4. Louis żegna się z Norą

3.1K 274 91
                                    

„Witaj Harry, z tej strony Liam Payne z FullMoon Inc.. Z radością chciałbym cię poinformować, że nasz algorytm wyłonił nie jedną, ale aż trzy omegi, które w prawie dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach odpowiadają cechom twojej alfy. Jeśli znajdziesz chwilę, proszę oddzwoń w celu umówienia spotkania, na którym dokonasz swojego wyboru. Życzę miłego dnia, do usłyszenia!"

Harry odsłuchiwał wiadomość raz po raz, nie dowierzając w to co słyszał. Minęły zaledwie dwa tygodnie od jego uzupełniającego wywiadu, a Liam już miał dla niego trzech kandydatów na życiowego partnera. Od rana miał masę spotkań z deweloperami, zamykał i podpisywał umowy na nowe projekty – nie miał nawet czasu, aby zjeść porządny lunch. Jeszcze pięć minut wcześniej ssało go z głodu, ale w tamtym momencie nie myślał o niczym innym niż o tym,aby oddzwonić do Payne'a i umówić się na spotkanie. Niestety w momencie, gdy już miał wybrać numer do jego gabinetu wpadł zapłakany i blady jak ściana Niall.

- Harry, Jose miała wypadek samochodowy... – zdołał z siebie wyrzucić blondyn i spojrzał na niego błagalnie. – Zawieziesz mnie do St. Bart's?!

Styles niemal natychmiast zerwał się z miejsca, chwycił marynarkę i bez słowa kiwnął głową. Schował telefon do kieszeni, zupełnie zapominając o tym, że miał gdzieś zadzwonić. Popędził za swoim przyjacielem, w duchu prosząc wszystkie świętości tego świata, aby z Josephine wszystko było w porządku.

*

- Panna Josephine Carter nie odniosła żadnych poważnych obrażeń, panie Horan. – usłyszeli pół godziny później od lekarza, który zajmował się rudowłosą omegą po przywiezieniu jej przez ambulans. Harry poczuł jak momentalnie z jego ramion spada ogromny ciężar. Jose była narzeczoną jego przyjaciela, ale przez te kilka lat stała się mu podobnie bliska jak Niall, którego znał od dziecka i oboje traktował jak swoje rodzeństwo, którego nigdy nie miał. - Z nią i z dzieckiem wszystko w porządku.

- Z-z dzieckiem? Jakim dz-dzieckiem? – zapytał po chwili, a lekarz spojrzał na niego równie zaskoczony. Harry poczuł dziwną mieszaninę radości i zazdrości, która zaczęła gnieździć się w jego sercu. Poklepał swojego przyjaciela po plecach, ale Niall zdawał się nie rozumieć co właściwie się działo.

- Panna Carter jest w ciąży. Myślałem, że pan o tym wie. – odpowiedział zmieszany, drapiąc się po głowie. – Być może zapach szczeniaka nie stał się jeszcze tak wyczuwalny, proszę się nie denerwować. – dodał po chwili rzeczowym tonem, a Niall na zmianę otwierał i zamykał swoje usta.

- Chyba zepsuł pan niespodziankę... – mruknął z rozbawieniem Harry i przytrzymywał swojego przyjaciela, który znów zbladł i ledwo stawiał krok za krokiem, gdy lekarz prowadził ich do sali, gdzie leżała Josephine.

- Pana narzeczona musi zostać na noc na obserwacji, jutro wypuścimy ją do domu. Gratuluję jeszcze raz, a teraz zapraszam na badanie USG, panna Carter specjalnie czekała na pana. – powiedział pracownik szpitala, gdy zatrzymali się pod salą numer czterdzieści dwa. – Pan niestety musi tu poczekać, pacjentce może towarzyszyć tylko jedna osoba. – zwrócił się do Harry'ego, który kiwnął głową w zrozumieniu.

Mimo wszystko zrobiło mu się przykro, gdy zamknęli drzwi tuż przed jego nosem. Usiadł na plastikowym krzesełku tuż obok automatu z przekąskami i ukrył twarz w dłoniach, cicho roniąc łzy ulgi. Zupełnie nie przejmował się ciężarnymi omegami i ich alfami, które przyglądały się mu z nieukrywanym współczuciem.

- Przepraszam, ale czy wszystko w porządku? – usłyszał łagodny głos, który wydawał mu się dziwnie znajomy. Podniósł niechętnie wzrok, a następnie zamarł, gdy napotkał spojrzenie, które od tygodni nie chciało dać mu spokoju.

FullMoon Inc. [LARRY]Where stories live. Discover now