Rozdział 4

586 32 1
                                    

Po długiej rozmowie z ojcem, Jagiełło, szedł powoli korytarzami zmierzając do tej dziewczyny. Olgierd go prosił, wręcz błagał by chronić tą dziewczynę za cenę życia, w zamian ona wypchnie go oraz całą Litwę ponad inne kraje. Pierwszy raz widział żeby tata o coś prosił. Ten gest wypalił coś w jego sercu. Uświadomił sobie, że nikt na zawsze nie pozostanie silny i nieustraszony. Staną w progu drzwi. Skirgiełło właśnie zmieniał jej okład na czole. To mała, słaba i krucha kobieta. Jak baba ma uczynić go wielkim. 
- Gorączka nie spadła? - zagadną.
- Ano nie, ale i tak jest lekka w tym momencie, za chwile wyzdrowieje, tym bardziej że ma apetyt, i to dużo. Widzisz ile zeżarła? - wskazał na puste naczynia.
- Dowiedziałeś się chociaż kim jest? - Jogaiła przysuną taboret i usiadł obok brata.
- Ma na imię Alicja jakaś, sama ci powtórzy bo ja nie dam rady tego wymówić drugiego członu. Jest Polką - Skirgiełło obejrzał się czy nikt ich nie podsłuchuje i ściszył głos - urodziła się pod Lublinem w 2001 roku, 11 września - patrzył na reakcję brata.
- Nie wiem co o tym myśleć, ona na prawdę jest z lat bardzo odległych. Nikt nigdy o czymś takim nie słyszał.
- Ojciec zabił przecież..
- Wierzysz w to? - uciął - Czy na prawdę to był podróżnik z przyszłości? A nie przypadkiem szaleniec tak jak ona?
- Przymknij mordę proszę - dziewczyna zdjęła z czoła okład i usiadła, czuła się na prawdę dobrze w tym momencie - słucham was od kiedy wszedłeś Jogaiła. Może i jestem szaleńcem, może wtedy nad tym stawem rąbnęłam o coś głową i teraz jestem w śpiączce i to wszystko jest sen, kurwa oby, faktem jednak jest że jeszcze wczoraj jeździłam samochodem, grałam w gry na telefonie, miecze widziałam w muzeach i na rekonstrukcjach a teraz siedzę półnaga, rany po mieczu mam zszyte szewską dratwą, a przede mną siedzą litewscy książęta mimo że na Litwie od dawna panuje republika, jak praktycznie w całej europie - wzięła oddech - ja mogę nie wierzyć wam, a wy mi, mamy impas i trzeba coś z tym zrobić - Jogaiła wypuścił powietrze.
- Masz rację, obiecaliśmy ojcu że się tobą zajmiemy i tak będzie. Jednak wszystko ma pozostać w tajemnicy. Trzeba ci dać nową datę urodzenia, miejsce, imię i wymyślić skąd wzięłaś się na zamku.
- Odpada nieślubna siostra, zaraz by się bojarzy zlecieli prosić o rękę - zarechotał blondyn.
- A po co kombinować. Jestem Alicja, urodziłam się w Polsce w Lublinie. Trzymasz mnie jako doradcę bo, na przykład jestem uczona.
- Do tego musiałabyś umieć czytać i pisać - zaśmiali się.
- A kto powiedział że nie umiem? - zaskoczeni bracia wymienili spojrzenia, Ala podniosła jedną brew - zaskoczeni? Umiem pisać, czytać, bardzo dobrze liczyć, mówię płynnie w dwóch a teraz nawet w trzech językach, znam biologię, geografię i historię a także jestem pszczelarzem.
- W zakonie się wychowałaś? - zaczął po chwili ciszy Skirgiełło - żartujesz sobie z nas, nikt tyle nie umie. W ogóle co to pszczelarz?
- Inaczej bartnik, w przyszłości ludzie przeniosą pszczoły z barci do takich małych domków tuż pod domem i tam będą je hodować. Nie okłamuję was, mogę udowodnić wszystko - Jogaile zabłysły oczy, był to jednak ten jeden z "cwaniackich" błysków. Coś kombinował.
- Niech będzie, powiedz coś w tych trzech językach.
- Ok, first of all is English, personally I love this language, I can say anything, but I have a small problem with writing. 
- to jest....
- Angielski, używa się go w Wielkiej Brytanii. Znam jeszcze francuski i od niedawna Litewski. Nawet nie wiem kiedy się nauczyłam waszego języka. Obudziłam się tu i już go umiałam.
- Niesamowite, ej a co to bio..
- Później Skirgiełło, ktoś idzie - Jogaiła wstał gdy do komnaty wszedł służący.
- Mój Panie, Wielki Książę właśnie zmarł, nagle - zwiesił głowę.
Nastała cisza. Książęta zastygli w swoich pozycjach. Skirgielle zaszkliły się oczy a Jogaiła zacisną szczękę. Tkwili tak chwilę w szoku, który szokiem nie był. Byli na to przygotowani. Od dawno było wiadomo że ojciec umiera. Jednak śmierć zawsze przychodzi niespodziewanie.
- Przykro mi - słowa dziewczyny ocuciły ich z letargu. 
- Daj tej dziewczynie ubrania i buty. Potem zaprowadź do mnie - Jogaiła zwrócił się do służącego, który jak oni, do tej pory milczał i się nie ruszał. Bracia wyszli żwawym krokiem. Za drzwiami echem rozeszło się pociągnięcie nosem Skirgiełły, Jogaiły a może obu. W końcu, to był ukochany ojciec.

