"Sytuacja absolutnie romantyczna"

463 52 29
                                    

- Cześć skarbie! - krzyknął wręcz Matthias z kuchni, widząc Lukasa w drzwiach mieszkania. - Jak było w wydawnictwie? - spytał się.
- Po pierwsze - zaczął Norweg - nie krzycz tak, bo zaraz ogłuchnę. - Podszedł do Duńczyka i delikatnie się do niego przytulił. - Poza tym nie zadawaj głupich pytań, bo dobrze wiesz co sądzę o moich wizytach w wydawnictwie. Przez połowę czasu pierdolą o głupotach, a ja muszę udawać, że ich słucham, a później powtarzają oczywiste rzeczy, które ciągle słyszę - warknął zmęczony i lekko poddenerwowany Lukas. - Co gotujesz? - spytał Norweg, patrząc niebieskookiemu przez ramię.
Matthias się cicho zaśmiał.
- Chyba mam coś co mogłoby poprawić ci humor - powiedział Køher, szybko oddalając się od granatowookiego. Po chwili zniknął za drzwiami ich sypialni.
Bondevik zmarszczył gniewnie brwi - naprawdę chciał wiedzieć, co miało być dzisiaj na obiad, a inne informacje średnio go obchodziły.
Zrezygnowany Lukas usiadł na krześle przy stole i cierpliwie (w miarę możliwości) czekał na swojego ukochanego, który ewidentnie czegoś szukał.
Znudzony oparł głowę o rękę na blacie.
Po chwili pojawił się przy nim Matthias z zbyt dużym i podejrzanym uśmiechem na ustach.
Lukas już spodziewał się najczarniejszych scenariuszy, biorąc pod uwagę nieczytelność i nienormalność swojego chłopaka.
Duńczyk ukrywał coś za plecami, trzymając to w dłoniach. Czekał aż Norweg okaże jakiekolwiek zainteresowanie.
- Co tam masz? - spytał wreszcie granatowooki, poprawiając spinkę we włosach.
Jak na zawołanie Matthias pomachał mu przed oczami jakimiś kartkami. Bondevik musiał złapać go za nadgarstek, aby cokolwiek zobaczyć.
- Oszalałeś - stwierdził Lukas, patrząc najpierw na prezent od Duńczyka, a później na niebieskookiego, który przybrał swe szczenięce oczy.
Lukas jeszcze raz przyjżał się kartkom, biorąc jedną w dłonie.
Był to bilet na koncert.
Koctert jego ulubionego zespołu heavy metalowego.
Norweg trzymał w dłoni wejściówkę na występ grupy muzycznej na drugim końcu kraju.
- Oszalałeś - powtórzył Bondevik.
Zupełnie nie miał pojęcia, dlaczego Matthias obdarował go takim prezentem. Swoją trzecią rocznicę mieli dwa miesiące temu, a Lukas nie miał teraz urodzin czy imienim.
- Dlaczego? - spytał Matthias, opierając się o stół. - Pojedziemy razem, będzie fajnie - stwierdził.
No i Bondevikowi zapaliła się kolejna czerwona lapka.
Duńczyk wręcz nie znosił ciężkiej muzyki, którą tak bardzo kochał granatowooki. Køher nie raz powtarzał to, że według niego heavy metal to tortura dla uszu. Emil miał wreszcie kompana, który też nienawidził, gdy Lukas puszczał tę "muzykę satanistów" na cały regurator w mieszkaniu. A później Bondevik się dziwił, dlaczego staje się obiektem plotek, a sąsiadki omijały go szerokim łukiem.
"Przynajmniej mam od nich spokój" - powtarzał za każdym razem Lukas, gdy podczas sprzątania puszczał swoją ulubioną muzykę, a Emil i Matthias zwracali mu uwagę.
Realacja Duńczyka z heavy metalem nie była zbyt ciepła, więc wspólny wyjazd na koncert ciężkiej muzyki po drugiej stronie kraju nie brzmiało zupełnie jak pomysł Duńczyka.
Może Køher był głupi, ale bardzo cenił sobie zdrowie swoich uszu.
- Co zrobiłeś? - spytał Norweg, lekko podnosząc brew. - To do ciebie niepodobne, abyś z własnej woli chciał jechać na koncert heavy metalowej muzyki - mówił, bawiąc się swoim biletem w palcach. - Albo coś zrobiłeś o czym jeszcze nie wiem i chcesz już się wybielić w moich oczach lub ktoś cię zmusił. Prawdopodobnie Emil, aby mieć mieszkanie dla siebie.
Duńczyk westchnął podszedł do Lukasa, stając mu za plecami. Położył swoje ręce na ramionach chłopaka i lekko go objął.
- Nie mieszaj w to Emila - powiedział. - Chciałem po prostu zrobić dla ciebie coś miłego - mówił lekko smutnym głosem.
Lukas odchylił głowę do tyłu i popatrzył na niego z zwątpieniem w oczach.
- Naprawdę - dodał Matthias, aby podreślić szczerość swoich słów.
- Będziemy tam jechać cały dzień. Jak sobie to wyobrażasz? - mruknął Bondevik.
Køher lekko się uśmiechnął, wiedząc, że Lukas wierzy w jego czyste intencje.
- Możemy pojechać dzień wcześniej i wynajmiemy jakiś pokój w hotelu - mówił swój pomysł Duńczyk. - Po koncercie przejśpimy się jeszcze w hotelu i na kolejny dzień pojedziemy. I tak mamy jeszcze trochę czasu, bo koncert będzie dopiero za dwa tygodnie i dwa dni. Co ty na to?
- Czyli Emil będzie sam w domu przez trzy dni, tak? - powiedział Lukas.
Matthias przewrócił oczami.
- A ile lat ma Emil? - spytał lekko rozbawiony Køher.
Bondevik zamyślił się chwilkę.
- Z osiemnaście? - pomyślał na głos.
- Sądzę, że da sobię radę przez te kilka dni bez nas - stwierdził Matthias.
Zwykle nadopiekuńczość Lukasa względem młodszego brata wydawała się urocza, jednak Duńczyk mógł sobie tylko wyobrażać jakie piekło przechodzi z tego powodu chłopak.
- Bardziej boję się o stan mieszkania, kiedy tu wrócimy - wytknął błąd Matthiasowi.
"Naprawdę?" - mówiło spojrzenie niebieskookiego.
- Więc...? - kontynuował Matthias.
Lukas cicho się zaśmiał.
- Pewnie moje słowa nie mają już znaczenie, bo już zarezerwowałeś pokój, prawda? - Wpatrzył się w oczy swojego ukochanego.
Zobaczył zmieszanie na twarzy Køhera.
- I tak potrzebuję twojej oficjalnej zgody - stwierdził Duńczyk. - Inaczej mógłyś powiedzieć, że cię porywam - zauważył.
- Jesteś bardziej inteligentny niż na jakiego się kreujesz - powiedział Lukas.
Wzrok Matthiasa wciąż wyczekiwał jego odpowiedzi.
- Zgadzam się - westchnął. Z radości Matthias miał ochotę go pocałować, jednak Norweg w porę go zatrzymał. - Mam jeden warunek - mówił - jeśli, gdy wrócimy już do domu, mieszkanie będzie w okropnym stanie, to ty zajmujesz się remontem, jasne?
- Jasne - potwierdził ucieszony Køher.
- To teraz możesz mnie pocałować - pozwolił wreszcie Lukas.
Matthiasowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Kryminał i gorąca kawa || DennorUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum