VI "Przestroga"

47 6 2
                                    

Skierowałam się do domu. Na samą myśl tego, jak ciężka rozmowa czeka mnie z ojcem, gęsia skórka witała na moim ciele, a ręce pociły się niemiłosiernie, choć po rozmowie z szefem ,,Starego Bryga" wszystkiego mogłam się spodziewać. A zapewne był to tylko czubek góry lodowej tego, co będę przeżywać przez następny rok. Nie mogę o tym myśleć, muszę zarobić i tylko to się na razie liczy.

Świeże promyki słońca ogrzewały port w Nantucket, i mimo tak wczesnej godziny, było tu dość tłoczno. Kobiety przechadzały się gorączkowo gestykulując, widocznie były w trakcie opowiadania świeżych plotek. A to riksza zaprzęgnięta w muła, wiozła prowiant na statek, a to grupa osiłków targała beczki z olejem wielorybniczym, których zapach czułam z niemałej odległości. Pokrzykiwaniu mew szybujących nade mną, akompaniował dźwięk porannego zgiełku. Orzeźwiająca bryza łaskotała mnie po twarzy i dawała poczucie odświeżenia, co biorąc pod uwagę moją nocną zmianę, było sporą ulgą. Jak dobrze że dziś wtorek. Pub zamknięty na trzy spusty i ani mi się śni dziś w nim pracować. Ciekawe czy Thomas wpadłby ponownie w odwiedziny... o losie, o czym ja rozmyślam, przecież nawet go nie znam.

Próbowałam złapać się każdej innej myśli, by uratować się od wiszącego nade mną widma rozmowy z ojcem Peterem. Na co dzień, twardo stąpając po ziemi, starałam się unikać drażliwych tematów, które mogłyby tylko utrudniać mi funkcjonowanie. Kopnęłam kamyk. Przystanęłam i spojrzałam na kołyszącego się przy porcie Essex. Będzie moim domem przez następne kilkanaście miesięcy. Chyba muszę uzbroić się w cierpliwość. I wytrzymałość. Z tą myślą, oraz z ułożoną w głowie listą rzeczy które musiałabym spakować, zawitałam do domu.

Było pusto i trochę ponuro. Tato zaniedbał stojące na kuchennym blacie niebieskie kwiatki, podarowane ode mnie na jego urodziny. Starzał się, co było coraz bardziej widoczne, toteż domyśliłam się, iż spokojnie drzemie na wersalce w salonie po wizycie w bibliotece, lub po prostu wyszedł rozprostować kości. Po skrzypiących deskach, ruszyłam do swojego pokoju, na palcach licząc rzeczy niezbędne do spakowania.

Wyjęłam spod łóżka zakurzony worek żeglarski i uprzednio zdmuchując kurz, wypełniałam go bagażem. Na pierwszy rzut poleciały najbardziej chłopięce odzienia, jakie mogłam znaleźć. Czyli w sumie połowa mojej szafy, z której część to ubrania po starszych braciach. Nie mogłam też zapomnieć o kawałku elastycznej tkaniny, którym będę owijać klatkę piersiową. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym jej nie zabrała, a panowie z załogi odkryliby, że mają na pokładzie kobietę. Aż przeszły mnie dreszcze. Do worka wrzuciłam również imbir - każdego wilka morskiego dopada kiedyś choroba morska a ten, doskonale łagodzi objawy.

Gdzieś na dnie wielkiej szafy leży ostry nóż,
Stare dżinsy wystrzępione impregnuje kurz,
W kompasie igła zardzewiała, lecz kierunek znam,
Biorę wór na plecy i przed siebie gnam.
Gdzie ta keja, a przy niej ten jacht?

- Wróciłaś już, słoneczko? - Najwyraźniej ojciec usłyszał jak poruszam się po pokoju i zmierzał teraz do salonu.

- Tak. Zrobić tobie herbatę? - zaproponowałam, wychylając głowę zza drzwi. Niezbyt byłoby mi na rękę tłumaczenie się ze spakowanego bagażu, który ojciec w każdej chwili mógł zauważyć.

Nasza kuchnia nie była obszerna, lecz pomimo tego, wystarczała na zaspokojenie naszych potrzeb. Zaraz przy palenisku umiejscowiona była nieduża spiżarnia, w której większość miejsca zajmowały półki wypełnione konfiturami czy innymi zaprawami, głównie z marmoladą pomarańczową. Nad paleniskiem natomiast, wisiał gliniany okap wyprowadzający wszelkie opary, kominem na zewnątrz. Uprzednio zakupione zioła kołysały się teraz nad moją głową, wypełniając pomieszczenie aromatem rozmarynu i oregano. Położyłam wypełniony wodą, stalowy czajnik na specjalnej podstawce i niezwykle ostrożnie rozpaliłam pod nim ogień. Chwilę potem, słysząc pisk, zdjęłam go z nad płomieni i zaparzyłam esencję herbaty. Porcelanowy zestaw pobrzękiwał delikatnie, gdy niosłam go w rękach z napojem dla ojca Petera. Bardzo lubiłam tę porcelanę.

Nie patrz w oczy wielorybom || EssexWhere stories live. Discover now