pocałunek. I w ten sposób zasnęłam, a spało mi się tak dobrze, jak jeszcze nigdy.

Looking for LoveWhere stories live. Discover now