Rozdział 26

465 34 3
                                    

Skirgiełło i Alicja weszli na polany strzeleckie. Jako że niedziela, dzień święty, nikogo prócz grupek dzieciaków bawiących się w rycerzy nie było. Szli mijając słomiane tarcze, łamiąc pod stopami stare, spróchniałe już strzały.
- Too, kto chce mnie zobaczyć?
- Egle - Ala łączyła kropki, skądś znała to imię. W głowie mignął jej obraz jej domu, salonu, telewizora? Chyba tak to się nazywało. W czarnej ramie migały postacie i dźwięki. Ktoś siedział na kanapie i żywo rozmawiał. Jej mama i kto? Zmarszczyła brwi, t-to jej tata? Nawet nie pamięta jak mają na imię. Alicja złapała za nasadę nosa - Wszystko w porządku? - Zmartwił się książę. 
- Tak, po prostu zaczynam zapominać powoli moją rodzinę - Skirgiełło powoli wypuścił powietrze.
- Opowiedz mi o nich - Ala uniosła wzrok, słońce rozświetlało ślady łez w jej oczach - No co, nigdy nie mówiłaś jak się nazywają, czy kima na prawdę byli z zawodu. Jesteśmy sami, co ci szkodzi - Rozszczerzył zęby. Blondynka natychmiast zaraziła się tym głupawym uśmiechem.
- Moja mama była z zawodu zarządcą, ale pracowała jako grafik komputerowy, a mój tata jest mechanikiem, elektromechanikiem i elektrykiem. Rozumiesz coś z tego?
- Nic a nic, brzmi jak jakieś zaklęcia, ale mów dalej. Jak się nazywali?
- Mój tata... On, miał na imię An - Zacięła się na chwilę, potykając się o własne nogi. Skirgiełło złapał ją za rękę.
- An? - Dopytał śmiejąc się z potknięcia dziewczyny.
- An, Andre? Nie. Andrzej. Nazywał się Andrzej - Ala pokazała zęby w uśmiechu - Tak, nazywali się Andrzej i Edyta. 
- No i pamiętasz. Jacy byli?
- Moja mama była, jest, bardzo, jak to powiedzieć, hardą kobietą. Nigdy nie dała sobie wejść w słowo, równocześnie była najmilszą osoba jaką znałam. Za mnie i za moją siostrę mogłaby życie oddać tak jak tata. Mój tata był trochę zamknięty, ale zawsze czułam się przy nim bezpiecznie. Kochał historię, i swoje śrubki. Jest bardzo honorowym człowiekiem, nigdy nie myślał o sobie. Rzadko się kłócili, ale jak już zawsze coś poleciało, talerz, czy raz szyba w drzwiach - Ala zaśmiała się na wspomnienie bezsensownych sprzeczek. Mama zawsze wbijała szpileczki a tata obrażał się za byle co. Dobrali się, nie ma co. 
- Mogę z miejsca stwierdzić że charakterek masz po Pani Edycie - Ala po raz kolejny roześmiała się.
- Nie tylko, każdy kto mnie spotkał mówił że jestem kropka w kropkę jak moja mama. 
- Wspominałaś że masz siostrę - Książę zreflektował się, nie śmiał już powiedzieć że "miałaś".
- Natalia, pięć lat młodsza alternatywka.
- Kto?
- Nie ważne, takie powiedzenie. Ona wyglądała bardziej jak tata. Włosy miała po nim. Grube, kręcone, wyglądała jak mały niedźwiedź - Ala zatrzymała się i stanęła na przeciwko Skirgiełły. Wychyliła rękę i stając na palcach przeczesała lekko włosy księcia - Są bardzo podobne do twoich - Skirgiełło uśmiechnął się tak słodko. Serce Ali nagle zabiło szybciej, a uczucie, którego wcześniej nie znała rozlało się po ciele. 
- Pięć lat młodsza, to ma teraz 22 lata.
- Ostatni raz jak ją widziałam miała 13...
- Wybacz, nie chciałem...
- Nie, w porządku - Blondynka wzięła głęboki oddech - I tak, nic z ty nie mogę zrobić. Chodźmy dalej - Książę kiwną głową. Szli dalej zbliżając się powili do puszczy. Skirgiełło coraz zerkał na Alę, coś mu nie pasowało. Od jakiegoś czasu dziewczyna coraz częściej była przybita. Gdy byli jeszcze w Wilnie, Alicja tryskała energią. Śmiała się, piła, śpiewała, może nie idealnie, ale nadal cudownie było tego słuchać. Od kiedy coraz częściej była w centrum uwagi z powodu podobieństwa, zainteresowania nią krzyżakami, coś się zmieniło. Skirgiełło zmarszczył brwi, jego następny cel. Przywrócić jej dawny uśmiech. 

