7

1.2K 78 83
                                    

- Polska -

Co on tutaj ROBI?! PRZECIEŻ MA SWÓJ POKÓJ.

- Co. Ty. Tu. Robisz?! - zacząłem się wiercić i wychodzić z łóżka.

- J-Ja... Przenosiłem cię i wiem, że mi nie uwierzysz, ale... kiedy wychodziłem pociągnąłem mnie i-i...

- Dobra, lepiej nie mów. - odwróciłem głowę w inną stronę. Było przed 8, więc całą rodzina powinna być już poza domem. - A ty nie idziesz?

- Gdzie?

- No do szkoły.

- Aha! Zostałem i mam nad tobą opiekę. Więc jesteś pod moimi rządami. - zaczął się gwałtownie zbliżać do mnie. Chwila, co on odwala.

Zacząłem odsuwać się od niego, jednak mój pech się jeszcze nie skończył. Natknąłem się na ścianę i tam się zatrzymałem. Przełknąłęm ślinę i popatrzyłem się w oczy Ruska. Miał cudowne niebieskie oczy. Mógłbym w nie patrzeć całymi dniami. Polska! Ogarnij się! Wiesz dokładnie, że... to się nigdy nie stanie. Jesteś nerdem! A on... chuliganem ze szkoły.

Nie zauważyłem, a już Rosja był w niebezpiecznej odległości od mojej twarzy.

- Co byś zrobił, gdybym chciał cię teraz pocałować?~ - jego głos był... bardzo pociągający. Aż się chciało wbić w jego wargi i nigdy się nie odrywać.

Nie odzywałem się. Błagałem wszechświat o jakiś cud, ale mnie nie posłuchał. Milimetry nas dzieliły od pieszczoty. Już się przygotowałem na najgorsze łamane na najlepsze, ale... nic się nie wydarzyło.

Ze zdziwienia otworzyłem oczy i ujrzałem zwijającego się ze śmiechu chłopaka, który leżał na ziemi. Z jednej strony, nie fajnie się zachował. A z drugiej, również chciało mi się śmiać, więc po chwili również upadłem na ziemię.

Po kilku minutach wygłupów udaliśmy się do kuchni na śniadanie. Rosja zrobił mi i sobie gofry i do tego świeży sok z pomarańczy. Uwielbiam to, ale oczywiście pierogi to dla mnie życie ÙwÚ.

- Ciągle nie mogę uwierzyć, że się dałeś na to nabrać. - zaczął znowu śmiać się pod nosem.

- Bardzo zabawne. - odwróciłem się od niego i udałem obrażonego. Nagle, poczułem zimne ręce na mojej talii. Widziałem kto to robi, ale nie sądziłem że posunie się do takich... czynów.

Gwałtownie mnie odwrócił do siebie i popatrzył się w moje oczy.

- Aż tak źle?~

- Cichaj... - ponownie odwróciłem wzrok i wbiłem go w ziemię.

- Mhm... Może... Chcesz iść do salonu? Chwilę się zajmiemy nauką, a potem może jakiś spacer? Ładna pogoda. - w sumie. Cały czas w domu nie będę siedział, prawda?

- Czemu nie. Tylko weź książki. Ja będę już w pokoju. - on tylko pokiwał głową i poszedł szybkim krokiem do swojego "królestwa".

Nie minęło pięć minut, a już siedzieliśmy przy stole. Tym razem obok siebie. Skąd się tam znalazłem? Nie wiem. Ale lepiej się wtedy czułem. Jakby... bezpieczniej? Teraz nic mi nie mogło zagrozić. Ani Szwecja. Ani Meksyk.

- Czyli, gdzie ostatnio skończyliśmy? - wyższy podał mi jedną z książek i otworzył ją na zaznaczonej stronie. Widać było, że nie chce mieć jedynki z mojego języka.

- Time skip -

Była godzina 13, a my ciągle byliśmy przy stole. Nawet się nie przejmowaliśmy, że jesteśmy ciągle w piżamach.

" Together, forever " - ruspolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz