"Skutki pierwszego śniegu"

459 49 1
                                    

Lukas jednym pchnięciem otworzył drzwi pomieszczenia. Do jego uszu dotarł charakterystyczny dźwięk dzwonka.
Od samego wejścia uderzył go aromat świeżo parzonej kawy i zapach cynamonu oraz przepysznych ciast.
Cicho westchnął, zbliżawszy się do lady. Jak zwykle zza szklanej szyby wyglądały przepiękne wygladające i pysznie smakujące potrawy wysoko kaloryczne. Już przez samo patrzenie na nie, Norweg czuł już ich słodki smak. Chwilę stał przy kasie, czekając na kogoś z obsługi.
Palcami położonymi na rogu blatu, zaczął cicho wystukiwać rytmiczną oraz szybką melodię, podśpiewając sobie coś niezrozumiałego pod nosem.
- Dzisiaj jesteś trochę później niż ostatnio - usłyszał głos obok siebie.
Uniósł swój wzrok i od razu spostrzegł Mathiasa.
- Nie będę ci się z niczego tłumaczyć - odparł Norweg, co tylko spotkało się z jeszcze większym uśmiechem Duńczyka.
Od sytuacji z remisową bitwą na śnieżki minęły dwa równe tygodnie. Przez tamto zdarzenie zdawało się, że ich relacje wróciły do czasów, gdy jeszcze każdego dnia musieli pędzić na lekcje do szkoły.
Tak naprawdę Lukas, po zerwaniu kontaktu z Mattem czuł się źle i straszliwie wręcz samotnie. Oprócz niego i Barwalda nie znał nikogo - nawet nie pamietał większości imion innych dzieciaków z domu dziecka.
Początkowo trudno było mu się przyzwyczaić do nieodpisywania na wiadomości od blondyna, ale po czasie po prostu się do tego przyzwyczaił.
Zwyczajnie zaczął go ignorować, aż pewnego dnia już nie napisał nigdy więcej.
A od Mathiasa biła chęć odnowienia kontaktu, więc Lukas postanowił to wykorzystać.
Może od sprawy ze śnieżkami nie stali się nagle wspaniałymi przyjaciółmi na całe życie, ale przynajmniej mogli się nazwać dobrymi znajomymi i to każdemu z nich wystarczyło.
- Więc... - zaczął Duńczyk. - Co dzisiaj zamawiasz? - spytał.
Norweg zastanowił się chwilę, patrząc na dostępne menu.
Jego wyzwanie polegające na posmakowaniu każdej kawy szło w najlepsze. Posmakował już kilka rodzajów i już nasuwał własne wnioski.
Cafe Latte było dla niego zbyt słabe. Bardzo mu smakowała, zwłaszcza spienione mleko, ale kawa ta nie była strasznie energetyzujaca, więc blondyn uznał, że będzie zamiawiać ten rodzaj tylko gdy nie będzie potrzebować kofeiny, a tylko napić się czegoś kawowego.
Espresso było chyba jego faworytem. Wciąż pamietał, jak pewnego dnia przyszedł do kawiarni stosunkowo wcześnie, ponieważ musiał odebrać paczkę z poczty dla Emila. Z tego co pamietał była to jakaś gra na konsolę, która nie była już dostępna w sklepach. Oczywiści, gdy przyjechał kurier, nikogo nie było w domu. Dlatego też Lukas z samego ranka kolejnego dnia postanowił popędzić do placówki, aby zdążyć przed długimi kolejkami.
Po wykonaniu tego spomplikowego zadania postanowił udać się na kawę.
Gdy tylko otworzył drzwi i podszedł do lady, już dobrze wiedział, że coś nie tak było z jego twarzą. Wskazywało na to przerażenie Mathiasa, które zobaczył zaraz po tym jak ich spojrzenia się spotkały. Może grymas zaskoczenia na twarzy Duńczynka nie był długi, ale doskonale dostrzegalny.
Jak się okazało pod jego niebieskimi oczami widnialy ciemne, prawie czarne oraz ogromne cienie, świadczące o niewyspaniu. Gdy tylko Lukas zobaczył swoją twarz w odbiciu, powiedział tylko: "Daj mi coś najbardziej pobudzającego".
I dostał Espresso.
