"Chłopiec zza słuchawki"

405 40 3
                                    

Na korytarzu było kilka nieznanych Lukasowi osób, co wpedzało go w niepokój. Tak naprawę to na komisatriacie nikogo nie znał.
Aktualnie siedział na jedym z plastikowych krzesełek zaraz obok policjantki. Opatulony był w jasnoniebieski koc. W dłoniach trzymał jednorazowy kubeczek z herbatą. Kobieta obok niego początkowo próbowała początkowo z nim trochę porozmawiać, ale Norweg był do tego bardzo niechętny. Na jej przyjacielskie pytania odpowiadał półsłówkami, aż policjantka dała sobie spokój. Zamilkła i po prostu dotrzymywała chłopcowi towarzystwo.
Sam Lukas wciąż przetwarzał wydarzenia ostatnich godzin.
Czekał na tatę pod szkołą, który nie przychodził.
Zniecierpliwił się i samotnie poszedł do domu.
Drzwi były otwarte, co już zaniepokoiło Bondevika.
Później zobaczył krew, bezwładne ciało na podłodze.
Na to wspomnienie chłopczyk jeszcze bardziej zacisnął swoje dłonie na kubeczku z herbatą. Policjantka najwidoczniej wyczuła jego zdenerwowanie i pogłaskała go po ramieniu, dodając mu otuchy. Lukas nawet na nią nie spojrzał.
Po swoim przerażającym odkryciu, Bondevikowi zdawało się, że wszystko dzieje się jeszcze szybciej.
Wziął w rękę telegon i wybrał numer sto trzynaście.
Był tak przerażony, że nawet nie podszedł do ofiary. Jedyne na co się odważył to odsunięcie noża, aby żadnemu z ratowników nic się nie stało. Może i nie było to odpowiedzialne, ale chyba nikt w takiej sytuacji nie robiłby logicznych czynności, a co dopiero dziesięcioletnie dziecko.
Z wymuszonym spokojem odpowiadał na wszystkie pytania osoby, do której się dodzwonił. Nie do końca wiedział po co powinnien konwersować z ratownikiem, ale wiedział, że powinnien. Nauczył się tego dość dawno, ale tylko w teorii.
Podobno kiedy był kiedyś w szkole, wtedy malutki jeszcze Emil zaksztusił się jedzeniem. Co prawda nic mu się nie stało, ale rodzice zrobili mu szczegółowe szkole z zasad pierwszej pomocy i innych takich. Było to jeszcze wtedy, gdy Ingri z nimi mieszkała.
Gdy przychechały samochody na sygnale, zdziwił się, słysząc, że powinnien teraz jechać z policjantami. Wciąż odmawiał takiego rozwiązania i żadne namawiania funkcjonariuszy nie potrafiły zmienić jego zdania. Dopiero kiedy powiedział im, że jego młodszy brat Emil jest jeszcze w przedszkolu, policjanci obiecali mu, że nim również się zajmą, a on dla własnego dobra powinnien jechać z nimi. Dopiero wtedy uległ i powoli wyszedł z mieszkania.
Tak skończył tu.
Wciąż nie wiedział co się stało z Emilem, a nawet go nie widział. To go strasznie irytowało.
Zaraz po przyjechaniu na komisariat, Lukas zaczął wypytywać wszystkich napotkanych dorosłych w mundurach o swojego brata. Nikt nie miał informacji na jego temat lub po prostu z gracją spławiali Norwega.
- Powinniśmy na nią jeszcze poczekać - usłyszał rozmowę na końcu długiego korytarza. Chłopczyk z zaciekawieniem spojrzał w tamtą stronę, aby podsłuchać kolejne zdania.
- Nie możemy zbyt długo czekać - odparł drugi rozmówca. - Wszystko wskazuje na to, że to nie był nieszcześliwy wypadek czy inne tego typu gówno - mówił trochę twardszym tonem. - Teraz są najważniesze pierwsze godziny. Może okazać się, że morderca wciąż jest gdzieś w okolicy. Jego zeznania mogą pomóc nam ustalić jakikolwiek punkt zaczepienia.
