24. Bąble

1.7K 164 116
                                    

Hej :)

______________________

- To ostatnia przysługa, na którą możesz liczyć, Liam. – oznajmiła beta ze stanowczością w głosie, a szara koperta wylądowała na szklanym blacie stołu. Alfa sięgnął po książeczkę czekową i wypisał jeden dla Malika; ten, który miał być już tym ostatnim. Ich współpraca dobiegała końca i wydawało się, że obydwaj czekali na to z utęsknieniem.

- Mógłbym powiedzieć, że będzie mi brakować naszych spotkań, ale nie, właściwie to czuję ulgę. – przyznał Payne i odłożył długopis na miejsce.

- Mam nadzieję, że osiągniesz swój cel i satysfakcja będzie warta włożonej w jego realizację pracy. – odpowiedział detektyw i schował czek do kieszeni. To skutecznie wyciszyło ewentualne wyrzuty sumienia. Po wypowiedzeniu tych słów wstał i po raz ostatni pożegnał się z alfą.

Liam przez dłuższą chwilę przyglądał się kopercie, jakby rozważał, czy jej zawartość była naprawdę ostatecznym wyjściem. Po paru minutach sięgnął po nią i schował do szuflady, którą natychmiast zamknął na klucz.

Jeszcze chwila, a osiągnę swój cel. Pokażę Louisowi, że dokonał fatalnego wyboru.

*

Torba do szpitala była już dawno w bagażniku samochodu należącego do alfy, zaś gościnna sypialnia zmieniła się w pokoik dla maluchów, mimo że byli świadomi faktu, że pierwsze tygodnie bąble spędzą z nimi w gnieździe. Duże drewniane łóżeczko z wygodnym materacem i pościelą w kolorowe kropki już czekało, a tuż nad nim na bladoniebieskiej ścianie znajdowały się namalowane imiona wilczków.

Narodziny bliźniaków były ogromnym wydarzeniem dla alfy i omegi. Nie było też nic zaskakującego w tym, że to Harry zachowywał się jak największy panikarz i mało brakowało, a wyleciałby z domu w samej koszulce, bokserkach i puchowych fioletowych kapciach, które w szale nerwów założył na swoje stopy. Marcowa pogoda dawała się we znaki, choć po zimie już dawno nie było śladu. Mimo wszystko nie były to też warunki do biegania po świeżym powietrzu i Louis był zmuszony interweniować. Omega z trudem podszedł do drzwi garderoby i wyjął z nich dresy oraz bieliznę na zmianę dla siebie, a także spodnie i skarpetki dla alfy, który zdążył popędzić na dół. Pewnie śmiałby się z tej sytuacji w innych okolicznościach, ale wilgoć i skurcze, które odczuwał, skutecznie zmieniały jego priorytety.

- Harry! – zawołał za brunetem, sam siadając na łóżku i z trudem zdejmując mokre ubranie z siebie. Nie minęła nawet minuta, a alfa pojawił się w drzwiach sypialni w kurtce i kluczykami do samochodu w rękach. – Cudownie, że już jesteś gotowy, ale mógłbyś jeszcze założyć spodnie? – zapytał drżącym głosem szatyn i wyciągnął w jego stronę parę wysłużonych dżinsów, gdy alfa spoglądał na niego z niewypowiedzianym pytaniem. Brunet zmarszczył brwi i spojrzał po chwili w dół, a Louis nawet z takiej odległości mógł zobaczyć rumieniec, który rozlewał się po policzkach jego męża.

- Jasna cholera! – zaklął pod nosem Styles i podszedł zawstydzony do męża, który z lekką trudnością zakładał czyste bokserki i dresy. Chciał mu pomóc, ale Louis wymamrotał coś o urwaniu komuś (czyt. Harry'emu) knota, jeśli w ciągu następnej minuty nie odzieje swojego chudego tyłka. Kolejne dwie dawał mu na wyjście z domu i wyjazd do kliniki doktora Smitha.

*

Był środek nocy, gdy jeden z bąbli zakłócił ciszę, która zapanowała na sali poporodowej. Harry szybciutko podniósł się z wygodnego fotela przy ścianie i podszedł do łóżeczek, w których leżały ich dwa małe szczęścia. No może nie takie małe, bo Gianna ważyła prawie trzy kilogramy, a Matteo – jej starszy o dwie minuty brat – prawie trzy i pół. Najważniejsze było jednak to, że przyszli na świat bezpiecznie i były prawdziwym okazem zdrowia. Harry zakochał się w nich od pierwszego spojrzenia i nie mógł powstrzymać łez, gdy położna położyła dzieci na klatce piersiowej Louisa, który natychmiast przytulił je do siebie. Tak wiele przeszli, aby w końcu być w tym miejscu. Nic nie równało się uczuciu szczęścia, które ogarnęło jego serce i naprawdę mało brakowało, aby zaczął krzyczeć z tych wszystkich emocji. Emocji, które dalej doskonale czuł, nawet jeśli od porodu minęło już kilkanaście godzin.

FullMoon Inc. [LARRY]Where stories live. Discover now