185 23 1
                                    


Dla Melody123Elo
Krzywiłem się mimowolnie, kiedy Asagiri łamała kolejną pieczęć. Czarny znak blednął, aż stał się prawie że biały. Zniknął później, a ja poczułem nieopisaną ulgę. Opadłem znów na koc, który aktualnie pełnił funkcję był mojego łóżka.

- To już ostatnia - powiedziała czarnowłosa, uśmiechając się. - Idź spać, dobrze ci to zrobi.

- Spałem przez ostatnie trzy dni, Asagiri-san - odparłem. - cięgiem.

Kobieta zaśmiała się, po czym pokręciła głową.

- Nadal musisz odpoczywać. Po czymś takim mógłbyś spać i miesiąc.

Zerknąłem na wchodzącego do naszego namiotu Nagato. Ten spojrzał na Asagiri w niemym pytaniu.

- Wszystko będzie dobrze, o ile nagle się nie rozchoruje - powiedziała Nishi, przymykając oczy. - musi tylko odzyskać siły.

Wstała i wyszła, uprzednio machając mi na pożegnanie. Nie zatrzymywałem jej; miała jeszcze sporo roboty przy innych rannych. Czerwonowłosy usiadł obok mnie, poważniejąc trochę.

- Zwiadowcy stwierdzili, że w naszym kierunku zmierza grupa shinobi z Konohy.

Zakląłem cicho i spojrzałem na rozmówcę przepraszająco.

- To mnie wyczuwają. Najlepiej będzie, jeśli się gdzieś przemieszczę, wtedy nie będziecie celem...

Nagato spojrzał na mnie zaskoczony.

- Ale o czym ty bredzisz? Nie ma takiej opcji. Nie wiem, kto dokładnie tu idzie, i nie chciałbym, żeby coś ci się stało.

Przewróciłem oczami.

- Dam sobie radę, dobra? Jeśli będą chcieli coś zrobić mi czy wam, to dam znak i ucieknę, wy lepiej też.

Nagato spojrzał na mnie nieprzekonany.

- Jak już, to pójdziemy tam w grupie i wyciszymy chakrę. Będą tu za jakiś tydzień. Zobaczymy kto to, a później się pomyśli.

Wzruszyłem ramionami.

- Może być i tak...

...

Siedziałem na drzewie, starając się nie wydawać żadnych dźwięków. Przez ostatnie kilka dni na przemian ćwiczyłem i odpoczywałem, czekając tylko na ten dzień. Denerwowałem się; zawsze mogło się okazać, że był to oddział Korzenia, wysłany tylko po to, by mnie zabić. Nie chciałem, by Akatuki wdawało się z nimi w walkę, mogliby ponieść duże szkody. Z drugiej strony miałem cichą nadzieję, że będę w ten sposób mógł zostać dłużej z Nagato i resztą, do których zdążyłem się już przyzwyczaić. Nie ufałem im, starałem się nie przywiązywać, ale przyzwyczaiłem się już do opiekuńczości Konan, zapracowania Yahiko, czy częstej ciszy panującej w obecności Nagato.

Uspokoiłem myśli i oddech, próbując wyczuć nadciągających shinobi. Dostrzegłem kątem oka, jak Asagiri składa kilka pieczęci, i jak wszyscy wokół znikają. Technika kamuflażu była tak dobra, że nawet ja przestałem ich czuć. Sam poczułem, jak moja chakra zaczyna wolniej krążyć i „chowa się" w środku. Trudno opisać to uczucie, ale to tak, jakby całe stado małych pajączków chodziło w środku ciała, kierowało się gdzieś w okolice przepony i tam znikało. Nie jest to wcale nieprzyjemne, ale trochę łaskocze.

Przełknąłem ślinę, kiedy poczułem zbliżające się osoby. Trzech z przodu, dwóch z tyłu. Dwie kobiety, trzech mężczyzn, wszyscy bardzo młodzi. Zarówno przebudzenie Yin, jak i Yang. Różne żywioły. Trzy chakry kojarzę, resztę... nie za bardzo.

Nagle wziąłem głęboki oddech. Wstałem i wyskoczyłem do przodu, nie zwracając uwagi na swoih towarzyszy. Gdy tylko w moim polu widzenia pojawiła się grupa z Konohy, bez wahania zerwałem genjutsu

- Shisui!





*********^^^^^^^^$$$$$$##

OHAYOU

Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale ten... tak trocha szkoła mi przywaliła na początku. wracam do pisania!

Pośród Chmur Czerwonych i Brzasku [ZAWIESZONE] Where stories live. Discover now