Kości

3K 103 13
                                    

Dotarłam do szkoły szczerze mówiąc - zmęczona. Byłam osłabiona a do tego zrobiłam od rana spacer jakiego chyba dawno już nie robiłam. Do tego byłam zła na siebie i najedzona. Jeszcze pod szkołą moje jabłko nie było dokończone, ale już je wyrzuciłam, nie chciało mi się męczyć z jedzeniem go kolejne minuty. Liczyłam tylko, że nikt w szkole nie zauważy jakiejś zmiany w moim wyglądzie, chociaż wiem, że to tylko jedno jabłko.

Gdy weszłam tylko do budynku zajrzałam do plecaka i zobaczyłam śniadanie, które spakowała mi mama.

Baton, kanapki. Boję się policzyć ile to ma kalorii. Szybko wyrzuciłam torebkę do kosza.

Mimo, że w szkole czułam się nie najlepiej, przetrwałam wszystkie lekcje błagając w duchu, aby tylko wrócić do domu i wejść na bieżnię, dotlenić ciało. Czułam zmęczenie i głód który mi doskwierał, ale wiedziałam, że nie mogę tak szybko rezygnować i za każdym razem, kiedy pomyślałam o jedzeniu wbijałam paznokcie w swoją skórę aby poczuć ból. To dziwne, ale uspokojało mnie to, odciągało moje myśli.

Kiedy wróciłam do domu mimo głodu i zmęczenia nie sięgnęłam po jedzenie ani sen, a poszłam ćwiczyć. Czułam satysfakcję, że nie zjadłam śniadania w domu i w szkole oraz obiadu. W myślach powtarzałam sobie 

Skoro nie zjadłaś już trzech posiłków to dwóch następnych też nie zjesz, nie potrzebujesz ich, to zbędne węglowodany, tłuszcze i kalorie.

Tak właśnie wyglądały moje ostatnie dni, jadłam maksymalnie mało, ćwiczyłam i ruszałam się maksymalnie dużo i jak na początku non - stop burczało mi w brzuchu, a batony w szkolnych automatach kusiły jak nigdy, to dziurki w pasku zmieniałam co 3 dni i to chyba była właśnie moja największa motywacja. 

Po około dwóch tygodniach diety zapewniającej mi ujemny bilans kalorii, pierwsze t-shirty zaczęły na mnie wisieć, biustonosz robił się za duży, spodnie zsuwały się z bioder i mieściłam się w ciuchy, które dobre były na mnie co najmniej dwa lata temu. 

Czułam się mniej osłable, a coraz lżej. Wypełniałam się chęciami do życia i do działania, więcej się uśmiechałam i lepiej przechodziłam przez dzień. 

Christian w szkole się nie pojawiał, a Jane z początku pytała się tylko co robię, że tak promienieję z dnia na dzień, potem czy wszystko w porządku, a potem jaką dietę stosuję. Nie chciałam jej zmartwić, czy być przez nią zmuszana do jedzenia. Nie chciałam, żeby wszystkie moje osiągnięcia legły w gruzach, poszły na marne, dlatego mówiłam jej, że ta dieta jest dobra w działaniu, skuteczna, a jednocześnie bezpieczna, bo konsultowałam ją z dietetykiem. 

Wtedy Jane się uśmiechała, mówiła

W takim razie w porządku, powodzenia!

I więcej się nie zapytała co z moim wyglądem. Co prawda widziałam w jej oczach lekki niepokój, ale nie chciałam zaczynać jej uspokojać, bo wątpię, że teraz wierzyłaby w to, że ta dieta jest zdrowa, a nie umiałabym wymyślić kolejnego, dobrego kłamstwa. 

Mama po tygodniu nie jedzeniu z nią posiłków jak to miałam w zwyczaju zaczęła zadawać pytania. Zbywałam ją odpowiedziami "Nie jestem głodna", "Już jadłam", ale kiedy domyśliła się, że to nieprawda spytała się, czy jestem na diecie. Po części skłamałam bo powiedziałam, że tak, ale mówiłam też, że jestem na zdrowej diecie, że profesjonalny dietetyk przez internet podsyła mi plan moich posiłków. Kobieta z uśmiechem mówiła mi, że się cieszy i abym robiła to dla siebie, a nie dla kogoś. Nic nie podejrzewała, ufała mi bezgranicznie.

Nie nosiłam obcisłych ciuchów, aby ukrywać chociaż trochę moją sylwetkę, która zmieniała się bardzo szybko. Tak szybko, że sama byłam pod wrażeniem i sama przestałam chyba to kontrolować, bo po ponad trzech tygodniach założyłam na siebie bieliznę, zresztą dużo mniejszą, bo z biustonosza D95 przeszłam na B65, stanęłam przed lustrem i pod różnymi kątami skontrolowałam swoje ciało. 

Myślałam, że będę najszczęśliwsza pod słońcem, a tymczasem odczułam coś, czego nie umiałam wyjaśnić. Byłam szczęśliwa, bo osiągnęłam to, co chciałam, a nawet więcej, ale jednocześnie mój wygląd mnie mocno uderzył. Po pierwsze, chyba nie byłam już w takiej manii, w jakiej byłam przez poprzednie kilka tygodni i w głowie pojawiły mi się artykuły, posty czy inne tego typu wpisy, gdzie gdy dziewczyna schudła 10 kilogramów w 1 miesiąc to niesamowity wynik, a tymczasem ja, w okresie mniejszym niż miesiąc schudłam trzy razy więcej.

Po drugie, nigdy nie widziałam siebie tak szczupłej. Co racja to racja, niedaleko sięgam pamięcią, ale dokąd sięgam to wiem, że nigdy nie byłam szczupła, zawsze miałam sporą nadwagę, więc też zawsze miałam okrągłą twarz, duży, okrągły brzuch i jedyne ale i tak słabo widoczne kości to był obojczyk. Teraz wydawało mi się, że przez skórę przebijają mi się same kości, powleczone jedynie cienką warstwą skóry, że wszędzie je widziałam. Żebra, obojczyki, kostki na dłoni, kręgi w kręgosłupie. Zarysowała mi się twarz, wyszedł kształt żuchwy, kości policzkowe i znikła druga broda. Znikł cellulit z pośladków, fałdki z talii, wypukły brzuch. Piersi się ładnie ukształtowały, a gdzieniegdzie wyszły pokaźne mięśnie. 

Byłam to nowa ja i można rzec, pierwsza w życiu taka ja. Nawet nigdy nie zrobiłam siebie takiej w edytorze zdjęć. Niesamowite uczucie możliwości kupowania ciuchów, jakie mi się tylko podobają, wyglądanie dobrze nawet w topie bralette, brak zmęczenia przy biegu do autobusu i  zapomnienie o częstych bólach serca właśnie wniosło się do mojego życia, a ja z przyjemnością rozłożyłam mu czerwony dywan. Tylko nie wiem, czy była to dobra decyzja.

By The Weight To Your HeartWhere stories live. Discover now