Weszli do puszczy. Trzymali się blisko, książę opierał rękę na mieczu. Gdy coś zaszeleściło mu za plecami, natychmiast się obrócił. Gdy przeleciał wzrokiem po krzakach i drzewach w poszukiwaniu intruza skierował się z powrotem na Alę, ale jej nigdzie nie było. Nerwowo zaczął się obracać i wołać dziewczynę.

Alicja stanęła przed dwoma kobietami, Raganą i zapewne ta stara kobieta, z siwymi włosami, na których gdzie nie gdzie jeszcze widniały ślady dawnego ogniście rudego koloru, to Egle. 
- Czekałyśmy na ciebie - wychrypiała miło staruszka. Ala przybrała wrogi wyraz twarzy patrząc na Ragane. Jak ona nie lubiła tej kobiety. Kapłanka stała bokiem, nie odzywała się - Witaj podróżniku - Ala bez słowa ukłoniła się - Mam ci kilka... - Urwała. Egle pociekła łza po policzku. Ragana natychmiast objęła ręką staruszkę.
- Co się stało? - Zapytała Alicja.
- G-Gabija - babcia wstrzymała powietrze - odeszła - swoje szmaragdowo zielone oczy skierowała na blondynkę - Czas i mnie dogania. Dziewczyno, strzeż się, strzeż się tego, którego niegdyś znałaś i
- Wracaj - powiedziała zrezygnowana Ragana - Wracaj do domu
- NIE! - chrypnęła czarownica - Bogowie ją odeślą, nie ty Ragano. Skoro tu jest, znaczy że ma jeszcze coś do zrobienia i ty jej w tym nie przeszkodzisz! - Nagle Egle zaniosła się kaszlem. Ragana starała się pomóc lecz stara kobieta gestem odmówiła wsparcia - Czekają cię straszne przeżycia, moje oparzenie - uniosła pomarszczoną dłoń ukazując wielką bliznę po rozgranym żeliwie - będą niczym w porównaniu z tym co cię czeka. Lecz dasz sobie radę, dlatego cię wybrano - Alicja patrzyła przerażona, nie dla tego że zobaczyła bliznę, powodem strachu były jak zwykle słowa i tylko słowa, które zwiastowały okropieństwa. Egle złapała Alę za kołnierz wystającej koszuli wywołując wręcz panikę dziewczyny - Zrób co do ciebie należy a i duch twój wróci do domu, i ciało do swojego prawowitego właściciela.
- Słucham? T-to moje ciało... Moje, chyba że - Blondynce błysnęły szaro-niebieskie oczy.
- Jakaś ty bystra - Egle szczerze się uśmiechnęła - Nie będziesz sama, choć niektórym rzeczom będziesz musiała stawić czoła samotnie. Pod murami Wawelu, czekac będzie na ciebie strażnik piastów, znajdziesz do niego drogę w odpowiednim czasie, a teraz wracaj do Księcia, chyba cię szuka - Ala odwróciła głowę i ujrzała błądzącego Skirgiełłę. Chciała o coś jeszcze zapytać lecz gdy znów odwróciła głowę nikogo nie było. Stała bez ruchu póki blondyn jej nie zauważył.
- Boże mój, tu jesteś! Nie słyszałaś jak cię wołałem? - Złapał Alę za ramię, lecz dziewczynie ugięły się nogi i opadła na kolana - No żesz - Skirgiełło zaklął lekko gdy nie udało mu się złapać blondynki - Alicja!
- Ja chcę do domu - Ala odwróciła się i wtuliła w mężczyznę.
- No to chodź jedziemy z powrotem, Egle poczeka.
- Nie, ja chce do mojego domu - Ala odbiła się od Skirgiełły. Odwracając się przeczesała włosy ręką i wzięła urywany oddech - Już z nią rozmawiałam. Przed chwilą - Książe przygryzł wargę, zastanawiając się co się wydarzyło.

