Rozdział 16

436 27 2
                                    

- Dlaczego muszę jechać do Krakowa? - Korygiełło położył się w siodle.
- Powinieneś być dumny, to zaszczyt. Od ciebie gówniarzu zależy czy rozpoczniemy rozmowy o sojuszu czy wyrzucimy je do śmieci - Alicja przeciągnęła się i zaczęła zaplatać sobie dobieranego warkocza.
- Ale ty dziwnie gadasz, skąd jesteś?
- Bracia ci nie mówili?
- Unikają mówienia na temat twojego pochodzenia, a po za tym gęby się im nie zamykają. Szczególnie Skirgielle. 
- Powinieneś się wyrażać z ciut większym szacunkiem o Jogaile, to twój Wielki Książę, a jeśli wszystko się powiedzie Król. 
- Dobra, mów skąd jesteś - zniecierpliwił się młokos.
- Z Polski z Ziemi Lubelskiej - Ala zastanawiała się czy dobrze nazwała swoje tereny.
- Hm, niedaleko. Skąd dokładnie
- Ej, przyhamuj nie lubię mówić o sobie - zaśmiała się.
- Kim byli twoi rodzice? - Korygiełło zaczął z nudów  przygryzać źdźbło trawy.
- Ten dalej swoje. Czemu cię to interesuje - dziewczyna związała warkocz czerwoną wstążką. Książę wzruszył ramionami
- Z nudów, no mów. Byli urzędnikami? Szlachcicami? Może gołotami? - zachichotał.
- No, zważaj na słowa - Ala zastanawiała się jak zmienić zawody swoich rodziców, przecież nie powie grafik komputerowy i mechanik - oboje byli dobrze wykształceni, potrafili czytać, pisać i dobrze liczyć. Można powiedzieć w sumie że urzędnicy...
- E, myślałem że będzie ciekawiej - chłopak ułożył się wygodniej w siodle i zamknął oczy - Ala pokręciła głową. Pospieszyła Kupałę i dogoniła Lisicę
- Gdzie jesteśmy? 
- Zaraz będziemy przekraczać granicę, a potem Parczew Panienko. 

- Stać, za późno. Nie wjedziecie - Strażnik zatrzymał Litwinów w bramie Krakowa.
- Wpuszczaj, to Książę litewski Korygiełło, poseł zaproszony na koronację - Lisica rzucił zaproszenie. Strażnik otworzył zwój, przeleciał wzrokiem po pergaminie i przyjrzał się pieczęci.
- Wjeżdżać - powiedział po chwili. Litwini spokojnie wjechali do miasta. Towarzyszący tłum gapiów zamiast na młodym przystojnym księciu skupili uwagę na towarzyszącą mu kobietę. Dziewczyna przyzwyczajona do takich spojrzeń delektowała się Krakowem. Tak dawno tu nie była. Najcudowniejszy jednak był polski język, który słyszała na około. Poza niebotyczną ilością mieszczan i stoisk wszędzie ustawieni byli straże. W dzień koronacji upragnionego Króla Polski Wawel musi zmienić się w najbezpieczniejsze miejsce na świecie. 

Po zostawieniu koni w stajni Korygiełło, Lisica i Alicja poszli na zamek, który zmienił się od czasów Elżbiety. Pełny ludzi, wysprzątany. Wszędzie krzątali się ludzie. Kolorowe arrasy nadawały starym murom świeżości. Jeden ze strażników pokierował posłów do kaplicy, która pękała w szwach. Ilość dostojników była nie do opisania. Nie chcąc rzucać się w oczy, trójka stanęła z tyłu wypatrując w tym czasie Spytka z Melsztyna, na którego zaproszenie zjawili się w Krakowie. 
- Widzicie go? - zapytał książę.
- Nie, później go znajdziemy, a teraz cicho. Chyba się zaczyna - Droga od wejścia do ołtarza była pusta. Wszyscy ucichli i z niecierpliwieniem czekali na nowego króla. 

Po chwili, w asyście biskupów do kaplicy weszła dziewczyna. Długie brązowe włosy opadały falami po plecach. Ubrana w złoto białe szaty dostojnie kroczyła. Na twarzy poza powagą widniała radość. Niebieskie oczy błyszczały. Nie wyglądała na 10 lat a co najmniej na 15. Alicja nie mogła uwierzyć, jak bardzo ta mała dziewczynka się zmieniła. 

Trzymając berło i jabłko, z piękną koroną na głowie Z Bożej Łaski Król Polski Jadwiga odwróciła się do poddanych, którzy oniemieli na ten widok. Po złożeniu jak najniższego pokłonu rozniosły się wiwaty. Nawet Korygiełło, do tej pory znudzony wszystkimi obrzędami zaczął się przeciskać by lepiej zobaczyć Jadwigę Andegaweńską. Zwrócił w ten sposób uwagę kilku polskich urzędników, którzy szybko jednak odwrócili wzrok i ponownie skupili się na Królu. Jadwiga z uśmiechem wodziła oczami po gościach. Na moment skupiła wzrok na znajomej twarzy. Blondynka, która kiedyś odwiedziła ją w Budzie wraz ze strasznym Litwinem stała oparta o ścianę na samym końcu kaplicy, z szerokim uśmiechem klaskała w dłonie wraz z innymi. 

