15 - Przez cały czas byłem winny...

652 38 409
                                    

Dzień wcześniej...





~ Hoseok POV ~






     Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek w życiu będę klęczał na ulicy, a tym bardziej nad ciałem mojego najbliższego, młodszego przyjaciela. Kookie był mi jak brat, a jednocześnie syn, którego nie zdołałem uratować... Tak bardzo skupiłem się na ochronie Yoongi'ego i szukaniu Taeyon, że nawet do głowy mi nie przyszło, aby zająć się także nim. Powiedziałem, aby został w mieszkaniu... Głupi... Przecież Jungkookie nigdy nie dał by się zamknąć w czterech ścianach. Wiedziałem, że chciał pomóc, ale to co najbardziej mnie zdziwiło to to... Jakim cudem znalazł się w tym miejscu i o tym czasie? Czyżby szedł po prostu do firmy szukać wskazówek? Połączyłby takie fakty bez żadnej wiedzy? To było niemożliwe, więc... Jak?

     Uniosłem swoją głowę nieco w górę i ciągle spoglądałem na Kooki'ego. Krew spływała z jego nosa, a także ręki wprost na trzęsące się z szoku dłonie Taehyunga, który ciągle obejmował byłego chłopaka. Pomimo tego, że się do siebie nie odzywali, darzyli specyficzną nienawiścią to jednak... Ich uczucia ciągle gdzieś kryły się w sercach, ale... Na wyjaśnienia każdego nieporozumienia było już za późno.

     Jungkookie odszedł, a ja musiałem go pomścić. Ten morderca odebrał mi jedną z najcenniejszych osób w moim życiu.

     Nasze ciała zaczęły otaczać czerwone i niebieskie światła radiowozów oraz karetki. Każdy krzyczał coś do siebie, lecz ja słyszałem ich słowa jakby były cichym szeptem, ponieważ gdy jeden z funkcjonariuszy zabierał Tae z miejsca zbrodni, z kieszeni młodszego wypadła jakaś karteczka. Taki skrawek kartki kojarzył mi się tylko z jednym, a więc podniosłem go z alfaltu drżącą dłonią, która zbliżyła się do ciała zmarłego... Popatrzyłem jeszcze raz na młodzieńczą twarz przyjaciela i z bólem serca się podniosłem ukrywając dowód, który należał do tej sprawy.

     — Ten dzieciak to Jeon Jungkook. Był na drugim roku studiów w Seulu. Powiadomcie proszę jego rodziców o tej tragedii.

     Policjanci zabrali się za zabezpieczenie śladów, roztrzęsioną Taeyon przewieźli od razu wraz z Taehyungiem do najbliższego szpitala, a ja ruszyłem za nimi ciągle czując smak gorzkiej straty...




***



     Tak jak spodziewałem lekarze nawet na chwilę nie pozwolili mi wejść do żadnej z sal. Chciałem porozmawiać tylko z Taeyon, która nie otworzyła swoich ust by wypowiedzieć, choćby jedno słowo. Wyglądała okropnie... Zabójca trzymał ją około trzech dni w niewoli i zapewne się nad nią znęcał. Była wychudzona, blada, roztrzęsiona, a na jej nadgarstkach dostrzegłem siniaki co oznaczało, że była związana... Jaki psychol mógł wyrządzić drugiemu człowiekowi taką krzywdę?

     Postanowiłem zadzwonić do Mingyu. Chłopak, gdy tylko się dowiedział, że jego dziewczyna została odnaleziona rozłączył się, lecz zanim to zrobił wyznał, że będzie tam najszybciej jak to tylko możliwe. W oczekiwaniu na starszego chłopaka postanowiłem pójść do łazienki. Obmyłem swoją twarz, a także ręce, na których miałem zaschniętą czerwoną ciecz... Czułem tak wiele emocji jednocześnie, lecz najbardziej dominowała żałość i po raz pierwszy w życiu odczułem chęć zemsty.

     Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze, a swoją trzęsącą się dłonią wyciągnąłem karteczkę, która zapewne należała do zabójcy... Wręczył on ją Jungkookowi, czego domyśliłem się po przeczytaniu pierwszej linijki...

MESSAGE 2Where stories live. Discover now