- Ale to jeszcze dziecko - stwierdziła policjantka.
- Psycholog już jest - odpowiedział. - Sala przesłuchań też przygotowana.
- Moim zdaniem jednak powinniśmy jeszcze na nią poczekać. W końcu to jej dzieci.
- O całym zdarzeniu powiadomiliśmy ją ponad dwie godziny temu - rzekł policjant. - Zaczynam wątpić czy się w ogóle pojawi - zadrwił. - Są po rozwidzie, a podobno od kilku miesięcy nawet unika kontaktu z synami. Nie spodziewaj się zbyt wiele - mruknął.
Policjantka siedząca zaraz bok Lukasa, gdy tylko zdała sobie sprawę jaką rozmowę podsłuchuje chłopak, kaszlnęła donośnie, zwracając uwagę rozmówców.
Kobieta popatrzyła na nich zawistnym wzrokiem.
Komisarze spojrzeli na granatowookiego i speszeni poszli dalej, mówiąc już o wiele ciszej. Kolejnych zdań Norweg nie był już w stanie usłyszeć.
Funkcjonariuszka policji ilusyrowała jeszcze przez chwilę otoczenie.
- Co z Emilem? - spytał jakby od niechcenia Lukas, nawet nie patrząc na policjantkę.
- Twoim bratem? - dopytała.
Chłopiec przytaknął. Był świadomy, że przez te ostatnie godziny tyle razy powiedział imię filoetwowookiego, że nie zdzwiwiłby się, jakby o młdszym rodzenistwie Lukasa każdy już wiedział.
- Niestety nie mam o nim żadnych informacji - odpowiedziała spokojnym, wyćwiczonym tonem.
Norweg popatrzył na nią kątem oka, ale zupełnie nie mógł odgadnąć czy kobieta mówi prawdę, czy jednak kłamie.
- Nic mu nie jest, prawda? - dopytał.
- Jestem pewna, że jest cały. - Policjantka uśmiechnęła się ciepło.
- To dobrze - wyszeptał Norweg.
Czyli coś wiedziała, ale chciała szybko zbyć Bondevika.
- Przepraszam - powiedział nagle inny pracownik policji. Zjawił się tak niespodziewanie, że nawet zaskoczył samą kobietę. - Chciałbym z tobą trochę porozmawiać - powiedział, wyciągawszy rękę w stronę Lukasa. - Pójdziesz ze mną? - spytał.
Chłopak popatrzył przez chwilę na niego nieufnie, ale w końcu zsunął się leniwie z plastikowego krzesełka i stanął obok mężczyzny.
- Jasne - odparł bezemocjonalnie i zaczął iść obok policjanta. Przynajmniej myślał, że to policjant. Mężczyzna w prawdzie nie miał na sobie typowego policyjnego stroju, tylko niebieską koszulę i granatowe dżinsy, ale chłopczyk dostrzegł przyczepioną do jego ubrania odznakę policyjną.
Przeszli kilka metrów korytarza w kompletnej ciszy. Później skręcili w lewo, gdzie natrafili na schody i weszli po nich na pierwsze piętro. Ponownie zrobili kilkadziesiąt kroków, aż stanęli przed drzwiami w kolorze miętowych. Dość mocno wyróżniały się na tle białych ścian.
Policjant szybkim gestem otworzył wejście.
- Wejdziesz? - spytał, przepuszczając chłopca przodem.
Lukas zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Na samym środku stał śnieżny stolik z krzesełkami w takim samym kolorze. Na jego blacie leżało kilka pustych kartek, opakowanie kredek oraz talerzyk z ciastkami. Ściany pokryte było jasnozieloną farbą z narysowanymi gdzieniegdzie kwiatkami czy motylkami. Z brzegu stały półki z książkami czy zabawkami. Lukas dostrzegł wśród nich lalki, plastikowe samochodziki czy nawet gry planszowe. Na samym jednej ze ścian zawieszone było ogromne lustro. Pokój zupełnie nie przypominało tych pomieszeń do przesłuchiwań, które widział w filmach czy serialach.
