Rozdział 17

549 28 4
                                    

- Myślisz że już dojechali do Krakowa? - Skirgiełło stał oparty o grube wileńskie mury zamku. Wpatrywał się w horyzont.
- Powinni - Jogaiła stanął obok, w reku trzymał krzyż, który otrzymał od ojca.
- Dobrze zrobiłeś wysyłając Alę z Korygiełłem.
- To był jedyny sposób by oboje odsunąć od Litwy na jakiś czas, jest tu zbyt niebezpiecznie. Szczególnie że lada chwila przybędzie Witold.
- Psubrat - syknął blondyn - A ten,  zaczął gadać? - Skirgiełło spojrzał w oczy bratu.
- Nadal milczy.
- Krzyżackie ścierwo, ja się nim zajmę - Książę pospiesznie wyszedł i udał się do lochów. Tam od dnia polowania przebywał młody krzyżak. Złapał go po cichu Jogaiła, gdy ten napinał strzałę w kierunku Polki. Bardziej przerażające jednak od próby zabójstwa ukochanej przez bracia blondynki były słowa, jakie krzyżak krzyczał gdy wybudził się po nokaucie Wielkiego Księcia w lochach. Krzyczał że lepiej by poganka zginęła teraz niż dostała się w ręce zakonu. Przerażony Jogaiła tym bardziej przyspieszył wyjazd młodszego brata wraz z Alicją. 

Książę Skirgiełło wszedł do lochu. Podwieszony za ręce wisiał na prawdę młody chłopak. Ciało miał całe w sińcach i rozcięciach po bacie. Głowa zalana krwią bezwładnie opadła na lewe ramie. Obok stało dwóch strażników i kat. Książę westchnął.
- Po jakiemu gada?
- Francusku, niemiecku i coś tam po litewsku ale niewiele. Błaga by go zabić - odparł rzeczowo jeden ze strażników. Blondyn uniósł brew.
- Wyjść - rozkazał. Po chwili został sam wraz z chłopakiem. Wyciągnął nóż i przeciął trzymające go więzy. Krzyżak runął na twardą posadzkę, na której gdzieniegdzie leżały kępy słomy. Chłopak jęknął cicho - Po coś ty to zrobił - Skirgiełło kucnął. 
- Lepiej by zginęła teraz - wydukał po litewsku lekko unosząc głowę - będzie mniej cierpieć.
- Co zakon planuje jej zrobić? - chłopak zamknął oczy. Przypadkiem podsłuchał plany dwóch konturów. Wtedy przekonał się całkowicie że są oni bestiami nie ludźmi. Znosił ciągłe bicia i upokorzenia. Wysłany do zakonu jako zapłata, ledwie 14 letni francuz, wmawiał sobie że dobrze robią, że nie raz zasłużył na karę. Jednak szalony plan przeważył szalę chęci ucieczki. Zdesperowany, wiedząc co czeka polską pogankę, nie widząc innej możliwości postanowił zabić ją a zaraz potem siebie. Woli trafić w najgłębsze czeluści piekła niż zostać w Malborku - mówże, zdradź nam plany zakonu, a wypuścimy cię i odprowadzimy do granicy. Będziesz mógł wrócić do tych fanatyków - to był oczywisty blef. Jednak reakcja młodego krzyżaka przeraziła Skirgiełłę.
- Nie! BŁAGAM! - Ostatkiem sił chłopak podniósł sie na rękach - Wolę śmierć niż powrót tam - przeplatanką francuskiego i litewskiego krzyczał z rozpaczą - Słyszałem tylko część z tego co mówili, lecz było to na tyle straszne - z oczu pociekły łzy - nie mogłem wysłuchać do końca - przycichł - proszę, nie odsyłajcie mnie tam. Ja nie wiedziałem co mam zrobić. Oni ją dopadną wszędzie, tak jak i mnie więc proszę, zabij mnie - Francuzowi zamgliły się oczy. Zemdlał nim skończył błagać o śmierć. Książę patrzył z szeroko otwartymi oczami. Wiedział że zakon jest brutalny, że nie cofnie się przed niczym, jednak tak rozpaczliwe świadectwo ze strony członka zakonu brutalnie pokazuje powagę opinii o nich. 
- Rozmówiłem się z Witoldem - Skirgiełło odwrócił się na dźwięk głosu Jogaiły - dobrze że ty chociaż osiągnąłeś cel - Książę odetchnął ciężko.
- Nadal nie zdradził planów zakonu.
- Jednak coś powiedział. Trzeba utrzymać go przy życiu. Może się przydać, po za tym jest za młody na śmierć - Wielki Książę skupił wzrok na krzyżaku - zajmij się jego ranami. Może nam więcej powiedzieć po okazaniu litości - Jogaile błysnęły oczy. Skirgiełło zabiłby go na miejscu gdyby on go znalazł, dlatego to Jogaiła jest Wielkim Księciem i to on wydaje rozkazy. Blondyn uśmiechnął się równie cwaniacko. Zawsze będzie stał za bratem.


