"Pierwszy promień nowej nadziei"

477 50 15
                                    

- Cześć - mruknął cicho Lukas, wchodząc do kuchni.
Wyglądał na straszliwie zmęczonego, włosy miał okropnie roztrzepane i zupełnie nie wyglądał, jakby tliło się wewnątrz niego chociaż trochę szczęścia.
Przy stole siedział już Emil. Był ubrany w swój codzienny ubiór i kończył śniadanie.
Widząc swojego brata, mruknął coś pod nosem.
Granatowooki nawet nie odważył się spojrzeć mu w oczy.
Otworzył szafkę, skąd wyjął kawę. Znalazł również kubek, do którego wsypał cztery łyżeczki proszku kofeinowego. Nalał wodę do czajnika i czekał.
Uśmiechnął się smutno pod nosem, uświadamiając sobie, że od swojego pierwszego spotkania z Matthiasem prawie nigdy nie robił sobie kawy w domu, ponieważ o wiele bardziej lubił chodzić do swojej ukochanej kawiarnii. Ale nic nie może przecież trwać wiecznie.
Nie pojawił się już kafejce od dziesięciu dni.
Od nieudanej randki Bondevika i jego kłótni z Emilem, minął już ponad tydzień. Od tamtego wieczoru nie odezwał się ani do fioletowookiego, ani do Matthiasa. Przez te wszystkie dziesięć dni zdawało się, że te dwie osoby przestały istnieć dla blondyna.
- Muszę już iść do szkoły - odparł nastolatek, pośpiesznie wstając id stołu. Dopił resztę soku jabłkowego, niczym błyskawica ubrał kurtkę i wyszedł z mieszkania, nie zapominając o głośnym trzaśnięciu drzwi.
Lukas był świadomy, że Emil kłamał. Bondevik znał plan zajęć w szkole młodszego brata i jeszcze lepiej wiedział, że tego dnia fioletowooki zaczynał swoje lekcje o wiele później.
Ale czy powinnien mu się dziwić?
Sam nawet nie chciałby siedzieć z samym sobą w jednym pomieszczeniu.
Granatowooki położył głowę na blat stołu.
Dobrze wiedział, że dosłownie wszystko popsuł.
Jasne, gdyby tylko spróbował porozmawiać z Emilem w pierwszych godzinach po ich kłótni, gdyby tylko mu wszystko wytłumaczył, możne wszystko potoczyłoby się inaczej? Może fioketowooki nie patrzyłby z czystą nienawiścią na swojego starszego brata?
Jeszcze gorzej sytuacja się miała z Matthiasem.
Duńczyk, zaraz po burzliwym zakończeniu ich spotkania, zasypał Lukasa ogromem wiadomości. Pytał się co się stało, co zrobił źle.
A co zrobił Bondevik?
Nic.
Czytał każdą wiadomość niebieskookiego, ale po prostu nie był w stanie odpisać Matthiasowi.
Dzień po ich randce, Duńczyk przestał wspominać o tej kłopotliwej sytuacji. Po prostu próbował zagaić rozmowę z Norwegiem. Wypróbował wszystkie tematy rozmów, począwszy od zapytań o samopoczucie, kończąc na tych głupkowatych pytaniach o błahe tematy.
W tym samym czasie Lukas ze wszystkich sił próbował zapomnieć o ich randce. Wciąż wmawiał sobie, że to był tylko koszmar, coś co nigdy się nie wydarzy. W końcu miał większe problemy niż zajmowanie się swoim ogłupiałym sercem.
Przestał zwracać uwagę powiadomienia na swoim telefonie.
Aż po tygodniu ciszy ze strony Norwega, Matthias przestał pisać.
Mimo że Bondevik miał go gdzieś przez ten cały czas, zabolało go to, że nie dostał od Duńczyka żadnej wiadomości. Właśnie wtedy coś w nim pękło.
Zrozumiał, że wyrzekł się niebieskookiego.
Znów.
Popełnił ten sam błąd drugi raz.
Pewnie gdyby wtedy do niego chociaż napisał, obaj zapomnieliby o nieudanej randce, Norweg nie musiałby się nawet tłumaczyć.
Z całych sił chciał być blisko Matthiasa, ale coś w środku go blokowało.
Może był to ból?
W dzień, kiedy pierwszy raz napisała do niego Ingri Stelisson, dawno zabliźnione rany zaczęły szczypać i stały się uciążliwe. Z czasem urazy się stopniowo otwierały. Towarzył temu okropny ból, który Lukas skutecznie ignorował. Z ran zaczęła sączyć się krew, którą Bondevik próbował zatamować sam, ale z marnym skutkiem. A kiedy znalazł się ktoś, kto był w stanie złagodzić ból granatowookiego, Norweg go odrzucił, a sam zaczął rozdrapywać nowopowstałe strupy.
Chłopak spojrzał na kalendarz i westchnął głośno.
Lukas czuł wewnątrz siebie wszystkie swe kumulowane emocje i dobrze wiedział, że niedługo wybuchnie. Mimo to teraz musiał zrobić wszystko, aby nie zrobić tego dzisiaj.
Za kilka godzin miał spotkać się ze swoją rodzicielką. Spotkanie to nie napawało go ekscytacją czy radością. Czuł bardziej obowiązek wygarnięcia jej w twarz jak bardzo zniszczyła jego życie.
Wstał z krzesła, nawet nie zjadwszy śniadania i powoli zaczał przygotowywać się do widzenia z Ingri.
Popatrzył w lustro, chcąc ułożyć swoje rozczochrane włosy. Spotykając swoje spojrzenie, szybko odwrócił wzrok. Nie potrafił teraz nawet na siebie patrzeć. Był przecież tylko nędzną kreaturą, która zraniła dwie najbliższe swojemu sercu osoby.
Lukas bez pomocy lustra wpiął spinkę we włosy.
Nasuwał się tylko jedno pytanie:
Czy na pewno były to zabliźnione rany?

Kryminał i gorąca kawa || DennorWhere stories live. Discover now