- Czy to lustro weneckie? - spytał Lukas.
- Tak - potwierdził policjant. - Nie przeszkadza ci to? - spytał.
- Nie za bardzo - odparł chłopiec.
- Jeśli chcesz, gdy skończymy, będziesz mógł zobaczyć, co jest w pomieszczeniu za lustem - zaproponował.
- Cokolwiek - westchnął Lukas. - Możemy zaczynać to, po co tu przyszliśmy? - spytał zniecierpliwiony.
- Jasne - odparł mężczyzna. - Siadaj. - Wskazał na jedno z krzesłek.
Gdy Bondevik na nim zasiadł, policjant wyjął jakiś zeszyt i podsunął dziecku talerz z ciastkami.
- Jak masz na imię? - spytał.
- Lukas Bondevik - odpowiedział spokojnie chłopczyk.
Dopiero teraz usłyszał, że ktoś jeszcze oprócz policjanta, coś zapisuje. Błyskawicznie odwrócił głowę i ujrzał za sobą kobietę w eleganckim beżowym żakiecie. Siedziała na krześle obok drzwi i pisała niewiadome dla Lukasa rzeczy. Co jakiś czas zerkała na Norega przyjaznym spojrzeniem.
- Ile masz lat? - powiedział funkcjonariusz.
- Dziesięć - odparł Lukas.
- Jeśli jakiekolwiek kolejne pytanie będzie ci przeszkadzać bądź ci się nie spodoba to o tym powiedz lub na nie nie odpowiadaj, dobrze?
- Dobrze - mruknął Lukas.
- Dlaczego przyszedłeś wtedy do domu? - spytał. - Skończyłeś wtedy już lekcje?
- Tak - powiedział Norweg.
- Zawsze wracasz sam do domu po szkole?
- Zwykle tata mie odbierał - rzekł granatowooki. - Dzisiaj też miał.
- Co się stało, że poszedłeś sam do domu? - dopytał funkcjonatiusz.
- Spóźniał się.
- Czy widziałeś kogoś nieznajomego obok twojego domu lub szkoły? - Spojrzał na Lukasa.
Blondyn pokręcił głową.
- Nie chciałeś zostać z przyjaciółmi, gdy twój tata się spóźniał? - zadał pytanie funkcjonariusz.
- Niby po co? - zadrwił Bondevik, zakładając ręce. - Osoby z mojej klasy są głupie.
- Dlaczego? - dopytał.
Chłopiec odwrócił wzrok.
Można by powiedzieć, że zdenerwował się przez takie pytanie.
- Dobrze - rzekł mężczyzna. - Możemy zmienić temat - powiedział, widząc reakcje Lukasa.
Bondevik popatrzył na niego, ale jego twarzyczka nie była już taka spokojna.
- Co z moim tatą? - spytał, zanim policjant zdąrzył zadać kolejne pytanie.
Kobieta z tyłu sali przestała pisać i wnikliwie popatrzyła na policjanta i dziecko.
- Niestety nie mam informacji na jego temat - powiedział.
"Kłamca" - pomyślał Norweg, prześwietlając go zirytowanym wzrokiem. Nawet nie próbował ukryć tego, że domyślał się, że mężczyzna nie powiedział mu prawdy.
- A z moim bratem? - mruknął już spokojniejszym tonem.
- Niestety też nic nie wiem - odpowiedział cicho policjant. - Jeśli chcesz możemy zakończyć rozmowę.
Lukas uśmiechnął się pod nosem.
- Możemy kontynować - rzekł pewny siebie.
Funkcjonariusz zajrzał do swoich notatek.
- Czy, gdy weszedłeś do domu, dotykałeś czegoś? - syptał. - Nie licząc telefonu i innych takich typowych rzeczy.
- Nie - odpowiedział szybko.
Jeśli oni nie zamierzali być z nim szczerzy, to on też nie będzie mówić im całej prawdy.

Kryminał i gorąca kawa || DennorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz