Będziesz zdrowa

980 40 1
                                    

Wyszłam spod prysznica, poczułam się dużo lepiej. Faktycznie, to był inny rodzaj ćwiczeń. Biegłam nie z myślą, o utracie kalorii, a o czerpaniu radości z życia.

Zeszłam na dół, gdzie przy stole siedziała moja mama, nakładając sobie danie. Na moim talerzu już czekała porcja. Niby nie duża, jednak wiedziałam, że będzie dla mnie trudna do pokonania.

Usiadłam do stołu, chwilę porozmawiałam z mamą.

-Nie jesteś głodna? Czy Ci nie smakuje?

Liczyłam, że jakoś wywinę się od zjedzenia tej zapiekanki, jednak nie jadłyśmy razem długo i nigdy nie musiałam tego przeżywać. Mama pytała się mnie, czy mi smakuje wręcz wzrokiem, który wzbudzał we mnie poczucie winy tak okropne i duże, że głupio było mi nie tknąć tego jedzenia.

Bez słowa nadziałam na widelec kawałek zapiekanki i włożyłam go do ust. Od razu w głowie pojawiła mi się myśl, że gdy tylko wrócę z powrotem na górę do sypialni dokładnie przeliczę każdą kalorię, potem będę ćwiczyć jakimiś innymi metodami, w końcu świat nie kończy się na biegu.

Jednak gdy przeżułam pierwszy kęs jedzenie okazało się naprawdę pyszne i zapomniałam o wartościach odżywczych. Zjadłam ze smakiem całą porcję.

-Naprawdę Ci smakowało, muszę gotować obiady częściej.

-Dziękuję, pójdę się jeszcze pouczyć na górę, dobranoc - uśmiechnęłam się do kobiety.

-Dobranoc słońce!

Zatrzasnęłam za sobą drzwi, szybko wyjęłam notatnik, chwyciłam długopis i zaczęłam spisywać te składniki zapiekanki, które wyczułam na języku. Sprawdzałam po kolei ich kaloryczność, wszystko zsumowałam.

Nie zasnę z tak wypełnionym żołądkiem. 

Zaczęłam szukać innych, cichych dyscyplin sportowych, którymi szybko spaliłabym całą zapiekankę.

7 godzin ćwiczeń.

11 godzin ćwiczeń.

5 godzin ćwiczeń.

Wiedziałam, że nie będę miała na tyle energii, aby przećwiczyć całą noc, ale wybrałam dyscyplinę, która miała mi pomóc w 4 godziny. 

Z upartością walczyłam z coraz silniejszym zmęczeniem, pot lał się ze mnie strumieniami, wykonywałam ćwiczenia inne niż luźny trucht na bieżni i chyba to mnie przerastało. 

Minęła godzina ćwiczeń, trzęsły mi się nogi, nie byłam w stanie ustać bo rozbolał mnie brzuch. Upadłam na łóżko, zawinęłam się w kłębek czując, jakby ktoś próbował mi rozerwać ściany żołądka. Miałam ochotę krzyczeć z bólu, a nie miałam żadnych tabletek. W końcu zamknęłam oczy i próbując nieudolnie oderwać myśli od cierpienia czułam, jak po policzkach toczą mi się łzy.

Nie wiedziałam, czy to już moja podświadomość, czy zaprowadziłam swoje zdrowie do takiego bagna. To była naprawdę drobna porcja.

Próbowałam usnąć, minęło pół godziny, godzina. Byłam wyczerpana, chciałam oddać się snu, nie byłam w stanie. W końcu z bezsilności wzięłam telefon i wykręciłam numer do Christiana.

Co jeśli znowu mnie okrzyczy? Będzie chciał mówić o tym, jak do tego doszło, że mnie pokochał?

Nie miałam ochoty na tego typu rozmowę. Uznałam, że zejdę do mamy, jednak wiedziałam, że za parę godzin wstaje do pracy, było koło trzeciej, więc potrzebowała snu. Zadzwoniłam do Jane, odrzuciła połączenie. 

I pewnie wyciszyła telefon. Nigdy nie dzwoniłam do niej o takiej porze i najpewniej pomyślała, że to obca osoba, która zadzwoniła przez pomyłkę. Lub - kogo ja oszukuję - wolała być jutro w pełni wypoczęta i uśmiechnięta, a mnie ma już gdzieś. 

Ostatni numer jaki widniał w moich kontaktach był numerem do Nathaniela.

Naprawdę to zrobisz? Jego też obudzisz.

Potrzeba była silniejsza. Położyłam komórkę obok poduszki, włączyłam wideo czat. Modliłam się, żeby chociaż on odebrał. Czułam się jak w rozsypce. W końcu połączenie zostało nawiązane.

