31.

2.5K 89 13
                                    

Pierwszy miesiąc w nowym miejscu minął dość szybko i bez żadnych rewelacji. Oprócz dużej ilości nauki, było również dużo imprez. Korzystając z zapowiadającego się ostatniego ciepłego weekendu postanowiłam poleciec do Los Angeles. Zaczęłam tęsknić za rodzicami szybciej niż przypuszczałam. Na dodatek okazało się, że Jackob również musi pojechać do LA, więc zabierając się z nim miałam idealną okazje aby wziąć swoje auto od rodziców. Tak więc w piątek odrazu po zajęciach ruszyliśmy w trasę.

— Ostatnio było jakoś mało czasu żeby porozmawiać. — Zaczęłam patrząc na rozmywające się widoki za oknem.

— To fakt. — Westchnął Jackob. — Wiesz jako opiekun mam teraz dużo zajęć, a do tego dużo nauki na ostatnim roku.

— No i jeszcze nie zapominaj o tym, że masz dziewczynę. — Spojrzałam na niego przerywając mu. Przesłał mi pytające spojrzenie. — Widziałam na pierwszej imprezie i w sumie często was razem widzę. Nie trudno domyślić się, że jesteście razem.

— Nie jest moją dziewczyną. Nie szukam nawet dziewczyny. — Powiedział uśmiechając się słabo.

—Dlaczego? Nie wolałbyś mieć jednej stałej kobiety zamiast przygody i koleżanki? Bo wiesz, ja na twoim miejscu...

— Żadna nie jest tobą.

Tymi słowami zagiął mnie totalnie. Nie sądziłam, że nadal ma do mnie takie podejście. Przez resztę drogi praktycznie nie rozmawialiśmy, a jeśli już to na dużo luźniejsze tematy. Pod domem czekali już rodzice, kiedy podjeżdżaliśmy. Od słowa do słowa i przekonali Jackoba, żeby zatrzymał się u nas zamiast w hotelu. Nie przeszkadzało mi to, w zasadzie był to dobry pomysł. Jednakże zaczęłam czuć się trochę speszona przy nim. Po zjedzonym obiedzie Jackob jako pierwszy poszedł się odświeżyć i gdzieś pojechał. Ja po prysznicu wskoczyłam w swoje ukochane jeansy i różową bluzkę. Po wcześniejszej rozmowie z Khloe ustaliłam o której zajęcia kończy Kendall i wraz z nią podjechałyśmy pod jej uczelnię.

— Ale się za wami stęskniłam. — Powiedziałam zgodnie z prawdą do Khloe siedząc w aucie.

—My tak samo! A ktoś wie oprócz mnie i twoich rodziców, że przyjechałaś? — Zapytała posyłając mi jeden ze swoich przeuroczych uśmieszków.

— Szczerze mówiąc nawet Justin nie wie. — Zaśmiałam się widząc jej zdziwienie. — Wiedzą tylko rodzice i Ty. Dlatego jak już odbierzemy tą gwiazdę podjedziemy na siłownie gdzie pracuje mój braciszek z Mattem.

— A wiesz, że... — Zaczęła, ale nie dokończyła widząc wychodzącą Kendall. Machnęła ręką i wysiadłyśmy. Z początku Kendall w ogóle nas nie zauważyła. Dopiero kiedy była już coraz bliżej zaczęła biec w naszym kierunku.

— BOŻE! TY TU NAPRAWDĘ JESTEŚ?! — Piszczała rzucając się na mnie i przytulając.

— Tak, ale zaraz jak mnie udusisz to mnie nie będzie. — Zaczęłam śmiać się razem z Khloe. — Też tęskniłam, ale już naprawdę błagam nie duś mnie.

— Wybacz. — Kontynuowała dołączając do nas i śmiejąc się. Chwilę później siedziałyśmy już w moim samochodzie w drodzę na siłownie. Oczywiście jak to moja kochana przyjaciółka buzia jej się nie zamykała. Wciąż opowiadała mi o tym co mnie ominęło i nie umknęło jej wspomnienie o przystojniakach z uczelni. — Dobra to my wejdziemy pierwsze i zobaczymy czy są przy recepcji.

— Spokojnie, mam inny pomysł. — Spojrzałyśmy na Khloe.— Chyba obie zauważyłyśmy, że wyglądasz jakoś inaczej w tych włosach. Załóż okulary i chodźmy. — Zdezorientowane ruszyłyśmy za dziewczyną do środka. Jak na złość przy recepcji nie było ani mojego brata ani Matta. Stałam oparta tyłem o blat i patrzyłam na ćwiczących mężczyzn. — O hej, a gdzie Justin?

Forever in my heart.Where stories live. Discover now