34.

2.4K 90 0
                                    

Przez kilka następnych dni Alex wciąż do mnie wydzwaniał. Kiedy pisałam smsy z zapytaniem o co mu chodzi nie odpisywał. Dzwoniłam do dziewczyn, do brata z zapytaniem czy wiedzą czego może ode mnie chcieć. Jednak o dziwo nikt nic nie wiedział. Po powrocie do SF nasz kontakt z Jackobem znów się rozjechał, wrócił do swoich zajęć i swoich koleżanek. Ja za to skupiłam się na nauce, chciałam zająć czymś głowę i odgonić od siebie myśli związane z ubiegłym weekendem.

Mijały kolejne dni. Tygodnie. Miesiące. Z początkiem nowego roku mój stan psychiczny coraz bardziej się pogarszał. Zaczęłam żałować wyprowadzki z LA. Na dodatek czułam się samotna, a depresyjne koszmary powróciły. Dość często również płakałam, nie spałam po nocach, traciłam apetyt. Wraz z nadchodzącymi feriami postanowiłam, że wracam do LA. Lucia wielokrotnie próbowała mnie odciągnąć od tej myśli, starała się wspierać mnie jak tylko mogła. Doceniałam to i szczerze mówiąc gdyby nie ona nie wytrzymałabym tam tak długo.

— To ostatni. — Powiedziała dziewczyna podając mi karton, który spakowałam do bagażnika i zamknęłam go. Spojrzałam na nią, a ona delikatnie uśmiechnęła się wyciągając ręce. Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam ją. — Nie zapomnij o mnie, odzywaj się i odwiedzaj kiedy chcesz.

— Dziękuje. — Westchnęłam. — Dziękuję ci za wszystko.

— Jedź ostrożnie. — Dodała wypuszczając mnie z uścisku a ja skinęłam głową i wsiadłam do samochodu.

Ostatni raz pomachałyśmy sobie wzajemnie i ruszyłam w stronę wyjazdu z parkingu akademickiego. Zaparkowałam przy małym budynku do którego musiałam wejść, aby uregulować rachunek za miejsce parkingowe. Kiedy wyszłam o mój samochód stał oparty Jackob ze skrzyżowanymi rękoma.

— Wyjeżdzasz? Bez pożegnania? — Zapytał, odbił się od mojego samochodu i ruszył w moim kierunku. — Co się z tobą dzieje co?

— Wracam do Los Angeles. Nie mam siły ani czasu na tłumaczenia. Tym bardziej nie musisz udawać, że się martwisz. — Przerzuciłam oczami próbując go wyminąć.

— Martwię się. Możesz mi powiedzieć co się dzieje? Warknął i chwycił mnie za nadgarstek.

— Zajmij się swoimi koleżankami. — Dodałam wyrywając rękę z jego uścisku i wsiadłam do samochodu. Widziałam, że próbował mnie zatrzymać, jednak nie zważając na to odjechałam.

W domu byłam późnym wieczorem. Czekał na mnie tylko Justin, ponieważ rodzice spali. Po krótkiej rozmowie z bratem oboje poszliśmy spać. Następnego dnia upierał się, że weźmie wolne w pracy i może mi pomóc z kartonami. Naprawdę długo zajęło mi przekonywanie go, że dam sobie radę sama i cudem mi się to udało. Nie znałam drugiej takiej upartej osoby jak on. Po śniadaniu i długiej kąpieli wyciągnęłam się na kanapie i oglądałam film. Nikt jeszcze oprócz moich rodziców i Justina nie wiedział, że wróciłam do domu. Potrzebowałam chwili oddechu, a nie wyobrażałam sobie lepszego miejsca na to niż rodzinny dom.

Szczerze mówiąc będąc w LA, już pierwszego dnia poczułam się znacznie lepiej. Chyba za dużo od siebie oczekiwałam, rzucając się na tak głęboką wodę i przeprowadzając się do San Francisco. Znudzona skakaniem po kanałach włączyłam stację muzyczną i zabrałam się za wnoszenie kartonów do domu. Właśnie sięgałam ostatni karton i zamykałam bagażnik, kiedy na podjazd podjechał jakiś samochód. Odwróciłam się i nie kryłam zdziwienia widząc czarnego mustanga.

— Jest Justin? — Zapytał Alex jak gdyby nigdy nic wysiadając z auta, a ja kiwnęłam głową na nie. Chłopak spojrzał na swój zegarek i powrócił wzrokiem na mnie. — Jest trzynasta. Dzwonił rano i kazał mi podjechać po niego o trzynastej.

— Ale on pracuje dzisiaj do osiemnastej. Może chodziło mu o to, żebyś podjechał na siłownie. — Wypowiedziałam spokojnym tonem i podrzuciłam lekko ciężki karton do góry, aby go sobie poprawić. Nie umknęło to jego uwadze, bo ruszył w moim kierunku.