- Wejść - dostojny i melodyjny głos Jadwigi rozszedł się po sali tronowej. Alicja wraz z Korygiełłem weszli przed majestat. Najuniżeniej oddali pokłony. Po czym wniesione zostały liczne kufry z darami.
- Wielki Książę Litewski przesyła Wspaniały Królu drogocenne dary z okazji twej koronacji. Ma również nadzieję na odbudowanie sojuszu polsko litewskiego zawartego przed laty przez małżeństwo. 
- Przekaż Wielkiemu Księciu wyrazy moich najszczerszych podziękowań - Jadwiga doskonale mówiła po Polsku, mimo iż była wychowana w Budzie - Jesteś książę Korygiełło prawda? 
- Tak moja Pani - Korygiełło plątał się przy języku polski. Wcześniejszą wypowiedź pomogła mu się nauczyć Alicja.
- A niewiasta stojąca za tobą? - Król oparł głowę o dłoń jak niegdyś Król Ludwik.
- Jestem Alicja, towarzyszka Książąt litewskich.
- Pamiętam Cię z Budy. Doskonale mówisz po polsku - Blondynka skłoniła głową w podzięce za komplement od samej Królowej.
- Jestem Polką wasza wysokość - Korygiełło starał się zrozumieć choć trochę z dialogu potężnych kobiet. 
- Coraz mnie zaskakujesz - Pełne usta króla uśmiechnęły się.
- Wielki Książę ma nadzieję że weźmiesz pod uwagę jego kandydaturę na twego męża - Książę przerwał i kłaniając sie nisko wypowiedział odważne słowa. 
- Mam już męża - Jadwiga spoważniała.
- Sponsalia de Futuro - powiedziała Ala - można zerwać dopóki nie skończysz, Wasza Miłość, 12 wiosen i nie dopełnisz ślubu. Książę Jogaiła gotów jest zapłacić odszkodowanie Habsburgom. Litwa ma nadzieję że z Polska wprowadzi ją ku chrześcijańskiej Europie i odnowi sojusz za pomocą nowego małżeństwa. Najuniżeniej proszę byś rozważyła Królu tą propozycję.
- Litwa ma więcej do zaoferowania niż Wiedeń - Wypowiedź Alicji dopełnił Korygiełło. Jadwiga słuchała tego w ciszy z poważną miną. Potem długi czas milczała. Patrzyła w oczy dwójce posłańców. 
- Posiadam męża i będę mu wierna, lecz Polska z wielką radością ochrzści Litwę i odnowi sojusz, muszę was pożegnać, czeka na mnie jeszcze wiele delegacji - Litwini ukłonili się i wyszli.
- Wszystko na nic - skwitował Korygiełło po wyjściu z sali.
- Spokojnie młody, przedstawiliśmy jej opcje, po za tym ważniejsi, niestety, są polscy panowie a oni stoją za nami. Jadwiga jest mądrą niewiastą. Dobrze wybierze.
- Książę - giermek podbiegł do zdyszany do Korygiełły - druh twój napadnięty i ciężko ranny
- Lisica...
- Nie wiadomo czy wyżyje..
- Prowadź - rozkazała Alicja wybudzając z szoku młodego księcia. Giermek prędko poprowadził ich do wieży medyka. 