Para bez słowa wróciła na Wawel. Na jednym z placów stał Jogaiła z Sirputisem. Opierajac się o wiekowy mur rozmawiali. Jogaiła natychmiast się uśmiechnął gdy dostrzegł brata i Alę. 
- Nie widziałem was w sali tronowiej.
- Wiem, mieliśmy sprawę do załatwienia, coś nas ominęło?
- Król zerwała zaręczyny i oświadczyła się Wielkiemu Księciu - Wyjaśnił pobieżnie Sirputis. Skirgiełło gwizdnął.
- To co, oficjalnie już bracie Królu? - Jogaiła zmieszał się.
- Jeszcze chrzest, ślub i koronacja. Zostajesz przy cerkwi bracie? 
- Ta, jakoś bliżej mi do obrządku prawosławnego, a ty Ala? Chrzcisz się? - Dziewczyna zaśmiała się.
- Nie, nie mogę
- O, ja też chcę poganem pozostać - prychnął Sirputis.
- Nie, ja nie jestem - Ala próbowała wyjaśnić lecz, przerwał jej zły Jogaiła.
- Nie mój bojarze. Wszyscy najważniejsi Litwini, Książęta i Bojarzy mają przyjąć chrzest, ten albo prawosławny. Mamy być przykładem dla naszego ludu, już o tym rozmawialiśmy.
- Proszę o wybaczenie - Sirputis okazał skruchę. 
- Ala, ty możesz robić co chcesz, do niczego Cię zmuszać nie będę - Brunet uśmiechnął się do blondynki, Alicja odwzajemniła gest. Dała sobie spokój z wyjaśnieniami. 