— Wyraźnie powiedział o domu. Pomogę ci. — Niechętnie oddałam mu karton i ruszyłam w stronę drzwi. Alex wszedł za mną i postawił go na ziemi obok pozostałych. — Po co ci tak dużo rzeczy na ferie? — Zaśmiał się próbując zmniejszyć napięcie między nami.

— Wróciłam... Wróciłam na stałe. — Westchnęłam ściągając z siebie bluzę. Chłopak spojrzał na mnie swoim zdziwionym wzrokiem. Zapanowała niezręczna cisza. Zrozumiałam, że Justin wrobił nas po prostu w to abyśmy się spotkali. Alex zresztą chyba też. — Napijesz się czegoś?

— To ja już pójdę. — Oboje odezwaliśmy się w tym samym czasie, kiedy jednym ruchem zatrzasnęłam drzwi. Alex uśmiechnął się słabo i zaczął zdejmować kurtkę. Po zrobieniu nam herbaty usiedliśmy w salonie i znów wróciła niezręczna cisza. —
Czemu nie powiedziałaś?

— O czym? — Zdezorientowana uniosłam jedną brew i odwróciłam się w stronę chłopaka.

— O tym, że nie byliście wtedy ze sobą z Jackobem.

-1 A co by to zmieniło? Ty sam zapomniałeś powiedzieć mi, że masz kogoś a jednak nie przeszkadzało ci to w tym, aby przespać się ze mną i wciskać mi te swoje kity. — Powiedziałam ironicznie, widząc jak szczęka chłopaka zaczyna się mocniej zaciskać. Zdenerwował się.

— To nie były żadne kity. — Warknął przenosząc wzrok na moje oczy.— A ona nigdy nie była, nie jest i nie będzie dla mnie kimś ważnym. Jest jedną z tych głupich panienek, które ślinią się na mój widok. Myślałem, że wybiegłaś wtedy bo spieszyłaś się do niego.

— Mówiłam ci, że jadę na kolacje rodzinną.

11 Na której był on, bo przecież razem przyjechaliście i jeszcze na wyścigu powiedział, że jesteście razem. — Parsknął śmiechem i przeczesał palcami swoje włosy. — Nie sądziłem, że będzie to miało jakieś znaczenie kiedy przyprowadzę ją, skoro ty miałaś tam być ze swoim rzekomym chłopakiem. I tak, wiedziałem doskonale o tym, że wszyscy będziecie. A później widziałaś jak się całowaliśmy, zostawiłaś tam nas. Ja poczułem się jak ostatni kretyn, wybiegłem za tobą, ale ciebie już nie było. Wydzwaniałem, wypytywałem gdzie dokładnie mieszkasz, bo byłem gotów jechać do ciebie. Jednak skutecznie uniemożliwiałaś mi dostęp do jakichkolwiek informacji o tobie.

— Alex.

— Czemu wróciłaś? Czemu wyglądasz tak blado i smutno? Co się dzieje Lila? — Kontynuował nie dając mi dojść do słowa. Czułam jak oczy zaczynają mnie piec widząc jego zmartwione oczy. Bolała mnie każda część ciała, ale czułam przy tym swego rodzaju ulgę, że jest przy mnie, że wszystko mi wyjaśnił.

— Pluję sobie w brodę, że nie porozmawialiśmy wcześniej. — Zaczęłam cicho pociągając przy tym nosem. Spuściłam wzrok w dół i zaczęłam bawić się palcami. — Czułam się strasznie widząc was wtedy razem. Bolało, bolało strasznie. Czekałam wtedy na ciebie, byłeś drugim powodem dla którego dałam się namówić na wyjście do tego klubu. Później już wszystko zaczęło się sypać, wszystko zaczęło mnie przerastać. Nie mogłam wygonić cię z mojej głowy, a na dodatek zaczęłam czuć się bardzo samotna. — Mówiłam ledwo zrozumiale przez łzy.

W salonie powróciła gryząca mnie cisza. Siedziałam zalewając się łzami, a Alex ani drgnął. W pewnym momencie, gdy chciałam już wstać i uciec z tego salonu złapał mnie za rękę. Zwinnym ruchem przyciągnął do siebie zamykając w szczelnym uścisku. Bez słowa objęłam go i wtuliłam się, wdychając przy tym mój ulubiony zapach. Jego zapach. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam tych łez. Tej rozmowy. Jego głaskania mnie po głowie. Nie wiem ile siedzieliśmy w takiej pozycji, ale żadne z nas nie chciało się ruszyć.

— Nie znikaj mi już więcej. — Wyszeptał łagodnym tonem i złożył pocałunek na moim czole.

Forever in my heart.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz