17.

3.4K 105 1
                                    

Poniedziałek. Chyba nikt ich nigdy nie lubił. A co może być pięknego w tym dniu? Wyjście z pracy lub ostatnia lekcja. Ja byłam w tej drugiej grupie. Z niecierpliwością czekałam, aż lekcja hiszpańskiego dobiegnie końca. Jako chyba jedyna dziewczyna w klasie nie śliniłam się na widok nauczyciela, tak więc swój wzrok zatapiałam w widoku zza okna. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy jak poparzeni wstali ze swoich ławek i ruszyli do wyjścia. Wszyscy, łącznie ze mną. Ruszyłyśmy z Kendall do mojego auta, jednak w pewnym momencie w oczy rzucił mi się Alex. Stał z chłopakami z równoległej klasy i namiętnie o czymś z nimi dyskutował.

— Wsiadasz czy będziesz tak stała przy tych drzwiach? — Zaśmiała się Kendall czym przywróciła mnie do porządku. Dosłownie na sekundę odwróciłam wzrok na nią, ale kiedy spojrzałam w miejsce gdzie przed chwilą stali chłopaki nikogo już tam nie było.

— Taka kruszynka jeździ takim ogromnym samochodem? — Słysząc doskonale już znany mi głos dochodzący zza moich pleców zesztywniałam.

— Jak widać. A ty co tu robisz? — Rzuciłam nerwowo czego zaraz pożałowałam, bo przecież nie powinno mnie to obchodzić.

— Stęskniłem się. — Wypowiedział z jednym z tych swoich czarujących uśmieszków na ustach. — Będziesz na wyścigu?

— Ja nie wiem jeszcze co będę robiła jutro, a ty pytasz mnie o piątek. — Po tych słowach z samochodu wypłynął śmiech mojej przyjaciółki, który nie umknął uwadze chłopakowi.

— O witam piękną panią. Możecie wpaść razem. — Powiedział nachylając się do środka samochodu.

— Wątpię. Przyjechałam tam wtedy tylko po to, żeby ci podziękować a teraz przepraszam, ale spieszymy się. — Chłopak tylko skinął głową rzucając krótkie „cześć" i odszedł, a ja w końcu wsiadłam do samochodu. — Nic nie mów.

Oczywiście cała Kendall jak to ona, całą drogę mówiła o Alexie, próbując przekonać mnie przy tym abyśmy pojechały na wyścig w piątek. Miałam mieszane uczucia co do tego pomysłu i szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że o to zapytał. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć i czy w ogóle cokolwiek powinnam. Z radością podjechałam pod dom Ralpha gdzie czekał na nas z Mattem. Szybkim krokiem podążyłyśmy do środka i ledwo po przekroczeniu progu do moich nozdrzy dostał się cudowny zapach.

— Głodne? — W holu pojawił się Ralph z przewieszoną przez ramie ściereczką kuchenną.

— Straaasznie. — Przeciągnęłam rozpinając bluzę i rzucając ją na szafkę. Razem z Kendall podążałyśmy za Ralphem w stronę tarasu, gdzie jak się później okazało przy stole siedział Matt.

— No w końcu ile można na was czekać? — Z udawanym niezadowoleniem wstał i gestem ręki zaprosił nas do stołu.

— Byłybyśmy szybciej, gdyby nie Alex. — Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziała. Skarciłam Kendall wzrokiem a ona tylko zachichotała siadając na krześle.

— Alex? To ten znajomy Justina? — Skinęłam głową na potwierdzenie pytania Ralpha.

— Możemy zacząć jeść? Błagam, padam z głodu. — Rzuciłam szybko widząc jak usta Matta otwierają się aby coś powiedzieć.

Uwielbiałam jedzenie przyrządzone przez Ralpha. Gotował naprawdę wyśmienicie a na dodatek było to jego pasją. Atmosfera przy obiedzie szybko się rozluźniła i temat Alexa więcej się nie przewinął. Za to powrócił temat studiów. Jako jedyna planowałam wyjechać na studia do San Francisco. Od zawsze marzyłam o tym, aby tam właśnie studiować a teraz po wypadku jeszcze bardziej zapragnęłam wyprowadzić się z LA.

Forever in my heart.Where stories live. Discover now