Sama

823 34 12
                                    

Liczyłam, że rozwiążę ten problem tak jak zawsze mogę uciec od problemów, nie czując się winna. Nie było to jedzenie, nie było to spotkanie z ludźmi, których znam, nie była to rozmowa z mamą. 

Sen zawsze był najlepszym wytchnieniem, łóżko oazą ukojenia, spokoju. Jednak teraz kłębiło się w mojej głowie za dużo myśli, ale dalej, bezradnie leżałam trzecią godzinę jedynie wpatrując się w sufit, bo każde otworzenie oczu zawodziło. Zawodziło to, że jeszcze nie jest rano.

Spojrzałam na zegarek, była 2:47. Na zewnątrz było ciemno, jedynie księżyc wpuszczał smugi światła do mojego pokoju. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, aż poczułam wewnętrzny impuls.

Szybko, jednak starając się zachować największą dyskrecję, wybiegłam z pokoju, zamknęłam cicho drzwi i zeszłam ostrożnie po schodach. Zerkając po drodze czy moja mama śpi, wyszłam z domu powoli przekręcając klucze. Uderzył we mnie chłód wieczornego powietrza, orzeźwienie. I właśnie tego potrzebowałam.

Idąc środkiem szerokiej, osiedlowej uliczki wpatrywałam się w jednorodzinne domki po obu stronach drogi, bo nigdy dotąd nawet nie miałam okazji rozejrzeć się po okalającym mnie świecie. Szłam kawałek krawężnikiem, aby przywrócić pewne wspomnienia z dzieciństwa i skręciłam w tajemniczą, mroczną a jednocześnie dobrze mi zapamiętaną alejkę.

Mech pod nogami, źdźbła trawy, aż w końcu mocniejsze, zimniejsze powiewy i szum wody uderzającej i rozbryzgującej się o skały. Cały widok dopełniał okrągły księżyc, niestłumiony żadnymi chmurami. Spojrzałam się w otchłań wody, wsłuchałam w odgłosy natury i chwilowo się wyłączyłam. Nie mogłam spać, ale to dało mi odpoczynek od myśli, od problemów i od faktu, że muszę wstać na zakończenie roku, na którym będzie Nathaniel.

No tak, nie może być spokojnie zbyt długo.

Położyłam się na trawie jak najbliżej krawędzi, urwałam kawałek trawy i włożyłam go pomiędzy zęby. Czułam, jak wyostrzają mi się zmysły, zauważyłam jak intensywnie usiane gwiazdami jest niebo. Miałam ochotę po prostu leżeć w tym stanie, czuć się jak na innej planecie i móc nigdy nie wstawać, nigdy nie wyrywać się z tej melancholii, ale z tyłu głowy dalej plątał się fakt o tym, że wciąż nie uporządkowałam sobie życia. Chociaż, może nie musiało być uporządkowane. Może tylko miałam takie pragnienie, ale nikomu nie przeszkodziłoby że przestałam się odzywać, rozmawiać, podtrzymywać kontakt, widzieć sens w życiu.

Wścibska elita z klasy będzie pytać, matka będzie pytać, Nate, nieważne ile razy go ochrzanię -  wróci i będzie pytać. 

Świat widzi tylko czubek własnego nosa gdy tego potrzebuje i staje się niezwykle przejęty gdy widzi szansę na wyłapanie informacji. Mogłabym pójść na łatwiznę, mogłabym zostawić ten cały burdel absolutnie nie posprzątany i po prostu skoczyć z tego kilfu, ale będą pytać. Będą zmuszeni udawać. Udawać, że im zależało. Ale głównie chodzi o to, że za dużo siły włożyłam w ostatnie tygodnie i miesiące aby teraz pójść na skrót. Tyle, że do sprzątnięcia dużego bałaganu jest potrzebna ekipa sprzątająca. Gdzie ja znajdę swoją? Nic się nie zmieniło od podobnych rozmyślań w parku na ławce, dalej jestem sama. Jestem zbyt zamknięta na obcych, lub zbyt zrażona do gatunku ludzkiego żeby znaleźć nowych przyjaciół. Choćbym nie wiem jak próbowała nie zastąpię Jane ani Christiana. Aktualnie nie mam nawet Nathaniela. 

