29.

2.7K 90 3
                                    

Od tamtego wieczoru Alex wiele razy próbował się ze mną skontaktować. Nie dawał mi wręcz spokoju. Jednak ja nie dawałam za wygraną i ani razu nie odebrałam od niego telefonu. Przez ostatnie dni skupiałam się na tym, aby spędzić jak najwiecej czasu z rodzicami i Justinem. Dwa dni przed moim wylotem dowiedziałam się, że Kendall i Ralph zarezerwowali sobie pokój w hotelu w San Francisco na weekend. Była to dla mnie ogromna niespodzianka, a szczęście jakie czułam było nie do opisania.

— No to co? Lecimy! — mPowiedziała ochoczo z uśmiechem na ustach moja przyjaciółka, kiedy zajmowaliśmy miejsca w samolocie.

Byłam strasznie podekscytowana wiedząc, że za kilka godzin miałam zacząć nowy etap w swoim życiu. Czułam swego rodzaju ulgę, gdy samolot wzbił się w powietrze. Dzień wcześniej dość mocno zabalowaliśmy, więc większość lotu po prostu spaliśmy. Ralph siedział w środku, co rusz opierał głowę na mnie bądź na Kendall. Swoją drogą, gdy wyznał mi prawdę nasz kontakt powrócił. Było mi żal straconego czasu, ale towarzyszyła mi myśl, że lepiej późno niż wcale. Nie rozstał się z Kate, nie zaczęliśmy być parą, w tym wypadku happy end był inny. Znów mieliśmy siebie i swoją przyjaźń.

Na lotniskowym parkingu czekał na nas samochód, który mój tata załatwił od swojego znajomego z wypożyczalni na czas, gdy nie kupię swojego. Zapakowaliśmy bagaże, po czym odwiozłam Kendall i Ralpha do ich hotelu. Umówiliśmy się, że odświeżymy się i wybierzemy na miasto trochę pozwiedzać. Jak się okazało hotel w którym się zatrzymali był trzydzieści minut od mojego akademika. Budynek był ogromny, cały z czerwonej cegły. Z racji tego, że od poniedziałku zaczynały się zajęcia a była sobota nie było zbyt wielu ludzi. Po otrzymaniu kluczy ruszyłam do pokoju.

Pokój sam w sobie również był dość spory. Po prawej stronie znajdowało się łóżko mojej współlokatorki, której nie było. Po całym pokoju zawalonym kartonami wywnioskowałam, że przyjechałam jako pierwsza. Nie chcąc tracić czasu przesunęłam bardziej na bok swoje kartony i podsunęłam do nich dwie walizki. Na całe szczęście łazienkę miałyśmy w pokoju, więc kilkanaście minut później siedziałam w samej bieliźnie i szlafroku na łóżku. Byłam przygotowana na to, że czekając na to aż moi przyjaciele się ogarną będę miała jeszcze z dobrą godzinę.

— A o to jest twój pokój. — Powiedziała kobieta wchodząca do pokoju, a za nią dziewczyna w krótkich blond włosach. — Oo i pani Liliana już jest.

— Dzień dobry. — Lekko skrępowana wstałam z łóżka i uśmiechnęłam się.

— Jestem Maria i jestem zastępcą dyrektora. — Odwzajemniając uśmiech wyciągnęła rękę w moją stronę, którą uścisnęłam. — W takim razie z mojej strony to wszystko. Widzimy się w poniedziałek, miłego weekendu. — I z tymi słowami zostawiła nas same.

— Jestem Lucia. — Przeniosłam widok z drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła kobieta na dziewczynę. Miała bardzo miły głos.

— Liliana, ale mów mi Lilka.

— Trochę tu ponuro w tym naszym pokoju co?-
— Zaśmiała się rozglądając, na co przytaknęłam. Nie było w nim nic poza masą kartonów, dużym oknem, dwoma łóżkami, dwiema szafami i jednym długim biurkiem przy którym stały dwa krzesła.

W międzyczasie kiedy zaczęłam się ogarniać do wyjścia dużo rozmawiałam z Lucia. Przyjechała tu na studia z Londynu, co trochę mnie zdziwiło, ponieważ tam też przecież mają dobre uczelnie. Aczkolwiek nie wypytywałam dlaczego, nie chciałam być nachalna. Wybrałyśmy ten sam kierunek studiów, czyli psychologię. Miło było na myśl, że będziemy miały razem zajęcia. We dwie zawsze raźniej. Proponowałam jej, aby dołączyła do nas, ale mówiła że jest zbyt zmęczona po podróży.

Forever in my heart.Where stories live. Discover now