Na pierwsze obrady i pierwszy rozkaz nowego Króla wpuszczono jedynie najwyższych urzędników. Litwini siedzieli na parapecie, jednego z licznych, wielkich okien na korytarzu. 
- Ładna - palną książę - woli świętować z ludem, spodoba się Jogaile. 
- Ty na prawdę powinieneś gryźć się w język - Alicja przewróciła oczami - dobrze że nikt tego nie słyszał. 
- Jesteś taka sama jak moi bracia. Kompletnie nie umiesz korzystać z życia - naburmuszony książę utkwił wzrok w płonącej pochodni. Po chwili na korytarzu pojawił się Spytek z Melsztyna - O! Szukaliśmy Cię!
- Książę - powiedział zaskoczony Spytko. 
- I po koronacji, jeden tron zajęty. Czas obsadzić ten drugi - Wojewoda pochylił głowę.
- Porozmawiamy o tym, ale potem. Mam sprawę nie cierpiąca zwłoki.
- Cóż jest ważniejsze od sojuszu Polski i Litwy?
- To skomplikowane.
- Wielki Książę Jogaiła dostał od was propozycję ożenku z Jadwigą, dlatego tu jestem, nie mów mi że to nie aktualne - Korygiełło zaimponował odrobinę Ali w tym momencie. Z małolata nagle zmienił się z mądrego posła i księcia. Dziewczyna po cichu odprawiła Lisicę, gdy dostrzegła że ten wygląda za straganami i karczmami w oknie. Spycimir widząc e coraz bardziej się wkopuje złapał księcia za ramie
- Po prostu, to nie jest dobre miejsce. Chodźmy - ręką wskazał kierunek - Pan również - gdy skupił wzrok na Ali zrozumiał wagę swojej pomyłki - najmocniej przepraszam, Pani - ukłonił się nisko. Alicja wraz z Korygiełło zaśmiali się.
- Spokojnie, nie pierwszy jesteś i nie ostatni - skwitowała go Ala. Gdy powiedziała te słowa tak dokładnie po polsku, Spytek zaniemówił
- N-na prawdę Panią przepraszam, j-ja 
- No już Panie Wojewodo. Nic się nie stało, chodźmy - polak szybko sobie uświadomił kim jest ta niewiasta, jednak za dużo ma obecnie na głowie by przeprowadzić z nią upragnioną rozmowę. 

Weszli do przestronnej komnaty. Spytek nalał wina do pucharów i podał przybyszom. 
- Rozchodzi się o to, że Królowa nie jest w nasze plany wtajemniczona.
- Jadwiga nie wie - oburzył się Korygiałło. Ala uniosła jedną brew. Faktem jest że Jadzia nie miała wpływu na wybór swojego męża. Polscy Panowie wszystko ustalali, mimo że była już zaręczona. Jednak sponsalia de futuro łatwo było obejść czy zerwać. 
- Polscy Panowie są straszni, jestem za tym żebyście to wy wybrali sobie męskiego króla i też bardzo dobrze wiem dlaczego nie chcecie typka z Wiednia, jednak Jadwigę powinniście przynajmniej uprzedzić że coś takiego jest planowane. Mniejszy cios potem Panie Spytku.
- Trzeba jej to powiedzieć zanim ktoś jej to powie nie tak jak trzeba - znów przebłysk mądrości u młodego księcia.
Niespodziewanie do komnaty wszedł książę wiedeński. Autor przesłodzonych listów do Jadwigi.
- Witaj książę - Spytek odetchnął, mimo że nie lubił Austriaków to jednak czół że lada moment mógłby powiedzieć coś niewłaściwego. 
- A więc Książę Korygiełło, przybyłeś zobaczyć Króla, bo u was chyba takowego nie ma - powiedział zgryźliwie. Alicja odsunęła się bezpiecznie i usiadła na parapecie. Nie chciała zwracać na siebie aż tak wielkiej uwagi, chociaż czego ona oczekuje nosząc spodnie i miecz przy pasie. 
- Podobnych obyczajów również. Wszyscy drepczą wokoło króla i tylko przeszkadzają.
- No wiesz ty chyba najlepiej jak to jest ginąć w tłumie - Spytek również zaczął się wycofywać w stronę Ali - 10 was było? Czy dwunastu przybiegało gdy ojciec wołał syna?
- Mam ośmiu braci - odpowiedział spokojnie i z uśmiechem Korygiełło.
- A tron na Litwie jeden - Austriak zrobił wymowną pauzę - ale posłowanie w takim tłumie to chyba zawsze coś - Spytek oparł się obok siedzącej Alicji, która ze śmiechem przysłuchiwała się wymianie uprzejmości. 
- No ciekawe, który wygra tę potyczkę słowną.
- Oby żaden - odpowiedział szeptem.
- Posłowanie dla wielkiego kraju to poważna rzecz, ale skąd możesz o tym wiedzieć posłując z jakiegoś grajdoła - Luca Visconti odstawił zdenerwowany puchar. 
- Posłuję, ponieważ mój krewniak wkrótce zasiądzie na tronie Polski.
- Na pewno - przytaknął. Korygiełło wymownie spojrzał na Spytka, który lekko przerażony przełknął ślinę.
- Proponuję - odezwał się wojewoda - przenieść wasz spór na szachownicę.
- Dobry pomysł. Niech król wygra - Ala dolała oliwy do ognia. Dwaj książęta wwiercali w siebie spojrzenia. 


Nawet Alicja nie dowierzała, lecz triumfalne słowa "szach mat" wypowiedział Korygiełło. Co miało zwiastować niechybną klęskę Habsburga, miejmy nadzieję...

-------------
Wybaczcie że rozdziały są rzadko, ale tak to jest jak co noc ma się inny pomysł na ciągnięcie wątków a yebany wordpad nie współpracuje XDDD plus jest taki że mam już prawie spisane wydarzenia tak jakby z drugiego tomu i to wszystko na dysku google. Więc niczego nie obiecuję, ale może rozdziały będą częściej <3. 

JagiellonkaWhere stories live. Discover now