"Nagła zmiana planów"

638 63 5
                                    

Chyba każdy znał ten moment w życiu, gdy stało się w kolejce w sklepie. Zakupy wystawione były już na taśmie i powoli przesuwały się w stronę kasjerki. W takim momentach Lukas absolutnie nie wiedział co z sobą zrobić. Mógłby zacząć przeglądać media społecznościowe, jednak czasu nie starczyłoby mu nawet na otworzenie aplikacji. A nawet jakby wyjął telefon to jako pierwszą rzecz jaką by zobaczył to wiadomość od Emila: "Kup trochę kokosbollar". Początkowo Lukas chciał mu odpisać pytaniem, czemu używa telefonu na lekcji, jednak po chwili wachania zrezygnował z tego pomysłu i do swojego koszyka wrzucił dwa opakowania pianek w polewie czekoladowej i w kokosowej posypce (miał stuprocentową pewność, że jedna porcja zniknie jeszcze tego samego dnia).
Kolejną z opcji byłoby przyjrzenie się produktom porozkadanym obok. Norweg zawsze myślał, że gdy tak robił, wyglądał jakby zaraz miał coś ukraść. Kontakt wzrokowy z innymi ludźmi w kolejce również nie wchodził w grę, więc Lukas najzwyklej w świecie postanowił patrzeć na swoje buty - była to najkorzystniejsza ze wszystkich opcji.
Norweg nigdy za bardzo nie przepadał za chodzeniem do sklepów: nie znosił czekać w kolejkach, gubić się w sklepowych alejkach czy przeszukiwać półek w celu znalezienia danego produktu. Samo wyjście po zakupy uważał za zło konieczne, którego musi się podjąć od czasu do czasu.
Cieszył się jedynie z tego, że ruch w sklepie nie był teraz duży - nie słyszał gwarnych rozmów, namawiania dzieci na kupno dużej ilości słodyczy czy narzekań klientów na podwyższone ceny, co, nie oszukujmy sie, idealnie poprawiało samopoczucie Lukasa.
Wkońcu nadeszła kolej blondyna.
Ekspedientka jak zwykle każdemu klientowi powiedziała szybkie "dzień dobry" i przelotnie popatrzyła się na niebieskookiego. Młoda kobieta zaczęła kasować produkty na taśmię, które Norweg sprawnie chował je do torby.
Po chwili kasjerka powiedziała należną kwotę. Oprócz słodyczy chłopak postanowił kupić jeszcze kilka potrzebnych na codzień: zaczynając od wody mineralnej czy pieczywa, na kawie kończąc, która była głównym powodem odwiedzin Norwega w sklepie.
Lukas wyjął z kieszeni czarny portfel, po czym zapłacił za produkty. Odchodząc od kasy mruknął ciche "dowiedzenia", po czym udał się w stronę wyjścia.
Rozsunęły się przed nim automatyczne drzwi i od razu uderzyło go chłodne, jesienne powietrza.
Lukas o wiele bardziej lubił zimne i świeże powietrze od tego klimatyzowanego w sklepach, co było kolejnym powodem przez który nie przepadł za chodzeniem na zakupy.
Gałęzie drzew pozbawionych liści, bujały się na boki przez intensywny wiatr. Na niebie zaczęły też kłębić się ciemne chmury, zwiastujące deszcz lub, co gorsze, burzę. Ludzi było o wiele mniej niż wcześniej - prawdopodobnie przestraszyli się zmiany pogody. Lukas spojrzał na otaczający go krajobraz i szybkim tempem zaczął stąpać po chodniku. Jego buty rytmicznie uderzały o kostkę brukową, co jakiś czas deptając napotkany na swej drodze kolorowy liść. Norweg musiałby skłamać gdyby powiedział, że zupełnie nie obchodziły go burzowe chmury - nie podobała mu się wizja przemoknięcia przez głupi deszcz, zwłaszcza, że do mieszkania miał piętnaście minut pieszo.
Nie miałby nic przeciwko jednak gdyby z nieba, zamiast zimnych i nieprzyjemnych kropli wody, spadł puszysty śnieg.
Lukas od maleńkości uwielbiał ten biały, zimowy puch. Od czasu kiedy zrozumiał działanie pór roku i to dlaczego w czerwcu nie na z czego lepić bałwana, już pod koniec września z nie cierpliwością czekał na pierwszy śnieg. Kochał jeździć na nartach i obrzucać się z bratem śnieżkami. Pod tym względem można śmiało powiedzieć, że fioletowooki zdawał się starszy - to właśnie Emil był osobą, która dbała o to, aby Lukas nie przeziębił się przez zbyt długi czas spędzony wśród śniegu. Często nawet używał w tym celu groźb lub szantaży. Młodszy czasami mówił, że Lukas zachowuje się jak małe dziecko, które pierwszy raz w życiu zobaczyło śnieg.
Jakby się tak zastanowić -  Norweg nie zbyt zmienił się od czasów podstawówki. Oczywiście, trochę wydoroślał: urósł, zmienił mu się światopogląd oraz wartości, jednak nadal był tym samym małym chłopcem, który o wiele bardziej wolał spędzać czas w samotności, niż integrować się z rówieśnikami. To nie tak, że był aspołeczny - zawsze miał jednego bądź dwóch znajomych. Po prostu nie widział sensu z zaprzyjaźnianiem się z każdym.
Lukasa od domu dzieliła jeszcze tylko jedna ulica - już nie mógł się doczekać kiedy usiadzie ns kanapie z laptopem na kolanach i z kawą pod ręką, po czym zacznie pisać ostatnie rozdziały najnowszej książki.