Innym razem przyszedł do kawiarni wieczorem. Na dworze szalała ulewa, a Norweg akurat wracał z centrum miasta. Nie chcąc zmoknać, schronił się w pomieszczeniu z przeróżnymi kawami i ciastami - nie mógł narzekać na takie towarzystwo.
Był cały przemoczony i było mu zimno. Krople deszczu spływały po jego grzywce rozwianej przez mocny wiatr. Kurtkę miał całą mokrą i już czuł jak jego buty przemiękają przez kałuże na chodniku.
Wtedy też poznał poznał smak Irish Coffee, inaczej mówiąc, była to kawa po irkandzku. Nawet smak szkockiej whiskey mu nie przeszkadzał.
Po mimo mroźnej temperatury ostatnich dni, tydzień temu postanowił zamówić Cafe frappe. Słysząc to zamówienie, Mathias zdzwiwił się nieznacznie. Podniósł nawet sugestywnie brew, aby mieć pewność, że Lukas nie żartuje.
A Norweg zupełnie nie rozumiał o co mu chodziło. Przecież temperatura zerowa była idealną okazją na mrożoną kawę.
Mokkę zawsze brał w luźniejsze dni. Nie miał wtedy żadnych spraw na głowie i z czystym sercem i bez wyrzutów sumienia mógł skupić cały swój umysł na czekoladowym smaku napoju kofeinowego.
Z czasem też zauważył o której Mathias miał przerwy i całkowicie zaczął przychodzić dziesięć lub pietnaście minut przed ich rozpoczęciem.
- To co dzisiaj? - zapytał Duńczyk ponownie.
Norweg zastanowił się chwilę.
- Mokkę - powiedział. - I szarlotkę - dodał po chwili.
- Jasne! - odparł z głupkowatym uśmiechem na ustach.
Lukas odszedł od lady i zatrzymał się przy stoliku przy oknie - tym samym gdzie zasiadł pierwszego dnia.
Czekanie zaczęło mu się niemiłosiernie dłużyć. Ponownie, patrząc na świat zewnętrzny przez szybę, zaczął wystukiwać rytm swojej ulubionej heavy metalowej piosenki. Kiedy był już przy drugiej zwrotce, wyczuł kogoś obecność obok siebie. Ten ktoś położył przed nim wysoką szklankę z przepysznie pachniącą kawą, a zaraz obok szarlotkę na talerzyku.
- Zaraz wracam - powiedziała osoba i zniknła zanim Norweg zdołał podnieść wzrok.
Westchnął głęboko.
Podniósł pojemnik z napojem i powoli zaczął wypijać wywar.
Nawet nie widząc twrzy osobnika, który przed chwilą podszedł do stolika niebieskookiego, mógł określić kto to był. Taką blondwłosom czuprynę miała tylko jedna postać. Nie minęło dziesięć minut, a usłyszał jak ktoś dosiada się obok niego.
- Czyżby luźniejszy dzień? - spytał Mathias.
Norweg spojrzał na niego.
- A żebyś wiedział - odpowiedział. - Projekt w wydawnictwie dobrze mi idzie i tak naprawdę potrzebuję tylko ostatnich poprawek - dodał, przypominając sobie o prawie skończonej książcę.
Chłopak uśmiechnął się, gdy usłyszał te słowa.
Duńczyk zamiast firmowego, czarnego fartucha z logiem i nazwą kawiarni, ubraną miał teraz zwykłą, żółtą bluzę, zakładaną przez głowę, a na to zarzuconą dżinsówkę. Zrobił to tak nie dokładnie, że kołnierzyk nie był dobrze ułożony.
Jasne włosy jak zawsze były w skrajnym nieładzie, który był już na granicy artystycznego nie ładu i koszmaru każdego fryzjera. W dłoni trzymał pamierowy kubek z plastikowym wieczkiem z kawą. Jego jasnoniebieskie oczy zdawały się nieobecne, jakby coś skomplikowanego zajmowało jego umysł. Wzrok Mathiasa zawsze był rozmarzony, ale tym razem nawet się nie odzywał.
- Coś się stało? - spytał podejrzliwie Lukas.