Alicja weszła do komnaty Jadwigi, gdzie Król przygotowywała się do chrztu Jogaiły. Jej suknia była śliczna, a korona spoczywająca na głowie przykrytej białym półprzezroczystym welonem dodawała tej dziewczynce powagi. Jadwiga gdy zobaczyła Alę, natychmiast zwróciła się do służącej.
- Przynieś - wydała krótkie polecenie - Alicjo, właśnie miała po ciebie posłać, mam coś dla ciebie z okazji chrztu.
- Dziękuje wasza wysokość, ale ja się nie chrzczę, nie mogę - Jadwiga zmarszczyła delikatnie nosek.
- Jak to? - Ala zaśmiała się.
- Jestem już ochrzczona.
- Ah, nie wiedziałam, myślałam że jesteś poganką - Królowa rozpromieniła się - Nigdy nie widziałam jak się modlisz czy przychodzisz na mszę.
- Jakoś mi nie po drodze - Alicja nie lubiła słuchać księży. Jako że przeczytała Biblię, wiedziała że często mijają się z tym co jest w niej zapisane. Nienawidziła hipokryzji - Nie tylko ty Pani tak myślisz.
- Nie mówiłaś nikomu? Wszyscy są przekonani że wyznajesz starą polską wiarę.
- Chciałam kilka razy, ale jakoś zawsze mi przerywano. Wydaje mi się że jesteś pierwsza, której to powiedziałam.
- Cieszę się - Szczery uśmiech zagościł na twarzy Króla. Służąca weszła do komnaty niosąc delikatnie na rękach suknię - Tak, czy tak, ta suknia jest dla Ciebie. Dopytałam kilku bojarów, nikt nigdy nie widział Cię w sukni, a w taki dzień - urwała patrząc na reakcję Alicji. Dziewczyna była lekko w szoku, zmieszała się delikatnie.
- Ja nie mogę Pani. Nie nosiłam sukienek od dziewięciu lat. 
- Czas to zmienić, jesteś kobietą, z mieczem - Jadwiga lekko spojrzała na rękojeść pięknie zdobionego litewskiego miecza - ale kobietą, czas pokazać jak piękna jesteś. A nuż jakiś rycerz o rękę Cię poprosi - Ala zarumieniła się, prychając radośnie. Ona i ślub? - Skirgiełło, na przykład - Jadwiga zaśmiała się i nie dając wejść w słowo Ali, kontynuowała. Blondynka nabrała powietrza - Choć, pomogę ci się ubrać i uczesać, jak na kobietę przystało. Coś czuję że następny raz założysz suknie dopiero na ślubnym kobiercu, choć mam nadzieję że za trzy dni na moim ślubie też cię taką ujrzę - Alicja nie miała nic do gadania, po chwili stała na środku komnaty w błękitnej sukni wyszywanej srebrnym haftem. Suknia leżała idealnie, rozszerzając się na biodrach. Służąca kończyła wiązać srebrną nić na nadgarstkach. Dzięki Srebrnej sznurówce za plecami, ściskanej niczym gorset, piersi blondynki i wcięta talia została idealnie podkreślona. Jadwiga stanęła na przeciwko patrząc krytycznie na ubiór. Po chwili klasnęła w ręce.
- Miałam rację, wyglądasz ślicznie.
- I tak Tobie Pani nie dorównuję - Jedyne co Ala w tej sytuacji mogła wykrzesać. Jadwiga machnęła ręką. Do komnaty weszły dwórki, Margit, Erzebet oraz Śmichna i Mścichna.
- No proszę, Alicja w sukni, nie wiedziałam że to się kiedyś wydarzy - Erzebet wesoło skomentowała wygląd Ali.
- Tak, jeszcze włosy - Margit rzuciła przygryzając paznokieć. Natychmiast zagarnęła grzebień ze stołu i usadziła Ale na taborecie. Gdy rozplotła francuskiego warkocza dostrzegła jak długie włosy ma blondynka - Powinnaś je eksponować - Ala wzruszyła ramionami. Czesanie nie było zbyt przyjemne, w takich chwilach tęskniła za szczotką i odżywką do włosów, mimo że Margit, starała się być jak najdelikatniejsza, mimo że nie przepadała za Alicją. Kobieta spięła długie włosy dziewczyny tworząc rozległy kok z warkoczy, puszczając kilka kosmyków by okalały twarz i dwa małe warkoczyki z nasady karku był opierały się na piersi dziewczyny. Ala siedziała wyprostowana na taborecie, za nią wszystkie kobiety debatowały jakie dodatki jej wpiąć we włosy. Zdecydowały się na delikatne gałązki z czystego srebra. 
- I gotowe, wiedziałam że będzie pięknie. 
- Ja bym jeszcze bielidło dodała - wspomniała cicha Mścichna. Jadwiga pstryknęła palcami
- I naszyjnik, taki piękny dekolt trzeba podkreślić - dodała Śmichna.
- Dziewczyny, wystarczy - Ala nerwowo zaśmiała się. 
- Ciś! Od kiedy cię zobaczyłam chciałam cię ujrzeć w pełnym stroju kobiety. 
- Ok, ale pomaluje się sama - Alicja poszła na układ, nie chciała wyglądać jak kościotrup w niebieskiej sukience. Jadwiga pokiwała głową. Erzebet natychmiast postawiła na stoliku obok bielidło, węgiel, róż i lusterko. Gdy blondynka zaczęła delikatnie bielidłem pozbywać się przebarwień i węglem ostrożnie podkreślać brwi, rzęsy i myśląc jak tu cień do powiek uzyskać, Królowa wraz z dwórkami debatowały nad naszyjnikiem. Gdy skończyła, Jadwidze rozszerzyły się oczy.
- Pomalujesz mnie na ślub? - Natychmiast zapytała. Ala uśmiechnęła się, wiedząc jak te słabe kobietki zachwycały się każdym dodatkiem, naszyjnikiem, makijażem. 
- Pewnie, za tą suknię, jak najbardziej - Alicja dostrzegła w Jadwidze swoją siostrę, która tak samo prosiła by Ala nauczyła ją malować, która tak samo zachwycała się każdym kosmetykiem. 
W końcu, dostała srebrny naszyjnik z białym kamieniem w środku, naszyjnik był mały, delikatny lecz na swój sposób bardzo dostojny. Całość dopełniły trzewiki, kobiety miały chwilową zagwostkę, gdyż stopy dziewczyny były duże, jednak lekko za duże buty Jadwigi pasowały jak ulał. 
- No moje piękne damy - Jadwiga zwróciła się do Ali i swych dwórek - za chwilę rozpocznie się chrzest, zdążyłyśmy idealnie. Teraz głowy do góry, nie chcemy kazać czekać naszym rycerzom - Dwórki zachichotały, a Ala nerwowo ugniatała ręce, zastanawiając się jak zareaguje Jogaiła, co gorsza Skirgiełło. Zawsze marzyła by założyć długą suknie, poczuć się jak księżniczka, lecz te marzenia rozwiały się przez te 9 lat. Teraz nie zastanawiała się czy dobrze wygląda, miało jej być wygodnie a ubranie nie mogło krępować przy machaniu mieczem czy co najważniejsze strzelaniu z łuku. Jadwiga obróciła się i dumnie wyszła z komnaty. Za nią dreptały Kobiety a w śród nich Alicja, starając się nie potknąć o długą suknię. 

JagiellonkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz