Sen mojej mamy

7 1 0
                                    

Sen mojej mamy 

Moja mama pracowała w klasztorze w Alwerni,jako gospodyni i tam też często zajmowała się starszymi, schorowanymi księżmi i braćmi. Dlatego też bardzo  przejęła się, kiedy to dowiedziała się o chorobie siostry proboszcza i gwardiana klasztoru, Rozalii.
Rózia, bo tak ją nazywali zdrobniale, była wdową bezdzietną i miała tylko dwóch braci, jeden był właśnie księdzem (O.Ewaryst), a drugi Józek, nie zdolny do opieki nad chorą, gdyż nadużywał alkoholu. Trzeba było podjąć decyzję o opiece, kto i gdzie mógłby się nią zająć. O. Ewaryst postanowił poprosić o zgodę prowincjała zakonu, aby umieścić jego siostrę, w klasztorze którym przebywał jako gwardian. Nie chciał oddawać jej do hospicjum, była mu  droga chciał być przy niej w tym trudnym czasie choroby ( chorowała na raka ). Wiedział że sam sobie nie poradzi, ponieważ pełnił odpowiedzialną funkcję, więc poprosił Marysię- moją mamę o pomoc, oczywiście zgodziła się bez wahania. Okazało się, że jest to rak wątroby z licznymi przerzutami, lekarze rokowali najwyżej trzy miesiące życia, ale żyła o wiele dłużej, bo około dziewięciu.
Mama i Rózia podczas tych kilku miesięcy, bardzo się razem zżyły. Rózia często opowiadała o swoim życiu, a zwłaszcza, o pielgrzymce, którą odbyła do Rzymu i spotkaniu z Ojcem świętym Janem Pawłem II i o Mszy Świętej, w której uczestniczyła w Watykanie. Podczas Eucharystii, zostało jej zrobione zdjęcie na którym papież udzielił jej komunii Świętej, a w tle widać piękny ogród watykański. Moja mama słuchała tych opowieści i zapragnęła też to wszystko zobaczyć, ale nie było jej na to stać. Obie miały wielką nadzieję, że Rózia wyzdrowieje, mogłyby wtedy razem tam pojechać. Rózia obiecywała  pomóc w znalezieniu środków. Czuła ogromną wdzięczność, że z taką czułością i delikatnością opiekowała się nią i nigdy się nie brzydziła. Ostatnie dwa miesiące, mama czuwała przy niej również w nocy, sama była wykończona, lecz się nie poddawała. Nadszedł ten smutny dzień i Rózia przegrała walkę z rakiem. Odeszła, otoczona miłością i modlitwą bliskich jej osób.   
      Jakieś pół roku później, pewnej nocy mama miała sen, był on bardzo realistyczny. " Śniła że leży w swoim łóżku w sypialni i nie śpi, obok niej siedziała Rózia, skubiąc  kromkę chleba, tak jakby po prostu przyszła ją odwiedzić. Wyglądała zupełnie zdrowo, jak gdyby nigdy nie chorowała. Radosna, uśmiechnięta, otoczona jasną poświatą. Mamie trudno było to opisać co zobaczyła, na to po prostu brakowało słów. Była pewna, że jest to dusza Rózi, która właśnie przyszła do niej podziękować za opiekę podczas choroby. Mama zwróciła się do niej, z poczuciem tęsknoty za nią, żaląc się troszeczkę, że nie pojechały razem do Rzymu, tak jak sobie obiecywały. A ona powiedziała jej ciepło z uśmiechem, "Nie trać nadziei Marysiu, bo wszystko przed Tobą". Przytuliła ją i wyznała, że jest szczęśliwa, ale teraz już czas, musi iść.  Mama bardzo się cieszyła, że widzi ją taką szczęśliwą i była wdzięczna, że do niej przyszła. Kiedy trwały w uścisku, mama obudziła się otwierając oczy widziała, że jest otoczona jasną poświatą, która w tym samym momencie oderwała się od niej tworząc świetlistą kulę, która odpływała w głąb pokoju niczym balonik z którego uchodzi powietrze, stawała się coraz mniejsza aż w końcu uderzając w szafę  znikła. Dziwnym przypadkiem, tego wszystkiego, było to, że drzwi od szafy  się otworzyły. Mama nie czuła strachu, jednak była tym przeżyciem  tak podekscytowana, że już nie zasnęła. O świcie, kiedy wszyscy powstawaliśmy z łóżek, opowiedziała nam swój niezwykły sen. Byliśmy zdumieni i również cieszyliśmy się, że Rózia jest szczęśliwa i że przyszła do mamy, żeby jej o tym powiedzieć.
Tego dnia miała wolne i nie szła do pracy. Po południu przyjechał do nas ojciec  Ewaryst. Wracał z Krakowa, był na spotkaniu w Kurii. Jeszcze nie wiedział o śnie mamy, ale od razu po wejściu oznajmił, że ma  niespodziankę. Okazało się, że zapisał naszą mamę na pielgrzymkę do Włoch. Była to pielgrzymka zorganizowana przez Krakowską Kurię Biskupią z okazji piątej rocznicy wyboru Jana Pawła II na stolicę Piotrową. Właściwie Kuria przyznała to miejsce jemu, jako zasłużonemu proboszczowi, ponieważ przeprowadził remont klasztoru, łącznie z wymianą dachu na kościele. On jednak poprosił, żeby na jego miejsce pojechała jego gospodyni, czyli moja mama. Był jej ogromnie wdzięczny, za opiekę nad chorą siostrą. Wszyscy się dziwili jak może nie skorzystać z takiego wyróżnienia. Powiedział tylko, że jak mógłby się lepiej odwdzięczyć mojej mamie, za okazane serce. Doskonale wiedział, że o tym marzyła z jego siostrą, a kiedy mama opowiedziała mu sen, to już wszystko było jasne. Rózia dotrzymała obietnicy.  

Oto Jestem - Poślij MnieWhere stories live. Discover now