- Oczyściłem ranę - powiedział Radlica - jeszcze dycha, ale ledwo.
- Vixenas, kas tau tai padarė ?! (Lisica kto ci to zrobił?!) - Krzyknął Litwin.
- Kaip įprasta, garsiai (Jak zwykle głośni) - skomentowała Ala - matote, kad jis nėra sąmoningas, išeikite iš čia Krectiello, aš jums pranešiu, jei jis atsibunda (widzisz że nie przytomny, wyjdź stąd Korygiełło, dam ci znać jeśli się obudzi)
- Panienka ma racje - powiedział Jan krytycznie zerkając na ubiór niewiasty. 
- Chodźmy książę - skomentował Spytko, który jako pierwszy pojawił się przy rannym. Alicja w tym czasie odsłoniła opatrunek.
- Zająłem się tym - Powiedział dumny z siebie biskup. Blondynka pokręciła głową.
- Trzeba szyć. Potrzebuję igły, cieniutkiej dratwy i wrzątku.
- Tak mała acz głęboka rana gdy zostanie zszyta łatwiej wda się zakażenie.
- Po to mi wrzątek.
- RÓB CO KARZE - Niecierpliwił się Korygiełło. Radlica wstał i wyszedł po potrzebne rzeczy.
- Panie Spytku zabierz stąd Księcia. Išėjimas Krectiello (Wyjdź Korygiełło) - młody książę zacisnął pięści i wyszedł zdenerwowany. Usiadł wraz z wojewodą na parapecie wielkiego okna. 
- Znajdziemy sprawców. Królowa poruszyła Kraków - uspokajał Syptek. Korygiełło wpatrywał się w okno. Po chwili minął ich Radlica, przystanął na chwilę by przekazać rozkazy Króla. 
- Królowa cię wzywa Spycymirze - Wraz z potrzebnymi rzeczami Jan Radlica wszedł do komnaty. 


Jakiś czas później obudził się Lisica. Był słaby strasznie i ciężko mu było oddychać.
- Mano draugas, kuris tau tai padarė (Druhu mój, kto ci to zrobił) - Korygiełło siedział przy rannym. Ala i Spytko stali przy ścianie. Z Lisicą było źle. Miecz, bądź sztylet przebił płuco na wylot i drasnął serce. Dziewczyna pozszywała tyle ile się da lecz nawet z jej wiedzą raczej nie uda sie go uratować.
- Tu jį žinai (Znasz go) - wyszeptał ciężko. Do komnaty powoli wszedł Niemierza z Gołczy. Dostał rozkaz od samej królowej znalezienia łotra, który napadł Litwina, czyli szukał sam siebie. Gdy mężczyzna dostrzegł Alicję przełknął ślinę. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy po tym natychmiast udała że go nie widzi. Gdy Lisica dostrzegł Niemierzę wybełkotał coś niezrozumiale. Rycerz pochylił się nad rannym.
- Co powiedział - dopytywał się Korygiełło, który nie rozpoznał Cyryla.
- Strzeż się zdrajców - powiedział spokojnie cały czas obserwując uważnie Alę. Bał się że dziwna dziewczyna zdradzi go. Po czym Lisica zamknął oczy i wydał ostatni dech. Alicja świsnęła w niezadowoleniu i opuściła głowę odwracając ją. Mógłby żyć, gdyby tylko miała sprzęt z jej czasów. Przeżyłby. Radlica uczynił znak krzyża na czole zmarłego.

Wszyscy wyszli na korytarz, został jedynie Radlica i Korygiełło.
- Wyrazy współczucia panienko - ukłonił się dostojnie Spytek z Melsztyna.
- Szkoda go. Miejmy nadzieję że prędko złapią jego zabójcę. Podpowiem że raczej nie był to uliczny bandyta.  Rana została zadana jednym prostym cięciem, przez pewną rękę.
- Niemierza z Gołczy - wskazał Spytek - szuka winnego - Cyryl ukłonił się. 
- Znajdę go Pani.
- Nie wątpię - uśmiechnęła się smutno acz cynicznie. Niemierza przełknął ślinę. Wzajemnie piorunowali się spojrzeniami a Spycymir zdawał sie tego nie widzieć.



JagiellonkaWhere stories live. Discover now