107. Nic dla mnie nie znaczysz.

1.9K 94 14
                                    

HARRY

- Może przejdziemy się do pokoju i tam pogadamy? - zapytała przesłodzonym głosem blondyna, która cała była sztuczna. Skrzywiłem się na twarzy i odsunąłem, ponieważ opierała się o mnie.

- Wątpię. - mruknąłem, zapalając papierosa.

- Bardzo dobrze robię loda. - przygryzła wargę i położyła nogę na moich kolanach, na co przewróciłem oczami. - Jestem naprawdę napalona. - przybliżyła twarz do mojej szyii, którą  zaczęła całować i to było dla mnie za dużo. Odepchnąłem ją na drugi koniec ławki, po czym wstałem.

- A ja jestem naprawdę zażenowany. - burknąłem i wywaliłem papierosa do popielniczki, po czym odszedłem od niej. Nic nie mówiła, jednak po jej minie widać było, że jest oburzona.

- Chuj z ciebie i tyle! - krzykneła na końcu. Nie przejałem się tym i tylko machnąłem na nią ręką.

Byłem na dworzu, praktycznie przez cały czas tu siedziałem. Było przyjemnie, nie za zimno, nie za ciepło a przede wszystkim mogłem przewietrzyć głowę i moje myśli. To było dla mnie naprawdę ciężkie, że Vanessa się nie odzywa. Ale jutro z samego rana, jeszcze przed szkołą od razu jadę pod jej dom i będę nalegał na wyjaśnienia. Uchyliłem drzwi tarasowe przez które wszedłem do domu i zobaczyłem, że impreza prawie się już kończyła, bo połowę osób nie było. Kolega Liama ma naprawdę wielką chatę i dużo znajomych, choć pewnie tak jak u mnie większość osób przyszła po prostu z ulicy.

Poszłem do kuchni, żeby się czegoś napić, jednak w pewnym momencie coś dostrzegłem. Coś przerażającego. Jakiś chłopak ciągnął pół przytomną dziewczynę do góry. Byli już prawie na końcu schodach, kiedy ten brunet odwrócił głowę i ujrzałem, że to Jordan. Sekundę później myślałem, że rozkurwie cały ten dom. Tą dziewczyną była Vanessa.

Moja Vanessa.

Biegiem ruszyłem w ich stronę, nie zwracając uwagę na ludzi, których potrąciłem lekko. W mojej głowie była tylko myśl uratować Nessy z rąk tego zboczeńca za nim dojdzie do czegoś czego nie chce za żadne skarby. Kurwa, mówiłem jej, ostrzegałem ją. Jak to się stało, że on ją dorwał? Boże, powinnen bardziej ją pilnować a  przed imprezą wyciągnąć wszystko od jej rodziców, nie patrząc już nawet  czy mnie lubią czy nie. Bym był tutaj szybciej i od razu ją szukał a siedząc na dworzu, nie byłem w stanie dostrzec, że jest na tej samej imprezie co ja.

- Puść ją! - krzyknąłem, wbiegając na schody.

Kiedy mnie zobaczył wyostrzył oczy i cały spanikował. Bardzo dobrze, jednak nie zrobił tego co mu kazałem i popełnił wielki błąd. Za to przyśpieszył swoje ruchy i wszedł do pokoju. Podbiegłem szybko w momencie co brunet zamykał drzwi i je przytrzymałem. Nessy położył na łóżku, więc nie hamowałem się i będzie pchnąłem drewniąną powłokę, która nagle ustąpiła a sam Jordan leżał na podłodze i właśnie się podnosił. Dlatego ruszyłem w jego stronę i powaliłem go ponownie na dywan. Uderzyłem go kilka razy w twarz a potem w brzuch. Następnie wstałem i kopnąłem go mocno w żebro.

- Harry! Co ty robisz? - odwróciłem się  a w drzwiach stała Ronnie razem z Horanem.

- Ten gnój... - pokazałem na kwiczącego chłopaka. - Chciał... z-zgwałcić Van. - zaznaczyłem środkowe słowo i nie mogąc się powstrzymać kopnąłem go jeszcze raz.

- Dobra. Harry, już wystarczy. - blondyn odciągnął mnie od niego a Ronnie poszła sprawdzić co z dziewczyną. Przetarłem twarz i gdy się ogarnąłem również to uczyniłem. Przeraziłem mnie widok, nie kontaktującej Vanessy.

- Boże... - szepnąłem, dotykając jej policzka.

- Jest zimna. Trzeba ją czymś okryć. - odparła jej przyjaciółka, na co od razu zareagowałem i zdjąłem swoją bluzę, która ją owinąłem.

Dym || h.s (first book) ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora