"Zerwanie z przeszłością"

811 70 0
                                    

Lukasa obudziły poranne promienie słońca. Zaczął przeklinać siebie za to, że nie zasłonił wczoraj wieczorem okien zasłonami. Czasami wydawało mu się, że ta gwiazda oświetlająca Ziemię, robi mu na złość. Bo czy na serio światło, które przemierzyło miliardy kilometrów musiało wpaść do jego sypialni, idelanie trafiając Norwegowi w oczy?
Dobrze wiedząc, że to poranne słońce nie da mu już spokoju, wstał ociężale z łóżka i powolnym krokiem udał się w stronę kuchni. Teraz dopiero zdał sobie sprawę z minusów pracowania w nocy.
- Hej Emil - powiedział, po czym ziewnął, zakrywając usta dłonią.
Jego młodszy brat siedział przy stole i najwyraźniej spożywał pierwszy posiłek dnia czyli śniadanie. Lukas nie za długo się mu przyglądał.
Szybkim ruchem chwycił czarny czajnik elektryczny i nalał do niego wody, po czym zostawił, aby ciecz się zagotowała. W czasie, gdy czekał na wrzątek, zaczął przeszukiwać szafki w celu odnalezienia czystego kubka. Dopiero teraz, gdy zauważył kilkanaście szklanek w zlewie brudnych od napoju kofeinowego, zrozumiał, że te "trzy kawy" to wcale nie było tak mało jak mu się z początku wydawało.
Po chwili szukania, w końcu znalazł niebieski kubek w czarno-białe grochy w roku górnej szafki. Położył go na jasnym blacie. Teraz zaczęło się trudniejsze zadanie: znalezienie opakowania kawy. Zwykle kofeinowy produkt leżał zaraz obok czajnika, aby Lukas nie miał problemu ze zrobieniem poranneho napoju, która zawsze potrafiła podnieść go na nogi. Niestety, niczego tam nie było. Pośpiesznie zaczął przegnądać calą kuchnie, zaczynając od szuflad, a kończąc nawet w lodówce (kawa mogła być wszędzie schowana, zwłaszcza, że Lukas był wcześniej nie wyspany i mógł ją zostawić gdziekolwiek). Po chwili, gdy przeszukał pomieszczenie, nie znajdując opakowania potrzebnego do przygotowania wysoko kofeinowego napoju, postanowił poprosić brata o pomoc.
- Widziałeś może gdzieś kawę? - spytał, wciaż zagladając po raz trzydziesty do szafki.
- Skończyła się - stwierdził. - Wczoraj musiałeś wszystko wypić - dodał po chwili.
Wtedy nagle świat jakby zwolnił dla blondyna.
"Jak to? Przecież wczoraj było jeszcze pół paczki!?" - zadręczał się w myślach.
Węschnął z rezygnacją, opierając się o szarawy blat. Kawa była jedyną rzeczą, która nie zważając na porę dnia lub nocy potrafiła postawić go na nogi i sprawidź, że chłopak nie wyglądał jak zombie, który umarł kilksnaście razy.
- Taki odwyk może ci dobrze zrobić - stwierdził Emil, gdy spostrzegł, że jego starszy brat, z melancholią i zmartwieniem w oczach wpatruje sie w krajobraz za oknem.
- A chcesz, abym normalnie funkcjonował rano? - mruknął, patrząc prosto na fioletowookiego.
- Czy to nie podchodzi już pod uzależnienie? - spytał niewinnie.
Lukas już na tyle dobrze znał nastolatka, że doskonale wiedział, kiedy młodszy chciał zrobić mu na złość lub po prostu zorganizować przepychankę słowną. Ale blondyn był starszy, a co za tym idzie - inteligentniejszy, więc postanowił nie dać się sprowokować.
- Nie jestem uzależniony od kawy. - Delikatnie przymrużył ciemnoniebieskie oczy. - Mógłbym przestać ją pić, gdybym chciał, ale nie chcę - dokończył, licząc, że słowa te zamknął całą rozmowę.
Niestety, gdy tylko zakończył swoją rozmowę, usta Emila otworzyły się nieznacznie. Widząc to, Lukas postanowił postawić wszystko na jedno zdanie, które na sto procent spowodowałoby szybkie zamilknięcie młodszego.
- Czy ja ci nie mówiłem, abyś nie czytał moich nie wydanych książek? - spytał z lekko wyczuwalnym wyrzutem pisarz.
Prawdą było to, że nie od razu zauważył, że przed Emilem leżał jego czarny laptop w trybie czuwania. Początkowo nawet nie zwrócił większej uwagi na swojego brata, tylko od razu zaczął przeszukiwać szafki w celu znalezienia kawy.
Dopiero teraz, gdy pierwszy szok po nie doborze kofeiny minął, zrozumiał, że fioletowooki wnikliwie wpatruje się w ekran urządzenia.
Słysząc to pytanie z ust starszego, Emil wstał z krzesła i zaczął zmierzać w kierunku wyjścia.
- Muszę już iść do szkoły - powiedział, zakladając kurtkę w przedpokoju.
- A o której dzisiaj kończysz? - spytał Norweg, gdy jasnowłosy otworzył drzwi od mieszkania.
- Coś około szesnastej - odpowiedział na pytanie, niezbyt przyglądając się bratu. - I jeśli okaże się, że to sprzątaczka za wszystkim stoi, to będzie to zbyt oczywiste - dodał, zanim pośpiesznie wyszedł z domu.
Teraz Lukas był już pewien, że Emil nie stosował się do zasady "nie czytaj moich nie wydanych książek".
Niebieskooki węstchnął głęboko.
Nadal ospałym krokiem poszedł w stronę łazienki - miał nadzieję, że chociaż zimny prysznic sprawi, że jakkolwiek będzie mógł kontaktować się z otaczającym go światem. Poranna rutyna minęła mu wyjątkowo szybko. Można nawet powiedzieć, że chłodna kąpiel dodała mu nie co energii. Z szafy wyjął biały, ciepły sweter i spodnie w kolorze grafitu. Delikatnie rozczesał swoje blond włosy i wpiął w nie swoją spinkę.
Spojrzał w lustro w sypialni.
Teraz wyglądał już jak człowiek.
Gdy tylko sprawdził czy swoją osobą, nie będzie straszyć dzieci, udał się do przedpokoju i zaczął ubierać buty. Narzucił jeszcze na siebie zimową kurtkę i chwytając z półki plik kluczy, otworzył drzwi frontowe. Rozejrzał się jeszcze po mieszkaniu czy wszystko jest w należytym porzątku, po czym wyszedł na klatkę schodową. Przekręcił klucz w zamku i nacisnął jeszcze dodatkowo klamkę dla pewności czy dom został zamknięty.
Szybko zbiegł po schodach.
Wyszedł z budynku i gdyby nie to, że był przyzwyczajony do niskich temperatur, prawdopodobnie cofnąłby się do domu po szafik i dodatkową bluzę.
Lukas rozejrzał się dookoła.
Wszystkie drzewa posadzone wzdłuż chodnika miały już żółte, czerwone, pomarańczowe, a nawet brązowe liście. Te które spadły już na ziemię, zgarnięte były na kilka stosików, które, jak spodziewał się Norweg, zostaną niedługo zniszczone przez roześmiane dzieci, które będą w nie wskawiwać dla zabawy. Podobnie robił też niebieskooki, jednak teraz uważał, że jest już na to za stary.
Dwadzieścia jeden lat.
Lukas nawet nie wiedział, jak ten czas szybko zleciał. Przecież nie tak dawno chodził jeszcze do szkoły, a teraz był już prawowitym, dorosłym obywatelem z obowiązkiem płacenia podatków.
Mimo to, cieszył się.
Można powiedzieć, że wkońcu wyszedł na prostą. Nie chciał wracać zbytnio do przeszłości, ale wydawało mu się, że za każdym razem to ona za nim szła.
Nikt już nie patrzył na niego jak na przerażone dziecko, nie zdające sobie sprawy z brutalności świata. O której dość szybko się przekonał.