- Nie, nic - odpowiedział szybko. - Tak po prostu myślałem, że fajnie by było gdybyśmy spotkali się w trójkę: ty, ja i Barwald. Wiesz, jak za dawnych czasów - wyszczerzył się głupkowato.
- Jasne - mruknął Norweg. - Jak chcesz.
- Serio?! - ucieszył się. - To świetnie! Uwierz mi, Barwald prawie wogóle się nie zmienił.
- Wiem.
- Co? - Mathias wygladał na zdziwionego.
- Widziałem się z nim kilka razy - sprostował Lukas.
Przez pierwsze pół roku pracy w wydawnictwie biuro miał sam. Nie przeszkadzało mu to za bardzo - nie potrzebował integrować się z innymi współpracownikami.
Aż, pewnego dnia, pojawił się nowy pracownik, z którym Norweg był zmuszony dzielić pomieszczenie.
Był to Tino. Już pierwszego dnia zaczęli wspólnie rozmawiać. Chłopak był miły, towarzystki, zawsze pomocny i nawet trochę niewinny. Jego funkcją w wydawnictwie było tłumaczenie utworów na angielski oraz fiński.
Szybko zdobył sympatię Lukasa. Niebieskooki dowiedział się, że był on z Finlandii, a do Norwegii przyjechał do ukochanego, aby zacząć z nim wspólne życie. Bondevik już szybciej wykrył, że Tino nie pochodził stąd. Zdarzało się, że kaleczył norweskie słowa i miał zupełnie inny akcent.
Szybko okazało się, że mają wspólne zainteresowania: obaj lubili podobne zespoły muzyczne i nawet poszli wspólnie na kilka koncertów. Dodatkowo razem wierzyli w teorię o multiwersum. I wciąż bulwersowali się, że naukowcy jeszcze jej nie udowodnili.
Kilka razy zdarzało się, że ktoś przyjechał po Tino, aby odebrać go z pracy, ale zawsze Norweg postanawiał zostać jeszcze w pracy na nadgodziny, więc nie miał okazji poznać tego jegomościa.
Aż pewnego dnia Finlandczyk nie wytrzymał, widząc, że Lukas zaczął popadać w pracoholizm i siłą wyciągnął Norwega z pracy.
Wtedy też spotkał ukochanego Tino, z ktorym Finlandczyk przywitał się całusem w policzek.
Jakie było jego zdziwienie, gdy okazało się, że to Barwald.
Przywitał się z nim jakby nigdy nic, chociaż dostrzegał wyraźne skrępowanie na twarzy okularnika. Grymas ten zobaczył również fioletowooki i od razu zaczął pytać o co chodzi. Przez ogromny nacisk Tina, obaj wkońcu powiedzieli o tym, że znają się ze szkoły, zgrabnie omijając temat, że to Norweg zerwał z nim kontakt.
Tak naprawdę to już na początku ostatniej klasy liceum, Barwald wspomniał coś o tym, że ma kogoś na oku. Na początku Mathias próbował ze wszystkich sił dowiedzieć się kto to taki, ale po wielu próbach zakończonych niepowodzeniem, uznał, że Szwed nikogo nie ma i tylko stroi sobie z nich żarty. Zwłaszcza, że powiedział, że jego miłość mieszka za granicą, co wydawało się podejrzane.
Mimo tego, że Lukas kolegował się z chłopakiem Barwalda, ich rozmowy ograniczały się tylko do zwykłego "hej" i pogadanek o pogodzie.
- Wiesz, - dodał Norweg - nawet za dużo nie rozmawialiśmy.
- Jasne - odparł Mathias bez większego entuzjazmu.
Niższy przygryzł lekko polik od środka - zdawał sobie sprawę, że to, że spotkał się kilka razy z Barwaldem, a do niego nawet się nie odezwał, mogło być raniące.
- A jak u ciebie? - spytał.
Postawił na zawsze sprawdzającą się kartę, czyli zmianę tematu.
- Świetnie! - odpowiedział.
I zaczeli rozmawiać o ostatnich wydarzeniach w swoich osobnych życiach, o meczach sportowych i o nowych nowinkach.
Można powiedzieć, że zachowywali się tak, jakby tych kilku lat rozłąki nigdy nie było.

Kryminał i gorąca kawa || DennorWhere stories live. Discover now