Rozdział 1. Urugwaj

659 22 4
                                    

Dziś jest ten dzień, wracamy do Argentyny. Daliśmy tu wczoraj jeden z ostatnich koncertów, teraz zostało tylko Buenos Aires. Siedząc tak przed lustrem zastanawiałam się nad tym wszystkim co mi się przytrafiło, ile czasu na ten projekt poświęciłam, ile dni, ile lat, ile łez szczęścia i smutku wylałam. Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Pośpiesznie wstałam z krzesła i podeszłam do nich, kiedy je otworzyłam moim oczom ukazał się Fausto.

-Jeszcze nie gotowa?- powiedział to mój chłopak, klaszcząc mi dłońmi przed oczami- Musimy już jechać na lotnisko.

Miał rację, było późno i powinnam już czekać na dole ze wszystkimi. Zgarnęłam szybko plecak ze sobą i wzięłam walizkę do ręki.

-Weź ją proszę- podałam chłopakowi, a on wziął ją ode mnie- Dziękuję.

- Trochę ciężka- powiedział rozbawiony.

- Może, ale przynajmniej mam kogoś kto ją nosi- uśmiechnęłam się chytrze pod nosem i pociągnęłam go za rękę w stronę windy, zamykając przy tym drzwi do pokoju.

Wyszliśmy z windy i skierowaliśmy się do holu. Rozglądałam się i zauważyłam, że nie było jeszcze wszystkich. Brakowało kilku osób. Miałam za złe Fausto, że ściągnął mnie na dół tak szybko, skoro nie czekaliśmy na mnie, a na resztę osób, które się spóźniały. Ale w sumie dobrze, że już tu jestem, przynajmniej nikt się nie będzie na mnie krzywo patrzył, tak jak to zwykle się dzieje.
Nagle w mojej kieszeni rozległ się dzwonek mojego telefonu, pośpiesznie go wyjęłam i spojrzałam na wyświetlacz. Musiałam to odebrać, to był ważny telefon. Przeprosiłam chłopaka i odeszłam na bok.

- Słucham?- powiedziałam.
Wiedziałam, że ta rozmowa nie może trwać zbyt długo, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń.
Po drugiej stronie słuchawki odezwał się głos mężczyzny.

- Dzień dobry Karol. Wiem, że to może nie odpowiedni moment na rozmowę, ale muszę Ci przekazać ważne informacje odnośnie filmu.

Filmu, to słowo brzmiało mi w głowie. Za kilka dni miałam znaleźć się na planie filmowym, na planie nowego projektu, bez ludzi z którymi spędziłam tyle czasu, bez Disneya, bez żadnych ograniczeń, sama, całkiem sama bez nikogo kogo znałam, z dala od Argentyny, miałam się znaleźć w nowym miejscu. Miałam się znaleźć w USA. Właśnie miałam się znaleźć w Ameryce, ale nie w Łacińskiej, tylko w innej Ameryce, gdzieś gdzie miałam mówić w innym języku. Miałam zacząć nową drogę, nowy projekt, który będę nagrywać po angielsku. To było spełnienie marzeń, o którym nawet nie śniłam.

Tylko był problem, nikt o tym nie wiedział, oprócz mojego menadżera Martina, nikt, nawet ludzie z którymi teraz jestem, nawet mój chłopak. Nie powiedziałam mu, bo nie wiedziałam jak i nie wiedziałam czy jest sens powiedzenia mu cokolwiek, bo ostatnio się pokłóciliśmy i nie rozmawialiśmy ze sobą. Wiedziałam, że będę mu musiała powiedzieć, ale nie wiedziałam kiedy to zrobię.

- Tak, o co chodzi?

- Zmieniły się plany co do dnia twojego przyjazdu tutaj. Musisz się znaleźć tu nieco wcześniej. Rano 20 listopada musisz być w siedzibie wytwórni- powiedział, to mężczyzna po drugiej stronie słuchawki.
Zastygłam. Jak to 20?, przecież 19 mam ostatni koncert. Nie wiedziałam, co robić, więc pośpiesznie odpowiedziałam.

- Zaraz jak to? Przecież umawialiśmy się na 22. Ja 19 mam ostatni koncert w Argentynie- powiedziałam to na jednym wdechu. Z jednej strony byłam zła, a z drugiej szczęśliwa, bo mogłam wyjechać jeszcze wcześniej, czyli mogłam zacząć nowy etap w tym samym dniu, co zakończenie trasy i całego projektu.

- Wiemy, że dzień wcześniej masz koncert, ale ważne jest, to abyś wstawiła się wcześniej tutaj, bo prawdopodobnie rozpoczniecie zdjęcia znacznie wcześniej, niż było to planowane.