°~•●•~°

Była to połowa stycznia. Dziesięcioletni Lukas czekał przed szkołą na swojego tatę, który miał odebrać go ze szkoły. Jego lekcje już dawno się skończyły, jednak on wciąż czekał obok budynku. Powoli zaczął się martwić.
Jego dom nie był daleko. Nawet ojciec często mu mówił, żeby najzwyklej w świecie poszedł do mieszkania, jakby spóźniałby się. Mimo to, młody blondyn wiąż uparcie czekał, chodziaż niedługo mijało już półgodziny.
Wkońcu, nie wytrzymał i zaczął iść w kierunku domu. Na brzegach chodnika leżał zgarnięty śnieg, a kilku rówieśników Lukasa rzucało się śnieżkami. Chłopak nawet nie pomyślał, aby do nich dołączyć - o wiele bardziej lubił swoje towarzystwo niż innych. Często wydawało mu się, że nie pasuje do innych osób w jego klasie.
Po kilku minutowym spacerze dotarł do mieszkania. Podniósł materiałową wycieraczkę przed drzwiami i wyjął z pod niej zapasowy klucz do drzwi.
Włożył go do zamka, przekręcił i nacisnął klamkę.
W mieszkaniu było niepokojąco cicho. Lukas niepewnie zaczął po nim chodzić.
- Tato? - mruknął.
Nikt mu nie odpowiedział.
Przeszedł jeszcze kilka kroków.
Spróbował uspokoić się myślą, że mężczyzna pojechał po prostu po Emila do przedszkola.
Wszedł do salonu. Drobną, jasną dłonią opierał się o białą framugę drzwi. Rozejrzał się po pokoju.
Jego oczy gwałtownie się rozszerzyły. Z przerażenia otworzył lekko usta. Powoli zdjął z siebie szkolny plecak i położył go obok. Drżącą dłonią sięgnął po telefon leżący w przedpokoju.
Nóż, szkarładna ciecz na całej podłodzę i nieruchome ciało jego ojca bez odrobiny życia.

°~•●•~°

Lukas potrząsnął głową, przypominając sobie to okropne zdarzenie. Po tym straszliwym wypadku rodzeństwo trafiło do domu dziecka, ponieważ nie było nikogo kto mógłby się nimi zająć.
Ale przeszłość się teraz nie liczyła.
Ważne było teraz tylko to, że Lukas nie musiał się teraz niczym zbytnio przejmować i to, że Emil był bezpieczny.
Norweg stanął przed sklepem.
Teraz nic więcej się nie liczyło.

Kryminał i gorąca kawa || DennorWhere stories live. Discover now