Trochę dziwił się tym jak znalazł się w tym miejscu w swoim życiu. To, że jest tam gdzie jest teraz zawdzięcza ogromowi przypadków.
Chłopak wciąż pamiętał jak rozgoryczony zdobył w swoje ręce zeszyt i wpadł na genialny pomysł, aby przelać wszystkie swe żale na papier. Liceum było dla niego zarazem najgorszym oraz najlepszym okresem w życiu: z jednej strony znalazł wtedy dwójkę osób, ktorych mogłby nazywać przyjaciółmi, jednak kompletnie nie dogadywał się z klasą.
W pisanej przez siebie historii skupił się głównie na morderstwie swojego ojca. Zdarzenie to strasznie, wręcz niewyobrażalnie nim wstrząsło, zwłaszcza, że to on odkrył ciało w kałuży szkarłatnej cieczy. Z tego okresu pamiętał tylko niektóre rzeczy: godziny spędzone na komisariacie, kondolencje dorosłych oraz ciągły płacz czteroletniego Emila. Jego młody umysł zadawał sobie pytania na które nie mógł sam odpwiedzieć.
Prawie wtedy nie płakał. Norweg do dzisiaj nie dowiedział się dlaczego. Może po prostu w taki sposób przeżywał żałobę i szok spowodowany traumatycznym wydarzeniem?
Jedyne co wiedział to to, że zachowanie takie przyniosło mu sporo problemów.
Po kilku latach wszystko się uspokoiło. Nawet morderca ojca Norwega został złapany i wsadzony za kratki. Bliski przyjaciel taty Lukasa, z którym mężczyzna pracował, choć nie mógł zająć się rodzeństwem, obiecał niebieskookiemu pomoc. Można było powiedzieć, że wkońcu uśmiechnęło się do nich szczęście.
Szkoda, że później wszystko się popsuło.
Początkowo wszystko co zapisywał było chaotyczne. Dopiero z czasem wyrobił u siebie własny styl pisania.
Z czasem Lukas zapomniał o swoim nowym hobby, a po ukończeniu liceum wciągnął się w wir dorosłego życia. Przyjaciel jego ojca spełnił swą obietnice i pomógł Lukasowi. Był on szefem pewnego wydawnictwa, gdzie został zatrudniony Norweg jako korektor, ponieważ był ponadprzeciętne dobry z gramatyki czy literatury. Na początku głupio było mu przyjąć pracę po znajomości, jednak przyświecał mu pewien cel - nie chciał, aby Emil spędził całe swoje dzieciństwo i nastoletnie lata w domu dziecka, które, nie oszukujmy się, nie było najprzyjemniejszym miejscem na świecie. Plan więc był prosty: zdobyć pracę, mieć mieszkanie i ubiegać się o prawa do opieki nad Emilem. Norweg tak bardzo skupił się na wyznaczonym dla siebie celu, że minęł rok i kilka miesięcy, a już młodszemu bratu pomagał rozpakować rzeczy filoetowookiego i schować je do szafy w nowym mieszkaniu. Postanowił wtedy wykorzystać okazje i poukładać swoje stare rzeczy. Z jednego z pudeł wypadł zeszyt. Czarna okładka była cała pognieciona i porysowana długopisem, którego rysik odbił się na tekturze. Zaczął go przeglądać. Teraz, dzięki doświadczeniu zdobytego w wydawnictwie, dostrzegł najprostrze błedy stylistyczne, które wtedy popełniał. Niektóre były tak oczywiste, że Lukasowi zrobiło się nawet głupio, gdy je czytał. Mimo to, uznał, że było to nawet dobre, więc postanowił to odnowić. Kto by pomyślał, że przez to wydarzenie stanie się świetnym pisarzem?
Na nos Lukasa spadła pierwsza kropla deszczu. Chłopak poprawił uchwyt zakupów i wyciągnął jedną dłoń przed siebie. Spadły na nią kolejne małe ilości wody. Spojrzał w górę. Chmury zrobiły się jeszcze ciemniejesze i przysłoniły wszystkie promienie słońca, a okolica zrobiła się szaro-bura. Wiatr stał się jeszcze silniejszy - Norweg naprawdę zaczął teraz żałować tego, że nie wziął z mieszkania szalika bądź czapki.
Ilość kropel z każdą chwilą się powiększała, a ostatnie osoby spacerujące po ulicy, pochowały się w domach.
Blondyn westchnął zrezygnowany - nie chciał zmoknąć przez zimny, jesienny deszcz, zwłaszcza, że do domu miał jeszcze siedem minut spacerkiem. Dobrze wiedział, że w sposób ten złapie jakieś przeziębienie i zmuszony będzie przez conajmniej trzy dni siedzieć bezczynnie w domu. Jedyne co mu pozostało to spróbować schować się w kurtkę i w sposób ten popędzić do mieszkania.
Stanął przed przejściem dla pieszych i spojrzał na boki. Odsinął się lekko, aby przejeżdżający samochód nie ochlapał go pierwszą, powstałą kałużą.
Rozejrzał się na boki. Wtedy też coś przykuło jego uwagę. Był to mały lokal, którego wcześniej tu nie było lub Lukas po prostu nie zwrócił na niego uwagii. Przez ogromne okna blondyn zauważył ludzi w pomieszczeniu. Większość z nich piła kawę lub jadła ciastka, rozmawiając przy tym z przyjaciółmi. Przed wejściem widniała drewniana tabliczka z pięknie napisanym słowem "Fioletowe wrzosy". Lukas szybko domyślił się, że jest to nazwa lokalu. Popatrzył przed siebie, a później znów na kawiarnię.
Jego nogi jakby same skręciły, czując zapach kawy.

Kryminał i gorąca kawa || DennorDonde viven las historias. Descúbrelo ahora