Dzięki Bogu. 

-Dziewczyno, Ty tak przez przypadek? Jest środek nocy - powiedział Nate przecierając oczy i próbując się rozbudzić.

Dopiero gdy na mnie spojrzał zobaczył, że to nie przypadek.

-Jeju, co się stało? Jesteś cała zapłakana, wyglądasz strasznie.

Chciałam oszczędzić chłopakowi informacji, powiedzieć mu tylko to, co muszę, bez zbędnego owijania w bawełnę. Jednak po raz drugi cała jego osoba w niekontrolowany sposób sprawiła, że wyrzuciłam z siebie cały monolog.

-Spóźniłam się ostatnio do szkoły bo się fatalnie czułam, wcześniej wymiotowałam przez naleśniki. Dziś na bieganiu było pięknie ale chyba poczułam się zbyt swobodnie bo gdy wróciłam do domu mama zrobiła zapiekankę i spróbowałam jej bo nie chciałam urazić mamy, ale później zjadłam całą porcję bo... Naprawdę mi to smakowało, naprawdę zjadłam w końcu coś z przyjemnością, ale gdy skończyłam, pobiegłam do sypialni, przeliczyłam kalorie, złapały mnie wyrzuty sumienia, zaczęłam ćwiczyć żeby tylko spalić to co zjadłam, powinnam ćwiczyć jeszcze 3 godziny ale strasznie boli mnie brzuch i nie mam sił, nie mogę zasnąć i najchętniej znów bym wszystko zwróciła ale znów będę czuła się tak fatalnie. Nie wiem co zrobić i tracę nadzieję na zdrowie. Skoro za każdym razem gdy zjem coś więcej niż owoc tak ma się to dla mnie kończyć wolę nie jeść i umrzeć z głodu...

Zaczęłam słuchać chłopaka zaciągając się łzami i łapiąc oddech po tym, jak znów wyznałam mu wszystko i za dużo na jednym wdechu.

-Hej! Nawet tak nie mów. Będziesz jadła, będziesz żyła, będziesz zdrowa. Jesteś silna i ze wszystkim sobie poradzisz, to jest naturalne, to po prostu choroba. Nie obwiniaj siebie, zwalczysz to. Zrobię wszystko żebyś z tego wyszła. Walka, motywacja i ktoś u Twojego boku, a za niedługo wrócisz do normalnej wagi, stablinej psychiki i pełni szczęścia.

Uśmiechnęłam się. chłopak znów miał rację i mnie uspokoił. Otarłam łzy i zorientowałam się, że mniej boli mnie brzuch. Nate bardzo poprawił mi humor, odciągnął w kilka sekund od najgorszych myśli, ale bardziej niż dalszej rozmowy z nim potrzebowałam energii. Zresztą on też pewnie marzył o zamknięciu oczu.

-Dzięki. Jestem już tak zmęczona, pogadamy jutro. Dobranoc - powiedziałam o resztkach sił i zamknęłam oczy. Nie miałam sił się rozłączyć, dlatego czekałam aż chłopak to zrobi. Jednak minęło kilkanaście sekund, a sygnał kończący rozmowę wciąż się nie rozległ. Uniosłam powieki, na ekranie zobaczyłam, jak ten głupek beztrosko wpatrywał się w sufit. I nie zamierzał się rozłączyć.

-Hej, rozłącz się, ja już nie mam sił wyciągnąć ręki. 

-Masz zasnąć w spokoju, więc nie rozłączę się, dopóki nie uśniesz.

-Co za wariat. Idź spać, jutro szkoła - mówiłam już ani trochę nie przekonującym tonem, bo padałam z wyczerpania.

-Jak zaśniesz dopiero będę spokojny.

-No dobra uparciuchu, ale wiedz, że będę czuła się niezręcznie.

Chłopak się zaśmiał a ja zamknęłam oczy i od razu zaczęłam zasypiać. Byłam zbyt zmęczona aby przejmować się tym, że Nate na mnie cały czas zerka.

***

Przebudziłam się rano, około szóstej. Ocuciły mnie wpadające do pokoju promienie słońca, spojrzałam na telefon. Chłopak wciąż się nie rozłączył, pewnie pilnował mnie wczoraj do momentu aż sam nie zasnął i dlatego nie skończył rozmowy. Ale spokojnie spał, więc wyłączyłam rozmowę i sama zapadłam jeszcze w sen. Do budzika było jeszcze dużo czasu, a ja spałam tylko trzy godziny.

By The Weight To Your HeartWhere stories live. Discover now