Te informacje do mnie dochodziły powoli, byłam w totalnym szoku, ale znałam ryzyko, kiedy umawialiśmy się na 22, to wiedziałam, że termin może ulec zmianie.

- W porządku, rozumiem. Postaram się być na czas- powiedziałam cicho i szybko. Czułam się zestresowana, ale powoli się uspokajałam. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale z tyłu za sobą usłyszałam jakieś poruszenie. Obróciłam się do tyłu i zauważyłam, że zaczynamy się zbierać, więc pospiesznie dodałam- Załatwię wszystko. Teraz muszę kończyć, bo nie mogę rozmawiać. Do zobaczenia we wtorek- powiedziałam, powoli odwracając się do reszty. W słuchawce usłyszałam "jesteśmy w kontakcie" i się rozłączyłam.

Szybko napisałam SMSa, że plany się zmieniły i wysłałam do menadżera.

Po chwili stałam już obok Fausto i spoglądałam na resztę, wszyscy wyglądali na zmęczonych i smutnych. Najwidoczniej źle znosili, to, że projekt dobiega końca, a w poniedziałek jest pożegnanie. Też czułam odrobinę smutku, bo jakby nie było spędziłam tu dobrych kilka lat. Mimo wszystko, że czułam się z tym źle, starałam się nie pokazywać tego po sobie, starałam się zachowywać normalnie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział, że się tym przejmuję. Chciałam być silna i pokazać, że nie obchodzi mnie już nic. Miałam ku temu dobre powody, ale nie chciałam znowu o tym myśleć. Usłyszałam pojedyncze słowo "chodźmy" i ruszyłam za wszystkimi.

Siedziałam w autobusie i opierałam głowę o szybę. W pewnym momencie zobaczyłam, że świeci się wyświetlacz mojego telefonu, więc wzięłam go do ręki i zauważyłam, że dostałam SMSa. Pospiesznie go otworzyłam, była to wiadomość od menadżera.

Od: Martin
Wiem wszystko, dostałem wiadomość. Przesunąłem już lot na poniedziałek. Nic się nie martw, zobaczymy się niedługo. Miłego lotu.

Uśmiechnęłam się pod nosem, miałam dobrego menadżera, który nie tylko był menadżerem, ale też przyjacielem, który mi pomagał we wszystkim i który wiedział o wszystkim. Odpisałam szybko.

Do: Martin
Dzięki, że się tym zająłeś. Do zobaczenia niedługo, mam nadzieję, że jutro, bo się za tobą stęskniłam.

Brakowało mi go, nie widzieliśmy się tydzień, ale za nim tęskniłam, bo on zawsze mnie wspierał we wszystkim. Niestety musiał udać się do USA, żeby załatwić wszystko z projektem, a ja musiałam zostać tutaj sama, bo nie mogłam się z nim udać. Miałam swoje zobowiązania, ostatnie, ale miałam.

Znajdowaliśmy się na lotnisku w Urugwaju, stałam na uboczu. Obserwowałam każdy ruch i każdą osobę. Patrzyłam na każdego z moich towarzyszy, na Mike, na Ane, Jorge i Ruggero. Właśnie Ruggero, niegdyś mój przyjaciel, najlepszy przyjaciel, mój towarzysz, ale wszystko się zmieniło podczas trasy Soy Luna en concierto i wtedy już nic nie było takie samo jak kiedyś. Mierzyłam go wzrokiem z góry na dół. Obserowałam przez chwilę każdy jego ruch. Rozglądał się na boki, rozmawiał z innymi, przeglądał coś w telefonie, a ja stałam i się na niego patrzyłam. Patrzyłam i tak się patrzyłam, aż w pewnej chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Stałam tak w osłupieniu i patrzyłam, a on robił dokładnie to samo. Nagle przypomniałam sobie o tym co się między nami stało i odwróciłam szybko wzrok. Spoglądałam teraz gdzieś na lewo, byle tylko na niego nie patrzeć. Kątem oka zauważyłam, że przez chwilę jeszcze na mnie spoglądał, ale po chwili wrócił do rozmowy z innymi. W pewnym momencie zaczęłam szukać wzorkiem Fausto i kiedy go znalazłam usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię, rozmyślając przy tym co się przed chwilą stało. Siedziałam tak i myślałam, czekając tym samym na samolot do domu.

-----------------------------------------------------------

Hej to jest moje pierwsze opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Jeżeli ktoś, to czyta, niech zostawi coś po sobie :)

NOWY POCZĄTEKWhere stories live. Discover now