To znaczy, zapewne gdybym do niego wpadła, nawet przez okno i wleciała do łóżka bo potrzebuję ciała, drugiej osoby, potrzebuję kontaktu i przytulenia on by mnie przyjął. 

Ale jak bardzo by mnie przerażało bycie w jego ramionach.

Pamiętam i będę pamiętać każdą reakcję mojego organizmu na każdy jego czyn. Szybkie, gwałtowne wyrwanie ręki z jego uścisku, gęsia skórka i odruch zrzucania ramion z bark, gdy prowadził mnie tutaj. Na to również nie mogę się przemóc.

Gdy tylko tu przyszłam spojrzałam się w jedną gwiazdę a wzrok mi w niej utkwił. Chwilami rozmazywała się i uciekała przez łzy w oczach, jednak cały czas ją odnajdywałam. I po jakimś czasie po prostu zniknęła.

Gwiazda – kuliste ciało niebieskie, stanowiące skupisko powiązanej grawitacyjnie materii żyjące od 10 do 14 miliardów lat.

A ona po prostu, po kilkunastu miliardach istnienia rozpłynęła się na moich oczach.

Czemu nie mogę zrozumieć, że ludzie, wydarzenia czy wspomnienia w życiu albo są tak nietrwałe, albo powinny być tak nietrwałe jak ta gwiazda? Wykrzyczałam chłopakowi, że czuję się jakby moje osiągnięcia się cofały. One się nie cofają ale nie są w stanie ruszyć. Ja nie jestem w stanie ruszyć do przodu. Ciągle rozdrapuję stare rany, a każdy zasługuje na drugą szansę. Pora zapomnieć o młodej, płochej a przede wszystkim otyłej Caroline i kim był wtedy dla mnie Nathaniel a kim była Jane i Christian. 

Pomyślałam, że jeśli nie teraz, to nigdy. Nie będę w stanie się odciąć nigdy więcej, muszę to zrobić teraz, ostateczny moment. Usunęłam kontakty byłych przyjaciół z telefonu, zablokowałam ich numery, wyrzuciłam ich z grona znajomych w mediach społecznościowych. To był ten moment. Tylko teraz miałam odwagę. 

Otworzyłam konwersację z Natem i wiedziałam, że muszę coś do niego napisać. Jak bardzo by mnie nie brzydził, jak bardzo bym się go nie bała, nie mam wyjścia. Nic się nie zmieniło od tego dnia, w którym usiadłam na ławce w parku i nie wiedziałam, kogo prosić o pomoc. Miałam tylko Nate'a, zero planu B. 

Podniosłam się i usiadłam, złożyłam nogi pod siebie. Oparłam brodę na kolanie i spojrzałam się w księżyc myśląc, jaki układ mogę zaproponować mojemu terapeucie, żeby jak najbardziej ograniczyć ryzyko wplątania się w relację. Byłby idealnym przyjacielem, ale nie umiałam mu zaufać, dlatego nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu oprócz tego związanego z leczeniem. 

-Przepraszam Cię za dziś, poniosły mnie emocje. Potrzebuję twojej pomocy, ale tylko w kwestii leczenia, nie chcę cię zranić ale musimy ograniczyć resztę kontaktów, przygotuj mi na jutro plan związany z jedzeniem na całe wakacje, nie spotkamy się w ich trakcie. Nie siadaj więcej ze mną w ławce. Treningami się zajmę, proszę nie przychodź na klif w trakcie wschodów i zachodów. Miłej nocy.

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie byłam zadowolona z tego, co napisałam, mój umysł toczył zaciętą walkę z sercem, ale chciałam wykorzystać chociaż czas wakacji, w którym nie będe mijała chłopaka na codzień na korytarzach i będę mogła się odizolować. 

Wróciłam truchtem do domu i w końcu, byłam w stanie zasnąć. Nie pójdę jutro do szkoły, w końcu to ostatni dzień, oceny są wystawione a świadectwa i stypendia wydrukowane. Muszę się przygotować na zakończenie roku, bo tam już Nathaniela nie ominę. 

By The Weight To Your HeartWhere stories live. Discover now