Służący przyniósł dziewczynie długą niebieską sukienkę, sznurowaną brązowym rzemykiem na rękawach i dekolcie. Pasek z sakwą, skórzane buty, i czarną chustę na głowę. Gdy Ala zakładała ubrania zastanawiała się czy bardzo będzie się wyróżniać gdy założy męskie ubrania. Skoro ma być przy książętach łatwiej jej będzie chociażby siedzieć na koniu w spodniach a nie w sukience. Wyszła ubrana przed komnatę. Suknia leżała idealnie, jakby szyta specjalnie na nią, jednak gryzła i była na prawdę nie wygodna. Potajemnie założyła jednak swoje buty, pumy były znacznie wygodniejsze, a pod długą sukienką ich nie widać. 
- Chodź, książę czeka.
- Już - gdy zrobiła parę kroków przydeptała materiał. Gdyby nie młody chłopak upadła by - wybacz mi.
- Nic się nie stało panienko. Uważaj - pokiwała głową. Służący długo na nią patrzył nim postawił ją z powrotem do pionu. Przewróciła oczami gdy chłopak odwrócił się. "Kolejny" pomyślała.

Szli dłuższy czas, przy drzwiach do komnaty Olgierda zebrał się tłum ludzi. Sami wysoko urodzeni. Niektórzy mieli wymalowaną satysfakcję na twarzy. Z komnaty wydobywał się damski szloch. Zatrzymała oczy na starym mężczyźnie. Stał lekko z dala wraz z podobnym ale nieco młodszym wojownikiem. Obaj z uśmiechów jakie mieli zeszli do dużego przygnębienia gdy odkryli że są obserwowani. Gdzieś ich już widziała. 

Kiejstut i Witold. 

A to świnie. Tak się zachowywać po śmierci Brata. Jednak w polityce nie ma sentymentów. Ala wypuściła powietrze nosem i spuściła głowę. Mięła w palcach czarną chustkę, której nie założyła, ponieważ nie wiedziała kompletnie jak. W końcu z komnaty wyszedł Skirgiełło, był przygnębiony. Nie przeszkodziło mu to jednak wymienić mordercze spojrzenia ze swoim przyrodnim bratem. Gdy zobaczył Alicję, podszedł i gestem odprawił służbę. Chłopak gdy odchodził, odwrócił się na moment by spojrzeć na dziewczynę, która w tej sukience wyglądała cudownie. 
- Nie pasują ci damskie ubrania - przerwał ciszę Skirgiełło.
- No wiesz? - oburzyła się.
- Chodźmy stąd. Zaczął się pokaz bycia idealnymi synami i córkami. Nie chcę patrzeć na tę farsę. Większość z nich nie była u ojca od lat, a teraz gdy nie żyje wszyscy chcą ROZGRABIĆ, to co jego i to co dał Jogaile - Gdy podniósł głos, parę zawistnych oczu obejrzało się. Blondyn oparł rękę na łopatkach i popchnął Alę w stronę wyjścia. 

Spacerowali po dziedzińcu, na którym zwykle było pełno ludzi. Lecz teraz była żałoba.
- Nie mogę z tą sukienką - zdenerwowała się gdy po raz enty potknęła się o materiał - mogę chodzić w męskich?
- Jak Jogaiła się zgodzi.
- Nic nie robisz bez jego aprobaty? Po za tym sam mówiłeś że mi nie pasują damskie. 
- Jeśli chodzi o sprawy Litwy to tak. Nie nadaję się na szefa. Jestem prostym cyrulikiem, jest rana opatrzę, jest winny zabiję, jest piwo wypiję. Proste - zaśmiali się oboje. 
- Nadal się zastanawiam jak mam wam pomóc. 
- Może po prostu bądź przy nas. Z czasem samo się rozwiąże. Umiesz jeździć na koniu? 
- Trochę, moja nauka skończyła się na wolnym galopowaniu. Wtedy, to była moja pierwsza tak szybka jazda.
- No właśnie miałem mówić, że raczej to wyglądało jakby na krzyżackim koniu odbijał się worek z mąką a nie jechała na nim dziewczyna - Ala zrobiła obrażoną minę a Skirgiełło głupawo się uśmiechną - Baby od zawsze lepiej jeździły, tak jakoś lżej, ale do bitwy się nie nadajecie.
- Błądzisz synu, błądzisz. Potrafimy tyle samo co wy, tylko robimy to w inny sposób. 
- Nauczę cię jeździć konno, w zamian nauczysz mnie tego co umiesz - Dziewczyna zatrzymała się i zdziwiona spojrzała na Skirgiełłę - no co, to ciekawe. Dorzucę naukę strzelania z łuku, skoro mówisz że zrobisz wszystko co ja, to dasz radę. Co ty na to?
- Zgodziła bym się w ciemno - prychnęła - ale dlaczego cię interesuje moja wiedza?
- Ja lubię się uczyć - powiedział trochę ze wstydem. Nikt się nie spodziewa przecież że rosły i brutalny książę litewski, lubi zdobywać nową wiedzę.
- Lubisz się uczyć a nie umiesz czytać i pisać?
- Matka próbowała mnie nauczyć, ale jakoś nie szło. Gdy patrzę na litery one się mieszają. Z rysunkami tak nie jest, dlatego mogę pogłębiać to co umiem z medycyny bo to są własnie głównie obrazy a nie teksty.
- Dyslektyk.
- Słucham?
- Jesteś dyslektykiem, spokojnie wiele osób tak ma. Wy się uczycie trochę inaczej i tyle, będzie ciężej ale podejmuję wyzwanie - wystawiła rękę - umowa? - zapytała z uśmiechem.
- Umowa - pierwszy raz od smutnej nowiny oczy rozpromieniły się. 

Jagiellonkaजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें